Szukałam po stronach zagranicznych, bo u nas bida, ale nic nie znalazłam. Kieruję do ludzi tu piszących pytanie - czy są jakiekolwiek informacje o dalszym kręceniu serialu Doktora Who? I czy dalej będzie grał ten cały Matt. Ja oglądam teraz odcinki specjalne 4 serii i nie wiem czy dam radę oglądać tego nowego aktora. Jak 9 i 10 Doktor przypadli mi do gustu (oooo... 10 szczególnie, idealny) to ten 11 mnie odrzuca... Zastanawia mnie też jeszcze jedna kwestia, czemu w dalszych seriach, nowy Doktor jakby zapomina o dawnym życiu, towarzyszach. Chciałabym np. zobaczyć jak wygląda życie Rose i jej pół-Doktora. Hm
BBC już potwierdziło, że będzie szósty sezon. O ile się nie mylę to Matt podpisał kontrakt na trzy sezony, co mnie bardzo cieszy, bo 11. jest moim ulubionym Doctorem. Do tego stopnia go polubiłam, że jak oglądam odcinki z 10. to ten denerwuje mnie tym swoim przepraszaniem, i chęcią ratowania każdego :D
Mam nadzieję, że nigdy więcej nie będzie Rose w DW, i że nigdy nie powstanie żaden spin-off z Rose i HD, który pewnie oglądałabym ze względu na Davida Tennanta. Jedyną postacią którą chciałabym jeszcze zobaczyć w serialu to Jack.
niestety po czwartym sezonie nie mogę na nią patrzeć :D a kiedyś ją naprawdę lubiłam.
Ja ją nadal bardzo lubię. W ogóle to ostatnio się naczytałam na necie mnóstwo opinii o tym jak to ludzie nienawidzą RTD i Rose, a jak bardzo uwielbiają nowy sezon. To ja się pytam w takim razie po co to w ogóle oglądali wcześniej? Trzeba było poczekać do tego "cudownego i fantastycznego" sezonu 5 gdzie nie ma już tak znienawidzonego RTD i postaci Rose. Ja przyznaję, że RTD miał wpadki i tragiczne odcinki (nie da się ukryć) ale nie pozwolę żeby te negatywy mi przysłoniły pozytywy. Facet przywrócił przecież ten serial do życia i dał nam 4 świetne sezony (patrząc na całokształt, oczywiście z wpadkami ale jednak - te się przecież zdarzają w każdym serialu!). Za to mu będę zawsze wdzięczna - smutne jest to, że ludzie tak łatwo zapominają. Ostatnio miałam okazję powtórzyć sobie sezony 1 i 2 i one po raz kolejny mi pokazały za co pokochałam ten serial.
Co do sezonu 5 to jest on dla mnie zbyt dziecinny, albo ja na niego po prostu za stara już (nastoletnie lata ma się już za sobą niestety) ale to już inna bajka. To tyle co chciałam powiedzieć.
Ja też swoje nastoletnie lata mam już daleko za sobą, a 5. sezon mi się podoba. To, że wolę 11. od 10, nie przepadam za Rose i drażni mnie skłonność RTD to zbytniej patetyczności, wcale nie znaczy, że nie lubię sezonów 1-4. Wręcz przeciwnie. Tamte odcinki oglądam tak samo często jak te z 5. sezonu.
RTD jestem wdzięczna za to, że przywrócił ten genialny serial i że dzięki niemu odkryłam Davida Tennanta i za "Midnight", jego jedyny naprawdę dobry odcinek. Jednego nie potrafię mu wybaczyć, to w jaki sposób odszedł 10.
Moim zdaniem RTD miał jeszcze klika dobrych odcinków prócz Midnight ale nieważne. Głównie chodziło mi tu o to, że ludzie pisali kiedyś jak to uwielbiają serie 1-4, że Rose jest fajna, że nie wyobrażają sobie lepszego Doktora niż David, że RTD też spoko a teraz nagle czytam jak CI SAMI ludzie mieszają z błotem te serie i wychwalają serię 5. No naprawdę przykro, szybko się zapomina (bo nie wierzę, że nagle odkryli jakie to tamte serie były beznadziejne, bardzo dziwne żeby aż tak zmienić nagle zdanie...). No ale widocznie takie czasy a ja po prostu jestem dziwna...
Czy coś złego jest w byciu "dziwnym", bo ja nie sądzę. Ale prawda jest taka, że większość ludzi wypowiada swoje opinie bardzo pochopnie, np. to, że 11. jest kiepskim Doctorem bo jest brzydki. Po prostu ręce mi opadają gdy to czytam. A jeszcze bardziej wkurzam się gdy ktoś to pisze jeszcze przed obejrzeniem choćby jednego odcinka. Nie widzę nic złego w zmianie zdania na temat lubienia czy też nie lubienia jakieś postaci. Mi też się kiedyś wydawało, że nie może być lepszego Doctora niż 10. zmieniłam zdanie po drugim odcinku piątego sezonu. Wolę 11. bo bardziej odpowiada mi jego osobowość. Pisanie, że sezony 1-4 były beznadziejne, gdy wcześniej twierdziło się co innego, jest dla mnie równie bezsensowne jak ocenianie 5. sezonu po wyglądzie Matta (z czym nie raz się już spotkałam).
