Już nie mogę, staram się i staram, ale piąty i szósty sezon to jakaś totalna pomyłka - wątek
Amy i Rory'ego to telenowela (ich hasło reklamowe mogłoby brzmieć "Ich miłość zostanie
wystawiona na próbę... W każdym jednym odcinku, aż do porzygu"), fabuły są najczęściej
naciągane (Doktor mówi "Jeżeli stanie się to i to, to stanie się coś strasznego", a wszyscy
wtedy reagują "OMG nie!" i nikt się nie zastanawia, czy to ma sens, Doktor jedynie z rzadka ma
przebłyski geniuszu, a przez większość czasu jest po prostu irytujący, chociaż i tak nie przebija
Amy, bo jej pod tym względem i tak nic nie jest w stanie przebić, a kolejna sprawa - River Song,
seriously? W momencie, kiedy Amy i Rory dowiedzieli się, że ich noworodek to ona, to przestali
szukać noworodka? Zobaczyli River i powiedzieli "Aaa, to spoko, zrobią jej pranie mózgu i w
sumie nie wiadomo, przez jakie tortury w życiu przejdzie, ale jest gitara, zobaczcie wszyscy, jak
ładnie wyrosła?" Nosz cholera! Tak lubiłam ten serial z Ecclestonem i potem Tennantem, ale
duo Smith&Moffat to jest tragedia ;_;
he he he a myślałam że tylko ja mam takie odczucia. Mnie to rozwalił odcinek Lodger. Co to było? Na River Song już przymknęłam oko. Jedyny pozytyw tych serii to Rory. Bardzo fajna postać i w sumie jedyna wyrazista.
Przestali szukać, bo zrozumieli, że nie znajdą - a nawet jak znajdą, to nic nie będą mogli zrobić, bo naruszyliby stały punkt w czasie, albo i kilka. No i to "w każdym odcinku" odnośnie przesłodzonego wątku Pondów to jednak przesada, szczególnie w piątej serii - toż przecież Rory'ego tam nie było w kilku odcinkach :) No a nawet potem...Poza odcinkiem "The girl who waited" i ewentualnie sceną ze skokiem w "The angels take Manhattan" naprawdę nie było aż tak źle.
Co do tego, że Amy jest irytująca to prawda. Jeszcze w piątym sezonie dało się to jakoś przetrwać, ale potem to było już coraz gorzej. A jeśli chodzi o postać Doctora to mnie lekko Moffat zdenerwował, ale tu nie chodzi o to, że Dcotor jest irytujący, po prostu zrobili z niego męczennika! Co rusz traci towarzyszy i wszyscy mamy się nad nim użalać? Nie dziękuję, nie zamierzam! Z drugiej jednak strony samo to że Moffat połączył sezon w jeden ciąg bardzo do mnie przemawia, a Smith jest na drugim miejscu mojej listy Doctorów z nowych serii (zaraz za Ecclestonem) więc tak lubię ten duet :)
Co do tego Doctora mięczaka, to akurat mi się podoba, bo Doctor nie jest robotem (cybermanem) tylko żywą istotą, do tego bardzo starą i wyniszczoną psychicznie przez tyle tragedii. Choć dużo zrobił dobrego, to też w życiu nie wyszło mu wszystko. To mi pasuje. Taki Doctor, który już ma dosyć swojego nie kończącego się życia.
No Amy trochę irytowała ale poźniej im głębiej tym się przyzwyczaiłem. Zacznij 7 serie jest super. River to fajna postać ale na końcu Moffat ją zepsuł. Po prostu przyzwyczaiłaś się do Tennata i RTD. Moffat ma inne spojrzenie na serial a jego niektóre odcinki z 5 6 i szczególnie 7 w której wszystkie do tej pory były super to naprawde świetne i warte obejrzenia odcinki. dla mnie Matt jest lepszy od Eccletsona i Tennata. Nie moge sobie wyobrazić żeby mógł odejść.
To lepiej zacznij się przyzwyczajać do tej myśli, bo potwierdzone jest, że regeneruje się podczas rocznicy...
