David Tennant był chyba najlepszym doktorem zachowywał taką charakterystyczna ekscentryczną postawę, Matt też jest dobry ale David stanowczo lepszy.
Osobiście uważam Toma Bakera za lepszego, chociaż Sylvester jest bardzo blisko. A obu po piętach depcze chyba najbardziej niedoceniony Doktor - Patrick Troughton.
Drugi Doktor jest niedoceniony poniekąd także z tego powodu, że tak wiele jego przygód zalicza się do zaginionych - tym fajniej, że niedawno dwie się odnalazły. Obejrzałem jedną z nich, "The enemy of the World" i jest to coś rewelacyjnego. Zwłaszcza gra pana Patricka wcielającego się w dwie różne postaci robi wrażenie. (Podobnie w "The two Doctors" pokazał swój wielki talent grając Doktora po, nazwijmy to, zmutowaniu - zachowującego się i reagującego zupełnie odmiennie od normalnego stanu)
Owszem, Patrick Troughton jest świetny jako aktor. Osobiście dopiero go odkrywam (mam za sobą jedynie "Tomb of the Cybermen" i było rewelacyjne) i naprawdę żałuję, że tak wiele historii z nim zostało zagubionych. Muszę zobaczyć "The War Games", a mam wielką nadzieję, że ktoś w końcu znajdzie jego historie z Dalekami (podobno obie były niesamowite).
"Tomb..." to moim zdaniem najlepsza przygoda w historii serialu. "The War Games" też jest niczego sobie, a obecnie czekam na zamówioną nowelizację zaginionego "The Moonbase" :)
Ja będę cierpliwy i poczekam, aż odnajdą zaginione odcinki (heh, optymista ze mnie...) :). Po tym, jak znaleźli ogromoną ilość odcinków w Nigerii jestem w stanie uwierzyć, że mogą być gdziekolwiek. Tym bardziej, że wciąż są znajdywane nowe. I miłej zabawy z książką życzę, ja słyszałem że wszystkie nowelizacje są zabójczo przeciętne (wolę słuchowiska).
Dziękuję :)
Nowelizacje nie są złe - mam już w swojej kolekcji jedną, "The Ice Warriors" z którego to dwie części są zaginione. To, co mogłem porównać oddane jest nieźle.
Mnie bardziej interesują książki, które nie nowelizują historii przedstawionych w odcinkach, tylko przedstawiające własne historie. Kiedyś się w nie pobawię, ale jako, że zacząłem swoją przygodę z serialem stosunkowo niedawno (koniec listopada), to oglądam obecnie klasyczne serie (obejrzałem pół sezonu szóstego z Mattem Smithem i było to... nieprzyjemne).
Masz rację, takie książki są lepsze, ale z klasycznymi Doktorami ciężko dostać :( Oczywiście są inne sposoby, ale nie ma to jak papierowe wydanie w ręku :)
Niestety. Ja osobiście nie przyjmuję innych wydań, niż papierowe (jakoś nie widzi mi się czytanie książki na ekranie), a są one strasznie trudne do dostania (a szkoda, po podobno te z Siódmym są świetne).
Jak dla mnie w pewnym momencie Matt przerósł Davida. Jego monologi to jest coś wspaniałego. Za każdym razem mam łzy w oczach, gdy słucham tego z "The Vincent and the Doctor", "The Big Bang" czy "The Rings of Akathen". I takie miałam wrażenie na koniec 4. sezonu, że David wycisnął ze swojej postaci wszystko co się dało i w sumie cieszyłam się, że to już koniec, a przy Matt'cie właśnie na odwrót, i pewnie przez cały pierwszy sezon z Capaldim będę się zastanawiała "co bym w tym momencie zrobił Jedenasty?" (ale i tak sądzę, że dobrze zrobił odchodząc, bo może stałoby się tak samo jak z Tennantem).