RTD miał więcej dobrych odcinków, ale akurat "Midnight" jest jedynym który uwielbiam bez jakichkolwiek zastrzeżeń.
Nie mówię, że nikt nie ma prawa do zmiany zdania ale jeśli już ktoś musi to wolałabym bez popadania w paranoje i z kulturą jakąś. Jak widzę wpis że poprzednie sezony przy 5 (który jest jeszcze niepełny więc na takie porównania to chyba jeszcze za wcześnie) były straszne i jak ja mogłam/mogłem to oglądać w ogóle i RTD to debil (czy też inny rzeczownik) to mi ręce opadają. Szczególnie, że wcześniej pisali coś całkiem innego. No już nieważne bo się bez potrzeby denerwuje tylko.
Dodam jeszcze, że RTD miał oczywiście słabe odcinki i skłonności do patosu ale mu to wszytko wybaczałam bo to po prostu nadal był dobry serial. Wybaczyć mu nie mogę jedynie speciali po 4 serii. Sam powiedział, że się wypalił i potrzebuje odpoczynku (po 4 latach i 3 serialach jestem w stanie to zrozumieć), po co więc na siłę pisał te odcinki? Każdy z nich z osobna i wszystkie razem były jak dla mnie straszne. Jedynie Planet of the Dead jako tako. Po co nam był jednak Master z mocami z Herosów, szalony Doktor na Marsie i emo-Doktor wypłakujący się Wilfowi na ramieniu? No ja się pytam po co? RTD powinien był skończyć na Journey's End, no ale cóż... może z czasem i to mu kiedyś wybaczę...
Teraz jak tak o tym myślę to chyba dochodzę do wniosku czemu ludzie tak polubili serię 5 (chociaż i tak mnie dziwi, że praktycznie nie ma opinii negatywnych. Może jak euforia minie i spojrzą na to z dystansu to się zmieni). Polubili bo jest taka "lekka, łatwa i przyjemna" w porównaniu do tych ciężkostrawnych odcinków którymi nas ostatnio uraczył RTD. Tak myślę, ale czy to znaczy że ta seria jest dobra? Dla mnie nie (dla innych jak widzę tak) bo jest skierowana do młodszego odbiorcy (sam Moffat powiedział, że to serial dla 8-latków) i ja nie czuję się już targetem niestety.
Nie wiem gdzie spotkasz się aż z tak wielką krytyką sezonów RTD, ja wypowiedzi innych na temat serialu czytam tylko na tym portalu i na forum DW. Nawet jeśli spotykam się z negatywnymi opiniami na ten temat to tylko jak odpowiedź na pełną jadu i często zupełnie nie uzasadnioną krytykę 5. sezonu. Jeżeli komuś się nie podoba to co robi Moffat, albo jest zbyt sentymentalny i nie może się przyzwyczaić do nowego, to albo niech nie ogląda lub po prostu przeczeka aż opadną mu emocje. Ja tak robię. Wielokrotnie przerywałam oglądanie jakiegoś serialu i wracałam do niego po jakimś czasie albo i nie wracałam.
I z twórczości RTD głównie są krytykowane trzy ostatnie odcinki, w których naprawdę przeszedł samego siebie.
Nie mam pojęcia jaki naprawdę jest target Moffata, bo wbrew jego słowa nie są to 8-latkowie, zresztą widać to od pierwszego odcina :D Moff nie raz w wywiadach mówi różne rzecz tylko dla odwrócenia uwagi, albo z jakiegoś tylko sobie znanego powodu.
5 sezon nie jest aż taki "lekki, łatwy i przyjemny" ani dziecinny.
"Nie wiem gdzie spotkasz się aż z tak wielką krytyką sezonów RTD" --> na świecie są tez inne strony, nie tylko polskie i wierz mi że ludzie potrafią być brutalni, chociaż na polskim forum tez nie trudno znaleźć narzekania ale nvm.
"pełną jadu i często zupełnie nie uzasadnioną krytykę 5. sezonu." --> takiej opinii jeszcze nie czytałam, chyba że z jakiegoś powodu chodziło ci o mnie, ale nie sądzę bo ja u siebie jadu i nieuzasdaninej krytyki nie znajduję.
"Jeżeli komuś się nie podoba to co robi Moffat, albo jest zbyt sentymentalny i nie może się przyzwyczaić do nowego, to albo niech nie ogląda lub po prostu przeczeka aż opadną mu emocje." --> nie wiem czy to do mnie, czy tak ogólnie czy o co chodzi...
