Niby wszystko ok, obie siostry ożenione, film dał również nadzieję na happy end dla Toma i Thomasa. Ale paru rzeczy mi brakuje:

Ślub Molesley'a z Baxter - oni tak cudownie mają się ku sobie praktycznie od samego początku. Chciałabym zobaczyć Baxter w ślubnej sukni, może nawet Barrow poprowadziłby ją do ołtarza, w zastępstwie brata?
W filmie nic na ten temat nie było, zamiast tego dostaliśmy kolejną dawkę głupoty Daisy. Serio, ona jest bardziej wybredna niż Mary! I nie, ślubu Daisy wcale mi nie brakuje, a Andrew jest dla niej za dobry.

Ślub Toma i Lucy. Wiem, że w filmie ich ewentualny związek jest zaledwie zasugerowany, ale Tom jest samotny najdłużej i szczerze mówiąc przez cały szósty sezon wychodzi mi to bokiem.

Dzieci, dzieci, dzieci! Kocham dzieci! Więcej wnuków dla Crawley'ów! Drugie Batesiątko! (tak, wiem że z tym są problemy, ale Mary zawsze jest gotowa wziąć Annę pod pachę i zawieźć do Londynu)! Rodzeństwo dla Sybbie! Mały Molesley'ek (wracamy do tematu ślubu...)!

I, choć zabrzmi to okrutnie - pogrzeb Violet. Wiemy z filmu, że jej dni są policzone. Ale było by okropnie, gdyby następny sezon zaczynał się kilka lat później, gdy żałoba po niej już minie. Ona zasługuje na godne pożegnanie. Zasługuje na to, byśmy po niej zapłakali, a nie stwierdzili "A, znaczy umarła? Bóg z nią".

A Wam czego jeszcze brakuje?