mam problem z tym odcinkiem.
Bo teoretycznie doctor przestal istniec i jakby zaczal istniec od nowa po tym jak Amy sobie go przypomniała czyż nie?
Tak więc czy to nie znaczy że wszystkie katastrofy którym on zapopiegł się wydarzyly?
To bez sensu przecież wszystko powinno być przez to odmienione.
On chyba nie przestał istnieć, tylko po "restarcie" nie rozbił się w ogródku gdzie spotkał małą Amy. A potem Pond "przypomniała" sobie przygody z przerwanej linii czasowej. Tak jakby były dwie linie czasowe. Jedna, gdzie Amy, i Doktor się spotkali, a druga, gdzie nie. I Amy z drugiej jakoby dostała też wspomnienia Amy z pierwszej. Czy coś :)
nie rozumiem. dlaczego niby nie spotkal tylko Amy?
Przecież teoretycznie powinien przestać istnieć.
Nie przestał istnieć. Były dwie linie czasowe, do pewnego momentu płynące jednakowo. Druga różniła się od pierwszej "wątkiem" spotkania Amy, i Doktora. A potem Pond jakoby zyskała wspomnienia z pierwszej linii. A dlaczego o to chodziło? Ja zrozumiałem, że podróże Doktora z Amy otwierały kolejne szczeliny. Nie poleciała z nim - kolejne szczeliny się nie pootwierały.
Mi sie nie podoba to rozumowanie.
Każdy kto został zapomniany tak jakby nigdy nie istniał na przykład Rory. To nie miała być inna linia czasowa tylko świat zaczął istnieć jeszcze raz. Doctor sie cofał do końca jakby swojego życia nawet przy łóżku Amy powiedział 'mogę sobie odpuścić dalesze przewijanie'
Źle się wyraziłem z tą "linią czasową". Chodziło mi o to, że za drugim razem historia Amy potoczyła się inaczej. A Doktor jest Władcą Czasu, i może nawet wkładać rękę do szczeliny (Było to w którymś z wcześniejszych odcinków) i nie zostaje wymazany jak Rory, czy ktokolwiek inny. A co do jego, niezmiernie mi się podobającej przyznam, przemowy przy łóżku małej Amy, to, jak mawia River "Zasada nr 1: Doktor kłamie" :)
Hmmm no tak.
Ale jakoś takie to tam jets naciągane jak dla mnie
No ale nie ważne :)
Ja tez tego tak na 100% nie ogarniam :) Napisz mi kiedyś wolnym czasem swoje wrażenia po pierwszym odcinku szóstej serii.
Okej. Dzis niestety nie oglądnę (boże nie wyobrażam sobie dnia bez doctora ale czasami trzeba) więc pewnie w piątek napiszę w takim razie :)
Pozwólcie, że zacytuję zaskakujące słowa Doktora: "Wszechświat jest duży. Ogromny, skomplikowany, niedorzeczny i czasami, bardzo rzadko niemożliwe rzeczy się dzieją. Nazywamy je cudami."
Gdzieś niedawno słyszałem, że scenarzyści ostatnio gubią nawet się we własnych pomysłach. Nasz Doktorek koresponduje już dość długo (zaraz 50 lat), więc twórcy starają się wymyślać coraz to nowsze i bardziej pokręcone historie. Trochę mi brakuje "prostych" i mniej "skomplikowanych" odcinków starszych serii. Mam nadzieję, że nadchodzący siódmy sezon będzie powrotem do korzeni i wraz z Amy odejdą również zbytnie zawiłości fabularne. :)