Dobrze, jednak miałam złe informacje. Nie jest to potwierdzone, ale są już takie pogłoski:
http://www.thesun.co.uk/sol/homepage/showbiz/tv/4854006/matt-smith-set-to-leave- doctor-who-at-christmas.html
Chociaż w sumie to jest the sun, więc nie ma co się na tym opierać. Oprócz tego jest jeszcze kilka artykułów:
http://www.huffingtonpost.co.uk/2013/03/22/doctor-who-matt-smith-leaving_n_29300 28.html
http://television.thedigitalfix.com/Content/1145/matt-smith-on-leaving-doctor-wh o-gone-by-2014.html
http://www.mirror.co.uk/tv/tv-news/doctor-who-matt-smiths-first-1592308
http://www.mirror.co.uk/tv/tv-news/doctor-who-matt-smith-quitting-1293357
Tyle, że nie jest to o rocznicy, a o świątecznym odcinku specjalnym. Wybaczcie, za wprowadzenie w błąd i prawdopodobnie przyprawienie was o zawał serca
Pomijając już kiedy dokładnie będzie miała miejsce kolejna regeneracja - oczywiste jest, że jesteśmy coraz bliżej końca Smitha jako Doctora, na co osobiście niecierpliwie wyczekuję. A jakby jeszcze zabrał ze sobą Moffata... Ach! ;). I nie chodzi o to, że przyzwyczaiłam się do Tennanta/Eccleston i RTD - bo w takim wypadku nie powinnam już akceptować nikogo, kto pojawił się po Hartnellu i scenarzystach pierwszych sezonów ;).
Było by wprost cudownie rozstać się z tą dwójką !! Smith i Moffat kompletnie nie czują klimatu SF. Smith gra sztywno i nieprzekonywująco, a Moffat zdziałał cuda z nowym Sherlockiem, co jest najlepszym dowodem na to że w przypadku Doctora Who jest zagubiony. Chwała im za próby, ale czas na poważne zmiany. Powrót do stylistyki z 2005 roku, gdzie było mroczniej, poważniej i zawilej :)
Porzucenie przez Moffata Doctora jest chyba prawie niemożliwe :). A czy ktoś wie czemu RTD zostawił Doctora? Przecież to on przywrócił go po latach znów do życia. Jakoś też dziwnie David również postanowił odejść a przecież wiadomo że Moffat z nim rozwiał nad kontynuacją 10 regeneracji. BBC się jakoś pokłóciło z RTD bo Torchwood tez przeszedł pod patronat innej stacji?
Nie całkiem zagubiony. Raczej bardziej stara się nadać swoim odcinkom klimat serii klasycznych, niż serii poprzednika.
A ja mam zupełnie odmienne odczucia, gdyż Jedenasty to mój ukochany Doktor z nowych serii. Moim zdaniem jest to postać wspaniale napisana i genialnie zagrana. Co do Moffata to zgadzam się połowicznie. Uwielbiałam jego odcinki w sezonach 1-4. Serią 5 byłam zachwycona (moja ulubiona zaraz po 1), a od 6 to różnie to bywa - niektóre odcinki uwielbiam, na niektórych zgrzytam zębami, ale oglądam dalej. W każdym razie za samą postać Jedenastki jestem w stanie wybaczyć Moffatowi wiele.
Zgadzam się w 100% :). Uważam, że Matt Smith jest świetny w roli Doktora (tylko, że ostatnio jakby nieco się zmienił... na gorsze. To przykre, choć to fakt :( ). Seria 5 to moja ulubiona seria, ale 7 to już nie to samo :/. Niestety Moffat trochę za bardzo namieszał... Ale co zrobić? Ten serial działa jak narkotyk, więc nie można się od niego oderwać :P
Ale zmienił się na gorsze w sensie, że Matt gorzej gra (czego nie zauważyłam), czy że sam Doktor gorzej się zachowuje? Jeśli chodzi o jakość odcinków to pierwsze 5 epizodów siódmej serii tak jakby mnie rozczarowało, ale od the snowmen znowu czuję,że to mój ukochany serial :)
Miałam na myśli to, że Doktor jest jakiś inny. Taki... mniej szalony i smutniejszy niż wcześniej, za czasów Pondów ;/. Właśnie od The Snowman się zmienił. Atmosfera serialu też się zmieniła. Może czuję to też po części dlatego, że nie podoba mi się nowe wnętrze TARDIS, a to ona wnosi dużo do atmosfery całego serialu :/