Mam wrażenie, ze Branson istnieje tylko po to, żeby podkreślać, jak to on nie pasuje do arystokracji, i żeby wszyscy mu powtarzali, ze jednak jest jednym z nich. Dziecinada. I ta żałosna akcja z ta Bunting…
W 6 sezonie zmądrzeje... W ogóle po obejrzeniu całości odnoszę wrażenie, że on faktycznie był tam nie na miejscu. Nie mam na myśli rodziny, ale bardziej to, że zarządzanie posiadłością nie było jego powołaniem. Przez to czuł się źle w Downton.
Panna Bunting to inna sprawa, ma umysł ciaśniejszy niż Robert, a to jest sztuka...