Moim zdaniem lepiej grał David T. anie Christopher E. i myślę że jest ładniejszy i zabawniejszy. Ale mniejsza kto gra bo ja uwielbiam Doktora who ;) mam nadzieje, że nie jestem sama :*
David T. jak narazie zagrał najlepiej i pozostali nawet do pięt mu nie sięgają. Szkoda że już odszedł z tego serialu, teraz obecny pedałkowaty Matt S. jest do niczego. Przez niego spadał oglądalność serialu i nie ma co się dziwić, bardziej ze swoją facjata nadaje się do filmów porno dla homoseksualistów. Tak samo cała ta Billie P., w sumie to nie do niej jako aktorki (chodź Ona z tymi warami to też do określonych konkretnie filmów) ale do postaci którą odgrywała Rose T. - najlepszy odcinek jak ją zostawił w innym wymiarze.
Mi to bardziej niż dziwny Matt przeszkadza to co zrobili z nową serią ,
poczynając od wyglądu TARDIS i śrubokrętu a kończąc na Dalekach rodem z Power Rangers .
No i cały klimat diabli wzięli mamy serial dla ośmiolatków .
a wracając do tematu moim zdaniem najlepszym doktorem był David Tennant idealnie się wcielił w postać Doctora , jego miny i powiedzonka doprowadzały mnie normalnie do łez :)
Kiedyś powiedziałabym, że David, ale teraz sama nie wiem. Chyba postawie na remis pomiędzy Davidem, a Mattem:) W sumie to każdy Doktor coś w sobie ma, Christophera póki grał też bardzo lubiłam i potem nie mogłam przekonać się do Davida, po Davidzie, nie mogłam przekonac sie do Matta, a teraz go uwielbiam:) "Fezes are cool"xD
Tak wiec:
1. David/Matt
2. Christopher.
Hmm.. A moim doctorem nadal pozostaje David. I chociaż każdego Doctora lubię to mój ranking nowych Doctorów wygląda tak:
10,11,9 ;)
Mnie Matt na prawdę bardzo pozytywnie zaskoczył...
David Tennant stworzył charakterystyczną postać emanującą radością, ale nie unikającą konfrontacji i odpowiedzialności za swoje decyzje. Jego miny i akcent po prostu są rewelacyjne. Jednak najbardziej poruszyło mnie to, że mimo iż jest panem czasu i podróżuje gdzie i kiedy chce, to ciągle potrafi zaskoczyć swoimi uczuciami. Tak jakby jego niewrażliwość była tylko przykrywką. To pobudza wyobraźnię, jak samotny musi być przez te setki lat. W specjalu Next doctor sam przecież przyznaje, że wszyscy w końcu odchodzą i łamią mu serce. Nie wszystkim takie "płaczliwe" sceny odpowiadają, ale to przynajmniej odróżnia go od Daleków.
Mam nadzieję, że David jeszcze się pojawi w jakiejś retrospekcji. Był rewelacyjny i jak na razie żaden inny aktor mu nie dorównał.
cóż, ja właśnie skończyłam pierwszą serię i obejrzałam pierwszy special i na razie wolę starego Doktora. Ale to chyba kwestia przyzwyczajenia. Choć jak David T nie będzie miał takiego szerokiego uśmiechu jak Christopher E to nie wiem czy go polubię:P
Dla mnie Doctor numer dziewięć jest najlepszy, ale to wynika z tego, że uwielbiam Ecclestona i w sumie dla niego zaczęłam oglądać serial. Byłam pewna, że nowy Doctor mi nie podejdzie, ale o dziwo mnie wciągnął. Teraz zaczynam trzecią serię, żałuję, że nie ma już Rose, bo zdążyłam ją polubić przez te dwa sezony, Martha po trzech odcinkach mnie nie przekonała do siebie, ale mam nadzieję, że się to zmieni. Co do Davida - jest on jednym z brzydszych facetów, których widziałam w ogóle, nie podoba mi się kompletnie, ale mimo to ma coś takiego w sobie, że lubię go oglądać. Jego teksty są boskie, aczkolwiek i tak nic mi nie zastąpi widoku Doctora Dziewiątego, mówiącego "fantastic!", z tym swoim uśmiechem od ucha do ucha. W ogóle rozwala mnie mimika Ecclestona, ale to temat na inną dyskusję. O Doctorze Jedenastym nic nie mogę powiedzieć, bo go nie widziałam w akcji, tylko na zdjęciu, ale mnie nie zachęca jego fizyczność. No ale. Zobaczymy.