"I z twórczości RTD głównie są krytykowane trzy ostatnie odcinki, w których naprawdę przeszedł samego siebie." --> tu się zgadzam.
"Nie mam pojęcia jaki naprawdę jest target Moffata, bo wbrew jego słowa nie są to 8-latkowie, zresztą widać to od pierwszego odcina." --> a mogę zapytać w którym miejscu to wdać? ja nie zauważyłam.
"Moff nie raz w wywiadach mówi różne rzecz tylko dla odwrócenia uwagi, albo z jakiegoś tylko sobie znanego powodu." --> odwrócenia uwagi od czego? Od sezonu? No to chyba nie zbyt dobra taktyka, a jeśli nie wie co mówi to nie świadczy o nim dobrze (bez obrazy - bo ja myślę że on dokładnie wie co mówi).
"5 sezon nie jest aż taki "lekki, łatwy i przyjemny" ani dziecinny." --> to Twoje zdanie i ok, ale ja tak go odbieram i żeby nie było to widziałam jak dotąd wszystkie odcinki. Zaraz mi napiszesz, że skoro mi się nie podoba to nie powinnam oglądać a jeśli to zrobię to zaraz ktoś odpisze, ze nie powinnam krytykować czegoś czego nie oglądam - błędne koło. Daje więc tej serii szansę i postanowiłam zobaczyć całość bo ciekawa jestem jak Moffat napisze finał. Na razie mam jednak o niej zdanie jakie mam, chyba mam prawo, prawda? Świat na tym polega, ze są różne gusta i guściki, no i o tym się podobno nie dyskutuje. Ty wolisz 11 Doktora i nową serię a ja wole nr. 10 i stare serie no i tyle. Nikt tu nikogo nie przekona i nawet nie miałam takiego zamiaru. Mówię tylko ogólnie co myślę, Mam podać jakieś argumenty? To chyba nie to miejsce...
"pełną jadu i często zupełnie nie uzasadnioną krytykę 5. sezonu." --> takiej opinii jeszcze nie czytałam, chyba że z jakiegoś powodu chodziło ci o mnie, ale nie sądzę bo ja u siebie jadu i nieuzasdaninej krytyki nie znajduję.
To nie było do Ciebie, bo gdyby tak było to w ogóle bym tutaj nie dyskutowała z Tobą, tylko zwyczajnie bym zignorowała. Każdy ma prawo do własnego zdania i zresztą nie ma zamiaru nikogo przekonywać do własnego.
Wolę 11. ale nie napisałam, że wolę nową serię. Lubię ją i nie oceniam i nie porównuję do starych, bo to nie ma sensu. Dla mnie i tak na razie najlepszym sezonem jest 4. DW traktuję jako całość. Nie jestem ani fanatykiem Moffata ani jakimś wielkim przeciwnikiem RTD. Chyba jestem za stara na takie podpadnie w skrajności.
Ja się też jakąś fanatyczką nie czuje i nikogo do niczego przekonywać na siłę nie zamierzam :P mówię tylko co myślę i tyle :P
a co do nie porównywania tej serii do poprzednich to myślę, że to dobry pomysł. Najlepiej chyba będzie jak będę traktowała tą serię jako coś osobnego. Tak sądzę.
No i nie w temacie - irytuje mnie ten nowy FW, jest jakiś kosmiczny i mniej czytelny niż poprzedni. Ja chyba po prostu jestem stara i nie lubię zmian XD
To ja jeszcze dodam, że Moffat mówi wprost o tych ośmiolatkach - RTD też wielokrotnie wspominał, że dla niego najlepszą oceną odcinka jest to, czy w poniedziałek rano dzieci rozmawiają o nim w szkole i bawią się w Doctora na placu zabaw. Więc target się chyba tak bardzo nie zmienił...
DW to od zawsze był serial skierowany do dzieciaków ale nie zmienia to faktu, że w seriach 1-4 było dużo elementów które były kierowane (przemycane) do trochę starszej widowni i im właśnie się podobały. Moim zdaniem w sezonie 5 jest tego znacznie mniej, o ile w ogóle coś jest (jak na razie) ale rozumiem, że nie 8-latkom takie coś też się spodobać może.
Ja miałam tą przyjemność (?) oglądać pierwszy odcinek serii 5 z moją 11-letnią siostrzenicą i jej młodszym bratem. Byli zachwyceni. Doktor jako 'wymyślony przyjaciel' małej dziewczynki, pękniecie w ścianie którego dzieciaki sie boją, plucie jedzeniem (super), gadające oko. No po prostu bawiły się świetnie (a ja w środku sie strasznie nudziłam) więc odcinek spełnił swoje zadanie - trafił do targeta. Nie dziwcie się więc, że uważam że ten sezon jest bardziej dziecinny niż poprzednie. Im dalej tym więcej takich elementów nastawionych na dzieci. Kulminacją jest chyba Beast below (wierszyki, podłoga która się otwiera i cie pochłonie jeśli będziesz 'niegrzeczny'. Smiley którego się należy bać...). No ta... one sie boją, ja się nudzę.
