5 to już przesada. Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanyn
Dokładnie, uwielbiałam ten serial ale ostatni sezon sprawił, że straciłam serce. W zasadzie był nudny, nic się absolutnie nie działo, w kółko tylko absztyfikanci Mary i jej to zaloty , to próby ich spławienia..
Dawno się tak nie umęczyłam, obejrzałam raczej z wierności niż z chęci..
niestety ja też czuję sie zawiedziona
pierwsze 3 sezony bardzo dobre
4 jest nudny jak flaki z olejem, bohaterowie zrobili się płascy, mają wydumane problemy...
serial ratuje scenografia, kostiumy i genialna M. Smith, dla jednego jej zdania warto ogladać kolejne odcinki ;)
może twórcy uratują produkcję w 5 sezonie, bo wstyd upaść tak nisko po 3 znakimotych częściach
Nie rozumiem twych zastrzeżeń moja droga. Serial ten pokazuje jak zmieniało się pewne środowisko(tu angielskie sfery wyższe) cała akcja jest temu podporządkowana(chociażby perypetie lady Róży MacClare). Nie za bardzo rozumiem też tych wydumanych problemów czyżby żałoba po ukochanym czy ukochanej była wydumana a może wątpliwości Toma( w pamiętnikach mojego pradziadka, który wiódł podobne życie jak bohaterowie Down tylko tyle że we Francji i nie miał aż takich włości wyczytałem że wiele arystokratek uciekało ze służącymi i często rodziny próbowały tych ludzi przerobić na pełnokrwistych błękitnych co różnie się kończyło) lub czy wydumane są dążenia Roberta, których chciałby znowu zarządzać włościami. Co do "płaskości" to nie podoba mi się tylko to że fabuła idzie tu bardziej w kierunku Mody na sukces, czy Dynastii niż w kierunku powieści sióstr Brontë czy Henrego Jamesa. Zgadzam się co do strojów i scenografii chciałbym żeby kobiety i mężczyźni znów się tak ubierali( a nie jak jacyś kloszardzi), ale to tylko pobożne życzenia głupca moja droga, ale któż mi zabroni śnic i marzyć?
Lubię postać Mary, jednak jej lodowatość i angielska flegma przekracza wszelkie granice. Nie trafiło do mnie jak przeżywała żałobę po mężu, nie przekonuje mnie jako matka. Dobrze że przynajmniej zaczyna się interesować zarządzaniem DA. Jej postać robi się płaska i nijaka.===== SPOJLER------ Ratuje sytuację pojawienie się dwóch nowych "wzdychaczy", choć to trochę tak na siłę.
Natomiast Tom jest nadal sympatyczny, skromny i wycofany. Zauważ,że często podkreśla jak bardzo kochał Sybil i mówi to w sposób ciepły, prawdziwy. Jego relacje z córeczką są też o niebo lepsze niż Mary z synkiem.
Tak, to prawda ,że zmienia się podejście do życia arystokracji, normy moralne zaczynają się rozciągać. Przykładem może być =====SPOJLER==== romans i chęć poślubienia czarnoskórego muzyka przez arystokratkę ( co nie zostało zrealizowane ale było naprawdę blisko) czy ciąża Edith. Niemniej pokazane jest to bez pazura, bohaterki nie walczą o swoje szczęście, godzą się biernie na decyzje otoczenia i robią biedne minki. Że tak powiem "większe jaja" ma służba, są bohaterami z krwi i kości i w 4 sezonie ich losy są o niebo ciekawsze niż arystokracji:)
Hmm. Co do Marry nie wiem jak ona mogła cię przekonać jako Matka w 4 sezonie policzyłem z dzieckiem występuje 4:46 min. Cóż to norma w tamtych czasach, że matki zajmowały się dziećmi dopiero jak one miały te 5 lat. Tom nie był arystokratą więc więc miał on inne podejście do dzieci."Wzdychacze" ładne określenie. Zgadzam się Marry ma specyficzny głos. Co do Rose ona chciała z tego muzyka wyjść bo chciała matce dopiec. Co do ciąży Edith co myślałaś, ze żuci się na Rosamundę z pazurami a ojciec ją zleje do kości. Niemniej jednak bękart to bękart i nieważne, że matka je kocha, taka kobieta nigdy nie znalazłaby męża ani nawet przyjaciół. "moralne zaczynają się rozciągać" jak bym napisał zaczynają upadać, ale to moje zdanie.
okk tu się nie zgodze. Co masz na myśli ,,walcza o swoje szczęście"..??
Co jest zlego w poslubianiu ludzi o tej samej pozycji co ty aby zapewnili Ci zycie w jakim się wychowalas??
To tak jakbym ja jako osoba wyksztalcona zwiazala się z robotnikiem pracującym na budowie.
Moj maz musi mieć wyksztalcenie jak ja , za innego bym nie wyszla.
A gdybym była arystokratka która nie jestestem z pewnoscia bym nie zmarnowala zycia wychodzą za mezczyzne który nic mi nie zapewni- To dopiero nieszczęście!
Zgadzam sie w zupelnosci.Czwarty sezon ciagnal sie jak flaki z olejem.Z bieda dotrwalam do konca sezonu.Ludzilam sie ze odcinek swiateczny bedzie inny ale tez spotkal mnie zawod.Dlatego z oceny 8/10 moja ocena spadla do 6.Szkoda.
Zgadzam się z toba.
Ten serial nie jest już taki sam bez Mattiew.
Decyzja żeby go usmiercic była najgorsza decyzja rezyserow Dowton Abbey.
Bez blond dziedzica nic jz nie jest takie samo.
Mimo jego śmierci obejrzałam wszystkie 4sezony ale każdy odcinek po jego odejściu był gorszy.
A koncowka 4sezonu?
Dwaj adoratorzy Merry...Zenada.Żaden nie będzie Mattiew:/
To nie było spowodowane zachcianką reżyserów, a odmową odtwórcy roli Mattiew.
To prawda, że nic nie jest już takie samo. Ja nie mogłem uwierzyć, że zginął, nie oglądałem bowiem ostatniego specjalnego 3 sezonu, ponieważ nie wiedziałem o jego istnieniu. Coś jednak przykuło moją uwagę w ostatnim odcinku 3 sezonu, że coś może być nie tak... Ta charakterystyczna duma, egoizm Mary, który ginął pod dobrocią Mattiew, na chwilę objawiła się w formie spojrzenia, gdy pobiegł grać do Lorda... To mnie zaskoczyło. Okazało się, że to wstęp do 4 sezonu, gdy powraca stara zimna Mary.
Gdyby mi ktoś tylko powiedział, żeby nie oglądać 4 sezonu, zapamiętałbym ten serial jako najpiękniejszy, jaki kiedykolwiek zobaczyłem. Oglądnąłem 4 sezon, momentami był ciekawy, ale bez Mattiew wszystko jest tu dla mnie skończone.
Jedyny ciekawy wątek to losy tej dziewczyny, która była na końcu prezentowana. Jest piękna, urocza, dosyć skromna, delikatna, otwarta na innych... i może stać się również inteligentna z czasem. Mam nadzieje, że Mary - i to jest całkiem możliwe - straci całe zainteresowanie, że okaże się, że traci bezpowrotnie na wartości (co będzie dla niej porządnym wstrząsem), gdy wszyscy mężczyźni będą walczyć o zainteresowanie młodej i pięknej :)