skoro pięć dni temu byłaś na serii III to teraz pewnie już skończyłaś, są wakacje :D
Ja znienawidziłam Jedenastego zaraz na starcie (po końcówce "The End of Time" trudno mnie winić :P) ale w połowie serii piątej zaczęłam łapać się na tym, że cofam niektóre fragmenty by obejrzeć jeszcze raz sceny Jedenastego (BOW TIES ARE COOL!!!). Miła odmiana po Dziesiątym, Jedenasty taki Doktor-starszy brat :) Prawda, Jedenasty jest brzydki (ta szczęka :/) ale przekonałam się do niego jako Doktora, choć nadal ryczę przy oglądaniu po raz kolejny "The End of Time".
No aktualnie kończę piątą serię i hmm, po pierwsze muszę powiedzieć o Tennancie - chyba jednak on był najbardziej "doktorowy", przebił nawet Ecclestona, tak sądzę. Będę musiała sobie przypomnieć pierwszą serię i porównać. Bardzo podobała mi się IV seria, Donna absolutnie rządziła i po Jones, której nie cierpiałam z całego serca, była zdecydowanie baardzo miłą odmianą. Ale to w sumie temat o Doctorach. Więc teraz Matt... Jak mówię, kończę V serię, dlatego przyzwyczaiłam się już do niego. Jest specyficzny i na swój sposób go lubię, ale już nie tak bardzo jak pozostałych... Pierwsza rzecz, jaka mnie uderzyła, to to, że jest tak młody. Wolałam starszego, "dojrzałego" Doctora. Tzn. wizualnie oczywiście. Jakoś bardziej mi pasowali pod tym względem Christopher z Davidem. W zasadzie całkiem mi się podoba dziwaczny strój Jedenastego. Jednak po bogatej mimice i gestykulacji Tennanta czegoś mi brakuje... Strój to nie wszystko. Ale nie jest źle, nowego Doctora oceniłabym na 7,75/10. :P
jak dla mnie najlepszy jest Eccleston. Tak naprawdę zaczęłam oglądać serial ze względu na Tennata ale teraz wiem, że Doctor numer Dziewięć bije go na głowę. Choć oboje są naprawdę świetni. Do jedenastego jeszcze nie doszłam ;)
U mnie też zdecydowanie wygrywa 9.Eccleston miał w sobie jakąś charyzmę, jego Doctor, może bardziej surowy i mniej szalony od następnych wcieleń ujął mnie najbardziej i żałuję, że był w serialu tak krótko.Jego uśmiech i "fantastic <3
Przez to ciężko było mi się przyzwyczaić do Tennanta, ale przekonałam się do niego w "The girl in fireplace", dalej lubiłam go coraz bardziej.Wprowadził nową energię do serialu.10 też był świetnym Doctorem, chociaż moim zdaniem powinni sobie darować te speciale po 4 serii, bo tylko zepsuły jego postać a niczego ciekawego nie wprowadziły.
11 czyli Matta na ten moment po całej 5 serii nawet lubię, ale bez porównania do poprzedników.Nie mam mu nic konkretnego do zarzucenia, ale to już chyba poprostu nie mój Doctor.
Dla mnie najlepiej zagrał David Tennant, mało tego dla mnie ON JEST DOCTOREM! Eccleston też mi bardzo pasował do tej roli i nie mogłam się pogodzić z jego tranfsormacją. Po jego odejściu popadłam w swego rodzaju depresję ;) mało jadłam, źle spałam i ciągle rozmyślałam "dlaczego?" brakowało mi tego szalonego uśmiechu w najbardziej kryzysowych sytuacjach. To on mnie zaczarował i porwał, jak Rose, w swoją szaloną podróż. Wystarczyło jedno Fantastic! I już wiedziałam, że to będzie „mój” serial. A potem przyszła zmiana, na poszątku tęskniłam za jego pierwszym (Dziewiątym) wcieleniem, ale z czasem przywykłam, bo to był wciąż ten sam szalony Doctor z nieco młodszym, łagodniejszym, uczuciowym obliczem, które moim zdaniem, zawdzięcza Rose i uczuciom, które w nim wzbudziła. Stał się bardziej ludzki, wrażliwszy. Hipnotyzował swoją osobą i Tennant ze swoją aparycją, sposobem bycia idealnie do tej roli pasował. Perfekcyjnie oddał charakter postaci, czasami miałam wrażenie, że on nie gra... że on jest Doctorem. Cięzko było oderwać się od monitora, z każdym kolejnym odcinkiem chciało się wiecej i więcej. Zarwane noce, zmęczone oczy od DW-maratonu, przekrwione od płaczu.... Jego gra dała mi wiele emocji i dużo śmiechu, przywiązałam się do tego wcielenia, i trudno jest się pogodzić z jego „śmiercią”. Dla mnie prawdziwy Doctor „umarł” wraz ze śmiercią Dziesiątki.