Ooo, ja też oglądałam początek piątej serii z moimi siostrzeńcami. Byli zachwyceni. I nie widzę w tym nic złego.
Sama obejrzałam 'The Eleventh Hour' już dobre kilkanaście razy i uważam, że to jeden z lepszych odcinków od 2005 roku. W ogóle mnie nie nudził, mimo że trwał 20 minut dłużej od standardowego. A plucie jedzeniem w wykonaniu Matta... Cóż, było cudowne.
Właśnie za to najbardziej cenię Stevena Moffata - bierze najprostszy element codziennego życia i przerabia go na coś dziwnego, niezwykłego i przerażającego, nie tylko dzieci. Zgubienie mamy, potwór pod łóżkiem, wymyślony przyjaciel, ciemność, kurz wirujący w promieniach słońca, pęknięcia w ścianach, potwór, który zaatakuje, gdy się na niego nie patrzy. Klauny, z ich namalowanym sztucznym uśmiechem też są przerażające dla wielu ludzi - a to chyba do klaunów właśnie nawiązywały Smilery.
Czy Twoim zdaniem fragment z Amy, która chce przelecieć Doctora, nie był skierowany do starszej widowni? Tak samo - całe "Cold Blood" było bardzo poważne, nie wiem, czy pokazałabym je siostrzeńcom. Ta rozdzierająca serce rozpacz Amy po stracie Rory'ego... Zdecydowanie nie dla dzieci. Podobnie w "Amy's Choice" - dziewczyna się zabija, bo nie chce żyć bez ukochanego. Dla dzieci? Nie sądzę. Cały odcinek "Victory of the Daleks" - dość nudny dla dzieciaków nieznających historii. Druga wojna światowa to chyba w ogóle nie jest temat dla ośmiolatków.
No. Dla mnie piąta seria w ogóle dziecinna nie jest.
Nie mówię, że jest TYLKO dla dzieci ale odbieram ją tak, że jest bardziej skierowana do dzieci niż poprzednie, które były TAKŻE dla dzieci ale i dla starszych (więcej tam znajduje takich elementów dla starszych osób niż tutaj). No trochę zamotałam ale chyba wiadomo o co chodzi. Poza tym ta seria jest dla mnie trochę wtórna, jakby to już wszystko kiedyś było ale lepiej - jak pożegnaie ze wszystkimi w The end of time, w Journey's end było to samo ale lepiej. Tutaj jakoś no oglądam bo oglądam ale nie czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek - jak to było kiedyś. Wcześniej przeżywałam z postaciami wszystkie wzloty i upadki a teraz to moja reakcja wygląda jakoś tak: ee.. no dobra, whatever. No nie trafia to do mnie jak kiedyś i tyle.
No i teraz tak:
Czy Twoim zdaniem fragment z Amy, która chce przelecieć Doctora, nie był skierowany do starszej widowni? ---> no powiedzmy ale i tak był bardzo grzeczny, dzisiejsze dzieciaki już nie takie rzeczy widziały w tv, no więc nie był moim zdaniem jakoś wyjątkowo tylko dla starszych osób.
Tak samo - całe "Cold Blood" było bardzo poważne, nie wiem, czy pokazałabym je siostrzeńcom. ---> nie było jakichś brutalnych scen. Trochę poważniej było i ten odcinek akurat nawet mi się podobał ale dzieciaki tez mogą się z niego dużo nauczyc, to całe gadanie o potrzebie bycia lepszym czlowiekiem, lepszym niż nasi poprzednicy... i dzieciak który mówi, ze rozumie to. Czy inne dzieciaki oglądając to nie poczują tego samego? Taki chyba był cel.
Ta rozdzierająca serce rozpacz Amy po stracie Rory'ego...i Zdecydowanie nie dla dzieci. ---> dlaczego? Dzieciaki powinny oglądać tylko wesołe sceny? Przy tej całej masie filmów i seriali w których mordują się z zimną krwią (i z którymi dzieciaki na pewno maja kontakt) jak raz zobaczą jak ktoś dla odmiany rozpacza po czyjejś śmierci to im na pewno nie zaszkodzi.
Podobnie w "Amy's Choice" - dziewczyna się zabija, bo nie chce żyć bez ukochanego. Dla dzieci? Nie sądzę. ---> zabrzmiało to prawie jak Romeo i Julia, ale pokazali to tak że ona po prostu wybrała czego chce, zdecydowała się na Roriego - swojego narzeczonego. Postanowiła obudzić się z tego snu w którym jego nie ma. Nie było więc to jakieś potwornie nie dla dzieci (to już Matrix gorszy). One nie są przecież głupie, wiedzą o co chodzi. Nie dla dzieci to by było (albo przynajmniej nie odpowiednie wnioski by z tego wyciągnęły) jakby powiedziała 'a niech tam Rory umiera, teraz mogę uciec w siną dla z Doktorem i być wolna od tego niewygodnego -narzecznego'.
