Która towarzyszka doctora przypadła wam najbardziej do gustu?
Ja najbardziej lubiłam Rose, jak się rozstawali to było mi tak przykro:( przeżyli ze sobą tylko czasu... myślałam że może coś wyniknie z ich uczucia ale taki jest urok serialu.
Wiem że się pojawi w 3 serii którą niestety oglądałam na wyrywki.
Jest jeszcze kwestia tego że już wiadomo kto będzie towarzyszką 11. doctora.
http://doctorwho.pl/news.php?readmore=165 Może być ciekawie:)
Ja też najbardziej lubiłam Rose.Była idealną towarzyszką Doctora: piękna, mądra, oddała by wszystko żeby być przy Doctorze i dla Niego. Wcale nie jest jak nie któży uważaja słotką blondyneczką, nie umiejącą przeciwstawić się doctorowi. Przecież wiele razy sama rozwiązała zagatkę.Bardzo żałowałam że odeszła, chyba na zawsze.Chociaż może ją jeszcze zobaczymy.
Lubiłam również Marthe ,nie rozumiem ludzi których irytuje ta postać.Martha to inteligentna , ładna dziewczyna.Naprawde nie można jej nie lubić. Cóż z tego ze była zakochana w Doctorze.Potem zrozumiała że to był bąd i odeszła. I dobrze zrobiła.
A teraz osoba, której nie lubie i chyba nigdy to się nie zmieni: Donna. Nie lubiałąm jej od samego początku.Ona jest irytujaca, kłótliwa i dotego brzytka. Producenci wprowadzając postać Donny , podobno chcieli odmienić wizerunek towarzyszek doctora.Pewnie nie chcieli kolejnej zakochanej w doktorze dziewczyny, ale rola Donny nie była trafiona. Bardzo się cieszę że już jej nie zobaczę, dla mnie mogłaby zginąć.
Ufff, troche się rozpisałam;)a i jeśli chcesz obejżeć ,,Doctora Who" w necie to jest sposób: na youtobe sa poszczególe odcinki, nawet w czwartej serji.Ale po angielsku, ale możesz ściągnąć napisy z www.napisy.info. pozdrawiam ;)
Co do Donny masz racje wkurzająca była, ale śmieszna i udało im się zmienić wizerunek towarzyszki Doctora (Wydaje mi się że to taka brytyjska aktorka którą wszędzie wsadzają, tak jak u nas... mhhh Stenkę nie wiem czy to dobry przykład)
Doctora oglądam po angielsku i mi to nie pasuje tym bardziej że ma taki uroczy szkocki akcent gryyy:>
Kwestia gustu, dla mnie wcale nie była zabawna. Ale masz rację :zmienili wizerunek towarzyszek doctora:, nawet taka przeciętna idiotka jak Donna może być przy doctorze. Ona nawet nie wiedziała gdzie jest Berlin, ani wzoru chemicznego sodu. Nie wiedziałam że to kiedykolwiek powiem ale nawet doda jest mądrzejsza. I tak Rose jest moją faworytką.
Pozdrawiam
Nie mam ulubionej towarzyszki. Lubiłam Rose i kiedy odeszła nie mogłam uwierzyć, że polubię Martę. Tak się jednak stało, może dlatego, że współczułam jej - ja także podkochiwałam się w Doktorze. Dona w odcinku specjalnym mnie wkurzała, ale w czwartej serii się do niej przyzwyczaiłam. Kiedy obejrzałam odcinek specjalny po raz drugi, nawet mi się podobała. Czy pamiętacie Kylie Minoge (nie mam pojęcia jak to się pisze) z odcinka o Tytaniku? Dla mnie totalne dno, może ładna ale głupie, anemiczne blondynki nie pasują do Doktora.
