Są lepsi odtwórcy roli Doktora, ale najlepsza scena moim zdaniem przypadła na czasy dwunastego Doktora. Początek pierwszego odcinka sezonu dziewiątego: gdy chłopiec wymówił "Davros. My name is Davros", aż mnie ciarki przeszły po plecach. I zaraz potem to spojrzenie Capaldiego plus Czynele i chór w tle - doskonale komponuje się ze słowami wypowiedzianymi przez genialnego Joeya Price'a.
Smutne tylko w tym to, że według mnie potem Clara+Missy nie bardzo wypaliły jako trzon, który miał utrzymać nastrój.
to mniej więcej jak jakieś skryte walki pomiędzy dwiema suczkami, które zostały w domu gdy ich facio w mundurku się bawi w żołnierzyka.
ogólnie rzecz ujmując ten motyw miał swoje mocne momenty, ale dowcipkowanie w kontekście nie bardzo wyszło.
w porównaniu np. do The Empty Child, które było bardzo mocnym kawałkiem z Rose tutaj początek był rewelacyjny, a potem jakby pomysłu zabrakło jak go poprowadzić wypełniając, że tak powiem kłótniami przy garnkach dwóch niewyblanszowanych bab, teściowej i żony.