Cały odcinek "Victory of the Daleks" - dość nudny dla dzieciaków nieznających historii. -> ten da mnie tez był nudny akurat :P ale dzieciakom by sie mogły spodoabć Daleki jako Power Rangers!
Druga wojna światowa to chyba w ogóle nie jest temat dla ośmiolatków. --> może dla 8-latków nie ale już dla 12- latków owszem. Znam nawet takiego który się interesuje uzbrojeniem z tamtego okresu. ;)
No i powtarzam - nie zamierzam nikogo na siłę przekonywać, ze ta seria jest bardziej dziecinna niz poprzednie. Po prostu JA JĄ TAK ODBIERAM. Tyle :P
akurat szalony Doktor na Marsie był dla mnie fajnym motywem, pokazało to wypalenie bohatera i uzasadniło jego odejście - popadł w pychę i sam się sobie nie podobał
Motyw był znakomity, ale niestety RTD całkowicie zmarnował jego potencjał. Przynajmniej moim zdaniem. Po WoM w finale miałam nadzieję zobaczyć szalonego Doctora, który nie radzi sobie z własnym sumienie, odpowiedzialnością za własne czyny. Nie przypuszczałam, że zafundują mu depresję i że aż tak bardzo będzie się użalał nad własną osobą ;/
Ja też KIEDYŚ lubiłam Rołz. Jednak końcówka czwartej serii bardzo zepsuła tą postać. Wcześniej uważałam ją za głupią, ale nieszkodliwą. Teraz jej nie znoszę. Niepotrzebnie wracała.
Co do Matta - mam nadzieję, że będzie grał Doctora jeszcze bardzo bardzo długo. Podpisał umowę z BBC na 3 sezony, ale z opcją przedłużenia na 5. Moim zdaniem jest genialnym Jedenastym. Ma fantastyczny charakter. Dziesiąty jest w porównaniu z nim spokojny i momentami niemal nudny, niestety. Chociaż wciąż go uwielbiam.
Zarówno Moffata, jak i Matta uważam za geniuszy. Ten serial potrzebował takiej odmiany, bo styl RTD już mnie zmęczył.
Zaczęłam oglądać piaty i zmieniam powoli zdanie o nowym Doktorze. Trudno mi się przyzwyczaić ale taki urok serialu, że się wszystko zmienia. Dziewiąty doktor też był niesamowity i taki trochę oschły, dziesiąty był naprawdę najlepszy - moim zdaniem i na pewno nie nudny :). W tym temacie jednak mi chodziło o to, że trochę mnie martwi że pewnie nie będzie żadnych odnośników do dawnego życia doktora, tak jakby tamto życie już nie istniało. W prawdzie mówił, że jak się zmienia to wszystko praktycznie się w nim zmienia i ta dziesiąta wersja była do siebie bardzo przywiązana. Chciałabym po prostu chociaż jeden odcinek, w którym odwiedza, wspomina, podgląda swoich starych towarzyszy. Bo to aż nienaturalne, że nagle przestają od tak sobie istnieć. Idę oglądać :). A tak poza tym jeśli Matt ma umowę na 3 lub o la boga, 5 sezonów to Doktor who zagości na ekranach jeszcze długo, w końcu jeszcze 3 reinkarnacje(hmmm jak to tak nazwać można..). Super. A no i mimo wszystko jestem ciekawa, jak się potoczyło życie pół - Doktora i Rose. Znowu naginając temat, mam takie wrażenie, że to wszystko mogło być już w jego głowie, myśl by pozostawić coś Rose. Sam pewnie wiedział, że długo mu ta śliczna buźka nie zostanie, a kolejna zmiana wyglądu to chyba jednak dla człowieka jakby pokochanie nowej osoby. Zgadzam się z jedną z osób przede mną, że niektóre odcinki pachniały patosem, ale nie było źle. Niektóre jak "girl in a fire place", "unicorn and the wasp" i moje ukochane"blink" były niesamowite. Ale się rozpisałam... wiem jedno, uzależniłam się od tego serialu i chyba nie polubię żanego doktora tak jak Tennanta.
No, ja już wolę Jedenastego. ^^
I wcale nie jestem ciekawa, jak wygląda życie Human Doctora i Rołz. Zresztą - Billie powiedziała, że raczej nie wróci do serialu. "Ten statek już odpłynął", że zacytuję.
Doctor nigdy nie robił tak, że odwiedzał swoich starych towarzyszy. Oni odchodzą, a on żyje dalej. Gdyby teraz postanowił nagle wszystkich ich odwiedzić (a przypominam, że serial trwa trochę dłużej niż od 2005 roku), to trzeba by chyba zrobić oddzielną serię na ten temat. Dziesiąty pożegnał się ze swoimi przyjaciółmi na koniec czwartego sezonu - wystarczy.