Ale Rose nie była ani głupia ,ani anemiczna blondynką.Była ładna i nie głupia.Ja pamiętam Kylie Minoge występująca w specjalnym odcinku. Nie była zła. Doctor ma wyrażną słabość do blondynek;)Rose,Kylie,Jenny
pozdrawiam
Mówiąc o anemicznej blondynce myślałam o Kylie. Może gdyby wystąpiła w kilku odcinkach zmieniłabym zdanie, ale w tej chwili jest najmniej lubianą przeze mnie towarzyszką.
Również pozdrawiam :)
Nie wiem co wy widzicie w Rose,ja najbardziej wolę Martę,jest inteligentna i moim zdaniem ładniejsza od Rose
Może,ale Rose tez była inteligentna. Lubie Marthe,ale nie zabrakło mi tego czegoś miedzy nią ,a doctorem.I nie mówię tu o miłości, ale o takiej fajnej chemii miedzy nimi
Ja w sumie lubiłam Donne. Była głupia, ale za to wrażliwa i miała naprawdę dobre serce:) No i ubóstwiam odcinek "Silence in the library" xD Marthę też lubiłam. Była inteligentna, skłonna do poświęceń i niewygód. Za to nigdy nie lubiłam Rose. Eh, może i mam zdanie odmienne od wszystkich, ale mnie osobiście ona zawsze tylko irytowała!
A ja szczerze mówiąc najbardziej lubiłam Donnę. Po pierwsze, miała fajny
akcent i niektóre sceny z nią były genialne. Po drugie, była
przekomiczna i w niektórych scenach wydawała się zabawniejsza, dodatkowo
obyło się bez tej całej dramy w zakochaniu się w Doctorze. Potrafiła
trzymać przy swoim, jako jedyna potrafiła nie zgadzać się od razu z
Doctorem. A dodatkowo, Catherine Tate - odtwórczyni roli Donny - jest
świetną aktorką, na poziomie równym Billie Piper. Może i była trochę
niemądra, ale jak widać - w życiu sobie radziła, a Doctor bardzo ją
zmienił i stała się naprawdę wartościową piosenką. Jej zacięty charakter
był świetny. Np. w odcinku, end of time part 1 jej wrzask na faceta
"DON'T YOU TOUCH THIS CAAR!" był przezabawny. W dodatku zawsze jak coś
krzyczała, to mowa ciała, głos i jej taka malutka chrypka i nawet mina
były idealne. A jej mimika twarzy? Boże! David Tennant jest
najzdolniejzsym aktorem pod wzg. mimiki twarzy, ale ta u Donny również
była na wysokim poziomie.
Jeśli chodzi o Rose, lubiłam ją nawet bardzo. Przywiązali się do niej
wszyscy ze względu na to, że grała długo i dłużej. Jednakże po takim
czasie wszystkie jej miny, nawet głos - stały się leciutko nudzące.
Aczkolwiek uważam, że odwaliła kawał dobrej roboty w Doctorze i
zasługuje na wyróżnienie. Nie przebija moim zdaniem Donny, była zbyt
ckliwa (nie głupia blondyneczka, ale ckliwa). Na początku nie
przeszkadzało, ale potem... Ile można. Jednak wciąż twierdzę, że jest
dobra.
Martha? Cóż, ja byłam tak zawiedziona zniknięciem Rose, że ona żyła w
jej cieniu. Aktorka była taka sobie, a postać fajna, ale niestety - Rose
mnie do siebie przywiązała, a Donna zachwyciła, przez co Martha była
pośrodku i choć trawię ją i uważam, że jest OK., to jednak zdecydowanie
odpada.
Oczywiście wszystko tutaj jest moim zdaniem i opinią i ktoś może się nie
zgadzać. Chętnie podyskutuję ;-)
A i jak wyżej, Donna i Rose miały bardzo dobre serce. To coś ważnego.
Zwłaszcza Donna.
Marta, chociaż Rose była mają faworytką prze dłuuugi czas. Tate jest świetna ale nie w Dr Who, zapunktowała u mnie tylko dlatego, że pojawiła się w tym serialu u boku Tennanta.