Ja miałam całkiem odwrotne wrażenie :) Gdy dotarło do mnie, że Dziesiąty naprawdę odchodzi, byłam załamana. Na scenie regeneracji płakałam jak głupia. Miałam wrażenie, że David nie pokazał wszystkiego co by jeszcze mógł. Natomiast Doctor Matta nie wzbudził we mnie żadnych takich głębszych uczuć. Lubiłam go i tyle. I to bardzo krótko zresztą, bo przez cały 5 sezon musiałam się do niego przyzwyczaić, a od połowy 7 kiedy to wziął sobię Clarę za towarzyszkę (do której czuję jakąś dziwną antypatię) i już nic mnie nie odciągało od jego osoby, zaczął mnie męczyć. Moim zdaniem jego monologi były za bardzo górnolotne, pompatyczne. Nie podobały mi się. Jego odejście ani mnie ziębi ani grzeje. Ot, pograł, pograł i odszedł. Teraz z niecierpliwością czekam na Capaldiego, mam nadzieję, że będzie lepszy od poprzednika.
Nie jestem w stanie się z tym zgodzić, ponieważ Jedenasty wprowadził mnie w uniwersum DW i chyba na zawsze pozostanie "moim" Doktorem. Z Davidem miałam taki problem, że czasami jego przesadzona mimika mnie denerwowała i nie zawsze przekonywał mnie w scenach, kiedy się złościł. Jako taki szalony, optymistyczny Doktor był genialny, ale kiedy miał pokazać gniew i smutek zawsze coś mi się tam wydawało przekombinowane.
No to widzę, że obie mamy ten sam syndrom "mojego pierwszego Doctora" :) i dla każdej z nas ten pierwszy będzie najlepszy. Pewnie w tym co mówisz o Davidzie jest dużo racji, sama zapewne tego nie dostrzegałam lub przymykałam na to oko. Za to jeśli chodzi o Matta to owszem na swój sposób też był świetny, tego mu nie odmówie, jednak mnie nie przekonał. U niego już irytowała mnie często przesadzona gestykulacja i mimika. Ale przywołałaś sceny gniewu i tak sobie przywołałam parę z nich i faktycznie Smith był w nich bardzo, bardzo dobry. Plus dla niego.
Nie wiem czy najlepszym bo nie znam wszystkich Doctorów z klasycznych serii, ale na pewno najlepszym z nowych :). Żałuję tylko, że tak mało mieliśmy Ecclestona bo ciężko go trochę oceniać po 1 sezonie podczas gdy poprzednicy mogli nas bawić 3 sezony plus odcinki specjalne.
Oczywiście "następcy" a nie "poprzednicy". Mała pomyłka :) Choć poprzednicy prócz McGanna też bawili wiele sezonów.
A ja mam kompletnie odmienne zdanie, bo Tennant najmniej przypadł mi do gustu :) Tzn. sam aktor świetny, zaczął genialnie, ale RDT przekształcił go w smutnego emo (bez urazy) tęskniącego za Rose (której wyjątkowo nie lubię). Nooo i scena regeneracji była chyba najgorszą w dziejach w moim mniemaniu :) Zawsze moim no1 był Eccelston i prawdopodobnie by tak zostało, gdyby nie jego krótki udział. Jednak Matt dosłownie minimalnie go pokonał i jest na piedestale mojej hierarchii new series (bo classic who to juz inna bajka) :)
Lubiłam Davida, nawet bardzo, ale nie lubiłam jego towarzyszek, tylko Donna pod koniec wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Matta lubiłam prawie tak samo jak Davida, może pod koniec nawet trochę bardziej. Uwielbiałam natomiast jego towarzyszy, byli normalni, byli jego prawdziwymi przyjaciółmi. Co zabawne do czasu pojawienia się Amy Rose była moją ulubioną towarzyszką Doktora. Jeśli chodzi o Doktora to lubiłam bardziej Matta dlatego, że potrafił zagrać "szalonego Doktora z niebieską budką" a jednocześnie pokazał inną stronę Doktora, bardziej romantyczną. Był zabawny ale i bardzo cierpiał, potrafił pokazać, że Doktor też ma swoją ciemną stronę.