A odniesienie do poprzednich wcieleń było już w pierwszym odcinku. Za to w 'Cold Blood' Doctor dopomina się selera! XD
No, gdyby Doctorowi zmieniał się tylko wygląd, to pół biedy. Ale on za każdym razem ma też zupełnie inny charakter. I obawiam się, że Jedenaste wcielenie nie byłoby tak zachwycone Rołz... Ciekawe, jak by zareagowała, gdyby Doctor kazał jej się zamknąć. ;D
Doctor nie jest sentymentalny i nie odwiedza swoich dawnych towarzyszy. Zapomina o nich. W odcinku "School Reunion" Sarah Jane właśnie o to miała do niego pretensje. Ani Dziewiąty ani Dziesiąty nie wpadł na kawę do Peri Brown ani nie dzwonił do doktor Grace Hallowey co tam u niej słychać. Jeżeli już kogoś spotka, to przypadkiem albo zostanie przez niego wezwany. Skoro nie robiły tego jego poprzednie dwie reinkarnacje to byłoby to bardzo dziwne gdy zrobił to Jedenasty. Nawiązań do poprzednich żyć było już kilka, chociażby hologram z jego wszystkimi wcieleniami, karta biblioteczna Pierwszego czy też seler Piątego.
Czasami jest mi wręcz tych 'porzuconych' postaci - wiem, że to jedynie fikcja, ale i tak mi się serce kraja, kiedy pomyślę, jakie fantastyczne życie prowadzili i je utracili :(
Co do piątego sezonu, po pierwszym odcinku bylam zachwycona, a od kilku ostatnich epizodów czuję jakiś niedosyt. Coś mi nie gra w fabule i nastroju. Uwielbiam nowych bohaterów - Amy, Rory'ego, pokochałam Jedenastego na równi z Dziesiątym i Dziewiątym, ale czegoś mi tu brakuje. Jakoś bardziej przejmowałam się poprzednimi sezonami..
Teraz zastanawiam się jedynie, co się stanie z Amy..
PS Co do End of Time, nie mogę wybaczyć RTD zatracenia się optymizmu i radości życia Dziesiątego. 'I could do so much more. SO MUCH MORE!' było niesamowicie przybijające i ta zmiana charakteru nie wyszła na dobre... Aczkolwiek jeszcze bardziej uczłowieczyła Doktora.
Rose jak Rose, ale kolejne spotkanie z Jackie? tylko nie to! ;D
tęskno mi za Dziesiątką. Za jego gadaniem jak najęty kiedy tylko na coś wpadnie, za gadkami pełnymi patosu, za nawiedzonym "HA!" i "Allons-y", które w pewnym momencie zaczęło mnie śmieszyć właśnie dlatego, że padało co chwila.
Jedenastka już mnie tak nie boli, nawet go czasem lubię, jednak naprawdę wolałam starsze sezony. Częściej się śmiałam, częściej wzruszałam.
Amy sobie poradzi, dzielna jest. Tylko niech zostanie z nami jak najdłużej.
A End Of Time rzeczywiście było ewidentnym postawieniem wszystkiego, czego dowiedzieliśmy się przez trzy sezony o Dziesiątym na głowie.
Kurczę, tak, jak wspominamy teraz Dziesiątego, to już absolutnie zrobiło mi się tęskno i smutno :( Z jego tekstów jeszcze przypomniałabym 'Okey-Dokey'. Ach, i ten skuterek! Drugi sezon był cudowny, przed oczyma mam teraz odcinki i chciałabym przeżyć takie chwile jeszcze raz, ale bez Davida to nie to samo..
Dziesiąty był mi najblizszy, mam w sobie wiele z jego wariactw i czuję, jakbym utraciła bliską osobę. Poważnie.
Chcialabym, żeby kiedyś Doktorowie się spotkali - tzn. opisanoby nieznaną dotąd przygodę Dziesiątego, którą przeżywa wraz z następnym wcieleniem. Ach, to by była rozkosz dla duszy! :D
(odpowiadam na pierwszą wiadomość, bo odniosłam się do kilku osób i nie wiem pod kogo podczepić odpowiedź XD)
Jak najbardziej zgadzam się z Aniką, też mnie irytuje ta nagła krytyka RTD i poprzednich serii, chociaż teraz już tego tak nie widać, jak na samym początku 5 serii. Bo mimo wszystko, przeglądając zwłaszcza angielskie fora wydaje mi się, że jest jednak spora część osób, która się tą serią zawiodła :P Może to wina odcinka o Sylurianach, który wiele osób określa jako nudny, odgrzany placek (ja tak nie sądzę, ale dobra). Na samym początku 5 serii, a nawet jeszcze przed emisją nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że po prostu modnie (lans, lans!) było napisać "umarł Doktor, niech żyje Doktor!" i przy okazji pojechać trochę po RTD i starych seriach za to jakie to one nie były angstowe (a jakże, oczywiście, że były, i dzięki temu między innymi były takie świetne, po prostu RTD często pod koniec z tym angstem przesadzał i wszystkich już to zmęczyło) i napisać jak bardzo powiało świeżością od nowej. Rose przy okazji też się dostawało.