Bless
No to teraz moja kolej na małe refleksje na temat towarzyszek Doktora;)
Zacznę od tego, że każdą z nich, Rose, Marthe i Donnę łączy ich wydawać by się mogła przeciętność, proza i nuda życia codziennego. Każda trafiając pod skrzydła Doktora stawała się kimś lepszym, zaczęła patrzeć na świat zupełnie inaczej, jej życie stawało się bardziej wartościowe; przygody nadawały sens jej życiu no i każda wnosiła coś nowego do życia Doktora i do jego ostrzegania świata. Dlatego też ciężko mi zdecydować się, którą lubię najbardziej. Wszystkie były niepowtarzalne i zupełnie inne od siebie, co stanowiło urozmaicenie dla całej serii.
Rose: Młoda dziewczyna pracująca w sklepie, co moim zdaniem nie jest szczytem spełnienia marzeń dla kogoś, kto zaczyna wchodzić w dorosłe życie. Jej nastawienie widać w pierwszych scenach odcinka, kiedy to wyłącza budzik o dosłownie zwleka się z wyra. Aż tu pewnego pięknego dnia Doktor ratuje ją przed manekinami. I tak rozpoczyna się jej wspaniała przygoda i podróże z Panem Czasu.
Rose- jedyna towarzyszka, która podbiła serce Doktora. Podoba mi się ten motyw pomimo tego, iż nie należę do osób romantycznych. Między nimi było prawdziwe uczucie, widać iż byli, są i będą sobie pisani. Każde było w stanie poświęcić wszystko dla drugiej osoby, nawet swoje życie, co chyba najbardziej uwidacznia Doomsday. Rose w przeciągu dwóch sezonów z przeciętnej dziewczyny staje się świadomą siebie kobietą. Jest ciekawa, odważna i wrażliwa na krzywdę innych. Potrafi być liderem i pokierować ludźmi aby jako jedność dążyli do wspólnego celu.Duży PLUS dla Billie. Odwaliła kawał dobrej roboty grając Rose.
Martha: Wydawać by się mogło, że jej życie jest całkiem normalne
i poukładane. Jest osobą dorosłą, jej rodzeństwo także ( co prawda tatuś znalazł sobie młodą cizię, ale dzięki temu było trochę humoru;)),studiuje medycynę. Żyć nie umierać. Ale może właśnie ten porządek i poukładanie sprawia, że Martha odczuwa pewną pustkę. Brakuje tu chyba pewnej spontaniczności i szaleństwa.
No i bęc! Szpital w którym Martha odbywa praktyki zostaje przeniesiony na... Księżyc. Wszyscy wiemy co było dalej. I tak Doktor zyskuje kolejną towarzyszkę.
Martha ma u mnie duży plus za jej analityczny umysł. Myśli jasno
i racjonalnie, czego żadna moim zdaniem z towarzyszek nie wykazywała. Co prawda trochę mnie irytowało, że robiła takie maślane oczy do Doktora (jak już mówiłam niezbyt przepadam za love stories), ale kto
z nas by nie robił podróżując z TAKIM Doktorem;) Bardzo fajne było jej oddanie i bezgraniczna wiara w Doktora, wiele razy była zdana sama na siebie i musiała udźwignąć los świata na swoich barkach. To wymaga niezwykłej siły, i taką też siłę Martha miała w sobie. Fajne jest to, że dzięki temu Martha umiała ją znaleźć i uwolnić.
Trochę mi było też szkoda Marthy, bo została towarzyszką Doktora w dość przykrym momencie. Moim zdaniem Doktor był dla niej najnormalniej
w świecie okrutny i niestosowny. Ja rozumiem, że tęsknił za Rose, nawet jeżeli tego nie okazywał ale takie traktowanie nowej towarzyszki jest niedopuszczalne. No i podobało mi się, że Martha potrafiła go sobie
w końcu odpuścić. Jak mówi piosenka „wiedziała kiedy ze sceny zejść, niepokonana”.