Witam, ja staram się oddzielić 2 rzeczy - kreację bohatera narzuconą przez scenarzystów oraz grę aktorską. Jeśli chodzi o grę, to tu oceniam Tennanta na 9/10 a Matta 8/10. Bo jednak Matt uwypuklił wiele cech owego Doctora, umiał zagrać zdecydowane sceny i większość emocji dobrze mu wychodziła. Moja ulubiona: scena dyskusja ze samym sobą przy szachach. Dlaczego 9/10 dla Tennanta? bo wydaje się, że to on nosił muszkę nie Matt. Był bardziej ekscentryczny, mimo iż nie ubrano go tak, ani nie kazano lubić nietypowe nakrycia głowy. Poza tym to człowiek 1000 min. Zresztą zobaczcie byle gdzie behind the scenes, bloopers czy wywiady z nim i Mattem, lub z nim i Catherine. Na żywo potrafi uwieść widza równie skutecznie. Przy mim śmiałem się do rozpuku, u Matta były to raczej żarty holywoodzkie, na "trzy, cztery".
Co ciekawe, Matt sporo zachowań i gestów sugerujących to że mógłby być gejem, nie wiem czy jest. Tego nie oceniam, to jedynie obserwacja.
Jeśli natomiast mowa o kreacji narzuconej przez scenarzystów to temat na oddzielny komentarz. Pozdrawiam.
Matt Smith i "sporo zachowań sugerujących że jest gejem" :O Bo co, pocałował w głowę Rory'ego :O? A może bi, bo ciągle całował się z River? Litości...
Tak właściwie to w Dinosaurs on a spaceship pocałował Rory'ego w usta i nie było tego w scenariuszu ;) .Ale taki jest po prostu Matt,i raczej na pewno nie jest gejem,z tego co wiem ma nawet dziewczynę.Pocałunek z Jenny w The Crimson horror też nie był napisany,a w behind the scenes powiedzieli że ''Matt po prostu lub całować ludzi''
Matt był w związku z Daisy Lowe, naprawdę cudowną modelką, więc raczej na 100% nie jest gejem :) A Całuje wszystkich, bo w końcu jest kosmitą :D! To właśnie w nim uwielbiałem, tę dzikość i brak obeznania z ludźmi, czym bije na głowę "uczłowieczonego" Tennanta. Oglądając Dziesiątego, można chwilami zapomnieć, że ma te dwa serca...
Może byc biseksualny:P joke. Zresztą jak nie mówię, że jest gejem, tylko że zachowuje się tak. Mimika, gesty, nadzwyczajna swoboda paradowania nago przed innymi aktorami, to dotykanie innych osób, po twarzy, ramionach - facetów i kobiet, to samo z przytulaniem. Pewna osoba często obracająca się w towarzystwie gejów, powiedziała że Matt 100% zachowuje się jak gej. I jeszcze raz - nie musi tak byc w praktyce. Cristiano Ronaldo też zachowuje się jak gej i wygląda jak gej i też miał kilka dziewczyn co najmniej jak Daisy Love.
Masz tutaj też scenę gejowską z jakiegoś filmu z Mattem.
http://www.youtube.com/watch?v=WrlS-x0hybo
Czyli Jake Gyllenhaal i Heath Ledger też byli podejrzewani o homoseksualizm po ostrej scenie w "Brokeback Mountain" :D?