Poza tym to mnie też ani trochę nie interesuje co robią Rose i Human Doktor i mam nadzieje, że ich już nigdy więcej nie zobaczymy. To był chyba jeden z najgorszych sposobów zakończenia wątku Rose, nie wiem dlaczego nie mogli zostawić jej w spokoju po Doomdsay, jeśli nie mieli lepszego pomysłu na nią. Co nie zmienia faktu, że ja Rose z 1 i 2 sezonu nadal strasznie lubię, a już na pewno bardziej lubię ja od Amy. Na dzień dzisiejszy w każdym razie. Amy jest po prostu jakaś dziwna. I nie, nie chodzi o to, że jest wariatką, coś po prostu nie wyszło im w konstruowaniu tej postaci, jest niespójna i nieprzekonywująca i mam nadzieję, że to szybko naprawią. Dziwna (w sensie cechy osobowości) to ona była w 1 odcinku, kiedy autentycznie zachowywała się jak ktoś, kto ma trochę nie pokolei pod sufitem i to było super. Później to gdzieś znikło. Do niedawna jeszcze budziła raz na jakiś czas moją sympatię, ale po ostatnim odcinku o Sylurianach to po prostu eh i czarno to widzę :P Zwłaszcza, że teraz dodatkowo będzie mnie irytował brak Rory'ego, który ostatnio ratował swoją ciapowatą osobą relacje Doktor/towarzysze.
A Jedenasty jest oczywiście świetny i wspaniały, oby jak najdłużej został Doktorem.
Jedenasty Doktor jest INNY, nie wiem czy lepszy czy gorszy. Dziewiątego ubóstwiałam i dziesiątego... aaa... Ale życie Doktora idzie dalej nie może stać w miejscu(hmm no wiem, że to postać fikcyjna, ALE...). Postać AMy jest nawet ciekawa, wnerwia mnie tylko, że jakoś zawsze NIBY przypadkiem, ona wszystko wie, udaje jej się wszystko, jest taka genialna, niby zwykła a wszystko wie. Nie mogę się doczekać kiedy rozwinie się wątek z River Song, ale z tego co wydedukowałam, to ona chyba będzie jeszcze ze starszą wersją Doktora, sama nie wiem... Generalnie dla mnie postać 10tego była genialnie napisana, zagrana a on był taki - patosowy ale to było zabawne. I to, że kochał Rose to nie ma co do tego argumentów, ale sam Doktor musi po każdej regeneracji zapominać o uczuciach i reszty towarzyszy, bo myślę, że takie wspomnienia mogły by mieć destruktywną moc.
Dla mnie human-doktor - Rose to było najlepsze rozwiązanie dla niej, dla niego nie do końca. CHociaż chciałabym chociaż zobaczyć co oni robią ;p minuta w odcinku, ale właściwie bez tego też serial jest niesamowity. Ciekawe czemu doktor tak polubił swoje dziesiąte wcielenie, ale już jedenaste jest w pełni zadowolone.
A wyjaśni się w dalszych odcinkach (ja doszłam do 6), czemu Amy nie pamięta tego wszystkiego co się zdarzyło w Londynie(najczęściej w Święta of course...) ?
Lubię tak posłuchać opinii innych Doktoromaniaków.
"A wyjaśni się w dalszych odcinkach (ja doszłam do 6), czemu Amy nie pamięta tego wszystkiego co się zdarzyło w Londynie(najczęściej w Święta of course...) ?"
W odcinkach o Aniołach wyjaśnili przecież, że to przez szczeliny. Tzn. co wpadnie w jedną z nich, to zostaje wymazane z historii, czyli i z pamięci, tak jakby nigdy nie istniało. Tylko ktoś taki jak Doktor (podróżnik w czasie i przestrzeni) jest w stanie pamiętać coś, co wpadło w szczelinę. Mam nadzieję, że nic nie pokręciłam.
Kiedyś pod filmikiem na youtube przeczytałam czyjś komentarz, że NIE widział w ogóle poprzednich serii (ani nowych ani starych) ale to bardzo dobrze i nie zamierza ich oglądać nigdy bo ta jest tak fantastyczna, ze poprzednie na pewno były tragiczne. Serio. Nie chce też znać innych Doktorów bo ten jest najlepszy na świecie. Także serio. Nie wiem jak tak można mówić jeśli sie nie widziało nic z poprzednich sezonów, no po prostu ręce mi opadły... serio, serio.