No i na koniec Donna: Myślę, że kiedy ją poznajemy jest osobą bardzo zakompleksioną. Jest takim szarym nic nie znaczącym człowiekiem. Sama mówi o sobie: „i’m no one special, i’m Just a temp”. W domu cały czas słyszy trucie matki za uchem, że powinna poszukać lepszej pracy, że w nigdy do niczego nie dojdzie. W dodatku okazało się, że jej narzeczony kolaboruje z Pania Arachno.
Moim zdaniem to Donna zyskała najwięcej poznając Doktora. Jej życie nabrało sensu, aż w końcu okazało się że ta nic nie znacząca sekretarka od początku była przeznaczona do wielkich rzeczy i ocaliła wszechświat. Donna jest przykładem na to, że każdy człowiek może być kimś wielkim. Nie ważne jakie się ma wykształcenie, pochodzenie czy status społeczny. Ważne aby mieć dobre serce. I Donna właśnie taka była. Bardzo lubiłam ją za jej cięty humor, za dobre serce, za to, że jako jedyna potrafiła sprowadzić Doktora na ziemię, trochę go przytemperować, za swoje zdanie na każdy temat no i za to, że była prawdziwą przyjaciółką Doktora. Cieszę się, że nie zabujała się w nim, bo było by to już po pierwsze trochę nudne(czy ja już wspominałam, że nie jestem romantyczna? Nie? No to nie jestem;)) a po drugie możemy zobaczyć, że możliwa jest zwykła
(a może niezwykła) przyjaźń między kobietą a mężczyzną. Dlatego też uważam, że Donnę spotkał na koniec najgorszy los. Odebranie jej wspomnień i całej radości ze znajomości z Doktorem to gorsze niż śmierć. Naprawdę. I jak rozłąka z Rose wywołała u mnie smutek tak rozłąka z Donna po prostu mnie zabiła. Rozryczałam się jak bóbr widząc jak błaga go aby jej nie zabierał tych wspomnień. Rose na końcu drugiej serii w równoległym świecie została chociaż pamięć o tym co przeżyła. Potem jeszcze jej się trafił klon Doktora. I cieszę się z takiego zakończenia bo coś jej się od życia dostało. Jej historia na chwilę obecną zakończyła się takim pół happy endem, ale lepszy rydz niż nic. Natomiast pożegnanie z Donna jak dla mnie rozdzierająca serce. I to zarówno dla niej jak i dla Doktora. Myślę, że on ją kochał i ona go też ale właśnie na sposób przyjacielski. A teraz ona miała powrócić do swojego prozaicznego życia bez jakiejkolwiek nadziei i pamięci o rzec Zach lepszych i większych. No cóż takie życie, a właściwie scenariusz;)
No i to byłby koniec moich rozważań. Chciałam zauważyć że jest to absolutnie moja opinia i może część rzeczy błędnie interpretuje, ale taki jest urok filmów, każdy odczytuje to po swojemu:) Ach no i jeszcze jedna rzecz. Objętość tekstu do każdej bohaterki nie jest proporcjonalna do sympatii dla każdej z nich. Jak dla mnie to
Rose= Martha= Donna. Na 100% możliwych każda dostaje ode mnie zasłużoną setkę:)
p.s. miały być mała refleksja a wyszła powieść na miarę trylogii Sienkiewicza;) pozdrawiam wszystkich fanów DW:)
zdecydowanie Donna! najlepsza, jako jedyna nie leciała na Doctora i nie podkochiwała się w nim, niesamowicie śmieszna i uważam, że była świetną towarzyszką, i zgadzam się z poprzedniczką, Donna zyskała najwięcej, a przy scenie pożegnania prawie się popłakałam, najbardziej wzruszyły mnie łzy w oczach Doctora. Donna jest THE BEST, szczególnie w odcinku Unicorn and wasp. :)