Czytam wątki na tym forum i nie mogę się nadziwić, jak dużo osób "jedzie" na twórcę i scenarzystę
serialu. Przecież Julian Fellowes nie jest psychopatą, takim jak G.R.R. Martin z lubością
uśmiercający kolejne postaci z "Gry o tron". Śmierć Sybil i Matthew nie wynikała ze zboczonego
sadyzmu Fellowesa, ale z tego, że odtwórcy tych ról postanowili odejść z serialu. Mieli podpisane
bodaj trzyletnie kontrakty i nie chcieli ich przedłużyć.
Zgadzam się :) Takie jest życie no, ludzie umierają. Chociaż bardzo przeżyłam śmierć Sybil, a nawet Williama (Matthew już tak średnio :P), to uważam, że zawsze takie tragedie, razem z innymi wydarzeniami- pozytywnymi czy też nie- tworzą ogólną fabułę serialu. Nudno by było, gdyby wszyscy byli szczęśliwi i były same szczęśliwe zakończenia. Emocje, chociaż te smutne, też są dobre. Fajnie jest czasem pobeczeć :P
Śmierci Sybill oraz Matthew odbiją się szerokim echem na fabule Downton Abbey, co czuć już zresztą w pierwszym odcinku czwartej serii, niemniej jednak nie ma co tutaj zwalać winy na twórcę. Jestem wręcz pewien, że gdyby okoliczności były sprzyjające to pozostawiłby tą dwójkę przy życiu tak długo na ile było by to możliwe. Tutaj jednak zawinili aktorzy, którzy z niezrozumianych dla mnie przyczyn odeszli z prosperującego i ciągle trzymającego wysoki poziom serialu, co jest decyzją z zakresu "gwóźdź do trumny". Ani Dan ani Jessica nie są bóg wie jakimi aktorami więc argumentowanie w stylu "bo chcę się zająć filmami amerykańskimi" kompletnie do mnie nie przemawia. Mieli ciepłą posadkę, a zrezygnowali z niej dla ciągłego użerania się w piekle jakim jest Hollywood, w którym inny aktorzy gotowi są przysłowiowo wsadzić Ci nóż w plecy dla zagrania danej roli. Czyste kuriozum.
Narzekający ludzie niech się lepiej przerzucą na The Walking Dead. W tedy zobaczą co to jest bezpodstawne uśmiercanie bohaterów.
Moim zdaniem miłość Toma i Sybil to miał być wątek na wiele, wiele odcinków. Fellowes próbował nawet wpłynąć na Stevensa żeby pojawił się w jednym odcinku czwartej serii i można było ostatni trzeciej zakończyć szczęśliwie - bezskutecznie jednak.
to chyba logiczne że Ci aktorzy chcieli odejść :) ale widocznie niektórzy na FW nie mają mózgu ;)
Na pewno chcieli odejść? Kojarzę wywiad z Jessicą, w którym mówiła, że była zaskoczona po przeczytaniu scenariusza, gdy dowiedziała się, że jej postać ginie. Jak było na pewno, wie tylko Fellowes i sami aktorzy, a informacje w necie mogą być zupełnie nieprawdziwe ^^ Bardzo żal mi było zwłaszcza Sybil, Matthew nie był zbyt ciekawy, ale wydawało się, że miłość jego i Mary to jednak główny wątek serialu, a tu niespodzianka. No ale nic się na to nie poradzi, a 4 sezon pokazuje, że fabuła także bez nich trzyma poziom przyzwoity.