Ha, też czytałam podobną opinię. Czasem faktycznie można się załamać, niektórzy ludzie chyba nie wiedzą, do czego służy im mózg.
Cóż, jak dla mnie mogliby robić kilka seriali naraz - jeden z Dziewiątym, drugi z Dziesiątym, trzeci z Jedenastym :D
Brak Rory'ego już mi doskwiera, ale zobaczymy.
Cieszę się za to, że producentom (?) udaje się za każdym razem wybrać tak FANTASTYCZNEGO Doktora. W każdym z trzech wcieleń jest tyle pozytywnej energii, mają odmienne zachowania czy myśli, ale i tak wszystkich pokochujemy. I właśnie za to uwielbiam ten serial!
PS Notabene forum odżyło ostatnimi czasy, wielce mnie to cieszy. Mam jednak pytanie - istnieje jakieś polskie forum fanów Doktora?
Istnieje. Kiedyś dawno temu byłam tam stałym bywalcem ale po 4 serii serial miał przerwę i ludzie się rzadziej udzielali więc ja też, potem wakacje, potem, że tak powiem zapieprz na uczelni itp. no i nie zaglądałam tam. Inni chyba jednak tak, a ja już wypadłam z obiegu :/
http://drwho.pl/news.php
lapkaKot --> jeśli chcesz dowiedzieć się co u HD i Rose to zawsze pozostają Ci opowiadania fanów i filmiki na youtube (trochę ich jest a niektóre naprawdę świetne). To nie to samo co serial ale zawsze coś. Ja tam myślę, że doskonale spełniają swoją rolę, nieźle się można naczytać i naoglądać. ;)
No cóż ja wchodzę na forum regularnie i muszę przyznać, że owszem wraz z rozpoczęciem 5 serii odrzyło.
No i jest jeszcze wspaniały blog <a href="http://www.whomanistyka.blogspot.com>www.whomanistyka.blogspot.com</a> na którym znajdują się wszystkie newsy o DW
(zarówno serialu jak i aktorach) ;)
No i jest jeszcze wspaniały blog www.whomanistyka.blogspot.com ,
na którym znajduje się wiele informacji zarówno o serialu jak i aktorach ;)
Tak, tak, forum na http://drwho.pl/forum/index.php na początku serii wróciło do dawnej świetności, teraz jest z tym różnie, ale nie jest źle (chociaż na pewno nie tak jak za czasów 4 serii). Zdaje mi się, że sporo osób jednak nie przetrawiło odejścia Tennanta ;) A użytkowników niby ponad 1000, pff :P
Dorka, buziaki! :) Dzięki za komplement. :)
A co do Jedenastego i nowej serii - już się nie będę wypowiadać, bo jestem FANATYCZKĄ. ;D
I jeszcze na kogoś nakrzyczę. Znowu.
Ale się rozkręciliśmy :). I mam tak samo, że nie czekam z utęsknieniem na kolejne odcinki 5 sezonu, chociaż odcinek 7 mnie bardzo zaciekawił, bo był właśnie inny. Poza tym serial musi też trafiać do młodszej widowni, by ją sobie POZYSKAĆ, co nie. Starsi już wiedzą czego mogą się spodziewać a nowych trzeba zachęcić :). Uwielbiam Ecclestona, Tennanta a jak znajdę czas to poszukam starych części. Nowy Doktor musi się zaaklimatyzować u niektórych w głowach:D
Hmm a w ogóle tak sobie uświadomiłam, że ten czasozjadacz co się z wyrwy wyrwał, to ostatecznie przekreślił możliwość nawet spotkania jego dawnych przyjaciół. Bo ich albo nie ma, albo nawet nie wiedzą, że uczestniczyli w jakiś wydarzeniach. Idealnhy motyw by Doktor o nich nie wspominał i nie odwiedzał ich ani oni jego. Ale dalej myślę, o tej River Song...
River Song mnie ciekawi i fascynuje - zastanawiam się, czy faktycznie producenci posuną się i dadzą kogoś starszego - za parę(naście?) lat, gdy Smith straci ochotę do grania Doktora, aktorka wcielająca się w River może być wiekowa, a zapewne zechcą dopasować ich wiekiem ;P
Poza tym, oglądałam niedawno skecz z Rowanem Atkinsonem i, uwaga, Hugh Grantem jako Doktorem, gdzie jako ostatnie wcielenie zmienia się w kobietę :P To by było wcale ciekawe rozwiązanie, nie uważacie?
Och, i mam nadzieję, że w końcu Doktor będzie rudy! :D
Ohh to o czym mówisz to :"Doctor who and the curse of fatal death" i nie jest to skecz tylko odcinek specjalny ze scenariuszem autorstwa Moffata. Swoja drogą genialny zresztą :D
- kolejna rzecz, za która kocham tego gościa ;)
Moja pomyłka, dzięki za uświadomienie mnie :P
ach, po raz kolejny śmmieję się i śmieję. Toż to mistrzostwo! :)