Osobiście, zamiast o homoseksualizm, Matta podejrzewałbym raczej o ADHD, jeżeli miałoby to wynikać z "moich obserwacji" :)
Z tego co czytałem to cały film był taki, nie jedna scena. W brytyjskich mediach wielokrotnie pytano go o to i w pewnym sensie ma przypiętą taką "łatkę". Przypuszczam że Ty nie dotykasz swoich kolegów tak często jak on? Przypuszczam też że jako aktor miałbyś problem z zagraniem w takim gejowskim filmie lub chocby pocałowaniem Rory'ego w usta. Nie każdy aktor to robi. Jemu z łatwością przychodzą takie tematy :D tu kończę, bo mi homo gesty nie przeszkadzają, uważam że Matt bardzo dobrze zagrał w tym serialu. To jego urok, który go wyróżnia tle innych.
Czy tylko ja mam taką cichą ochotę, by ukatrupić Matta za schrzanienie roli Doktora? :) Nie oglądałem starej serii, ale w tej jak dla mnie David wymiatał w tej roli, a teraz dotarłem do tego nieszczęśnika, reżyser chyba miał na uwadze jak zniechęcić widza, co skutecznie mu się udało. Matt na moje oko nie potrafi się wcielić dobrze w jego rolę, on tu nie pasuje.
Itam nie pasuje :) Doktor niemal perfekcyjny, mający w sobie cechy przynajmniej trzech znakomitych wcieleń - Drugiego (nieprzesadnie radosne monologi w identycznym stylu), Czwartego (nieskrępowane szaleństwo) i Siódmego (manipulatorstwo).
Ja mam zupełnie odmienne zdanie. Dla mnie Matt był genialny od początku do końca. Jest dla mnie 1 z najgenialniejszych wcieleń ( zaraz po Tomie Bakeru i Peterze Davisonie ). Davida nie lubiłem z początku ponieważ odszedł Eccletson. Potem go bardzo polubiłem, ale to co zrobili scenarzyści ( zrobili z niego emo bojącego się regeneracji ) po prostu trochę go zniszczyli. Przez to był trochę nieznośny szczególnie pod koniec. Jednak i tak go mimo wszystko bardzo lubie ale jest przy końcu mej listy wcieleń Doctora.
Stalker a przy którym sezonie jesteś? Mnie Matt naprawdę się spodobał nawet bardziej niż Tennant (chociaż nigdy nigdy bym nawet o tym nie pomyślał że Matt może być od niego lepszy) w 7 sezonie po prostu to co on tam robił jak on to świetnie grał dla mnie najlepszy.
Jak dla mnie Matt jako aktor to co innego niż kreacja mu narzucona. I to widac. Na początku świetne sceny, potem okazuje się Doctor jest chyba najbardziej zagubioną istotą we Wszechswiecie. Prawie jakby oglądac "Przygody Amelii Pond" a nie DW. Scenarzyści więcej uwagi poświęcają rozwijaniu postaci Rorego niż naszemu Doctorowi. Matt kilka scen miał bardzo dobrych, ale Jego koncepcja była do dupy aż do 7 sezonu. Wtedy widzimy wreszcie Doctora po którym widac te 1000 lat a nie nastolatka ze Zmierzchu. Bo wreszcie dostał lepsze dialogi i sceny, gdzie mógł pokazac pełnie swoich możlwości. Zwłaszcza przy Klarze. Jestem miłośnikiem gry Tennanta, ale Matt jest też dobry.
Ostatnio oglądałam "The Ruby in the Smoke" z Mattem i jakież było moje zdziwienie kiedy pojawiła się postać Matta a ja zobaczyłam Doctora. Te same ruchy, ta sama mimika, te same spojrzenia jednym słowem najprawdziwszy Doctor. Zawsze uważałam, że Matt się wyrobił dopiero w 7 sezonie z grą Doctora i nigdy nie potrafiłam zrozumieć jak można uważać, że te pierwsze z nim sezony są świetnie zagrane. Tym bardziej, że nastąpił po tak rewelacyjnym aktorze jak Tennant. Ale teraz to czuje się wręcz zdegustowana tym co zobaczyłam.