Wiadomo, to serial i zawsze można do niego wracać, ale to już nie jest to samo, już jest inaczej. To tak jakby od nowa przeżywać życie, jak oglądanie starych fotografii... Trudno to wyrazić, ale to takie dziwne uczucie, że coś się skończyło, na zawsze. Ktoś był i odszedł. Dziwne, bo przecież to TYLKO serial, a jednak... może pora zacząć się leczyć ;)
Hmm ja zaczęłam oglądać serial od przygód 10 Doktora, potem co prawda obejrzałam 9 i 11 (wypadałoby sie cofnąć i dalej do pozostałych 8 Doktorów) Ale jednak sentyment do Tennanta został. Christopher grał świetnie, jego Doktor był lekko szalony, lekko tajemniczy (niby zawsze szeroko uśmiechnięty a jednak ma sytuacje w których widać zmęczenie i smutek po wojnie) . Matt jest troche dziwny.. taki obcy, co może i dobrze bo Doktor jest przecież obcym. Brak mu jednak tego czegoś. Czegoś co przyciągało tak jak w przypadku Christophera i Davida. Nie wiem czy chodzi tu o mimikę i sposób gry (który potrafił np w przypadku Davida doprowadzić do śmiechu albo łez, który potrafił zaciekawić, być z jednej strony taki obcy i ludzki za razem), czy o młody wiek- który powoduje,(w moim przypadku przynajmniej), że nie odbiera sie go jako istoty która niejedno już ma za sobą. Matt ma owszem swoje momenty ale jeszcze mnie nie przekonał jako Doktor (no ale ma pewnie jeszcze parę sezonów)
Temat ten poruszany był na forum drwho.pl przez wielu użytkowników m.in. tutaj http://drwho.pl/forum/viewthread.php?thread_id=76 zapraszam :)
Temat ten poruszany jest na forum filmweb przez wielu użytkowników m.in. tutaj http://www.filmweb.pl/serial/Doktor+Who-2005-199691/discussion/kto+lepiej+gra%C5 %82,1420462#post_5281437 title=
Wg mnie 2-3 reklamy starczą aby zachęcić internautów do odwiedzenia danej strony prawda?
Reklamy? Raczej ciężko tutaj mówić o reklamie. Podana strona jest dla fanów Doctora i jest tam masa rzeczy, które ich zainteresują. Strona nie jest stroną zarobkową itp. Tworzona przez fanów dla fanów serialu Doctor Who :)
Mój numer 1 to Doktor numer 9 - czyli Christopher Eccleston. Niby zagrał tylko w 13 odcinkach, ale podszedł mi bardziej niż Tennant, którego, owszem, lubię jako Doktora i to bardzo, ale jednak uważam, że do Christophera mu daleko, a przynajmniej "leathery one" nie przejadł mi się tak szybciutko jak "hyperactive one". No i jakoś bardziej wolę "Fantastic!" niż "Allons-y!". ;) :P
Gdybym miał stworzyć TOP 5 ulubionych Doktorów to wyglądałby on tak: 1. Christopher Eccleston 2. Tom Baker (Czwarty Doktor) 3. Jon Pertwee (Trzeci Doktor) 4. Richard E. Grant (niekanoniczny Dziewiąty Doktor ze "Scream of Shalka"), 5. Paul McGann (Ósmy Doktor).
O dokładnie jak powyżej."Moim" Doctorem jest i chyba będzie 9, mimo, że był w najmniejszej liczbie odcinków , najbardziej mnie przekonał i tak jak uwielbiam 10tego, tak zdecydowanie przegrywa z poprzednikiem.I o ile nic nie mam do samego Matta, o tyle 11 Doctor jakoś mi nie podchodzi, a Amy wprost nie cierpię, dlatego ciężko ogląda mi się nowe serie.