Droga Melchan, ja polecam House'a z całego serca, bo jestem ogromną fanką. Z tym, że ja skończyłam go oglądać na początku 6. sezonu i dalej już nie. Nie wiem natomiast, co dla Ciebie oznacza 'ten sezon'. Bohaterowie mają swoje historie - bardzo wciągające zresztą, które nie są tylko tłem dla przypadków medycznych. Dużo się tam dzieje, to prawda (a szczególnie teraz - na przełomie 6. i 7. sezonu; tak słyszałam). Najlepiej byłoby, gdybyś zaczęła od początku, ale....Co najważniejsze: postać głównego bohatera jest niezmiennie super i warto oglądać, nawet od 6. sezonu, bo przypadek medyczny jest zawsze inny, a zwykle w każdym odcinku poruszany jest troszeczkę inny wątek z historii każdej postaci. Więc nie, to raczej nie jest 'Moda na sukces' i wciąga, niezależnie od odcinka. :) A po obejrzeniu dwóch, trzech, to już w 100% wiesz, o co chodzi. ! Ba, nawet pod koniec pierwszego ;p

Szczerze mówiąc są historie poza samymi przypadkami; może to być zmieniający się zespół Housa, wybór nowych pracowników, związki zarówno te przyjacielskie jak i miłosne i różne związane z nimi problemy, czasem śmierć kogoś bliskiego lekarzom,choroby lekarzy itp.
Serial ten od innych różni się tym, że oglądanie odcinków losowo jest możliwe jeśli chodzi o przypadki, ale czasem jakieś uwagi bohaterów czy łączące ich stosunki będą dla ciebie niejasne... Jeśli zależy ci na samych przypadkach to spoko, bo te perypetie bohaterów nie są jedynym tematem, ale myślę ze owe historie ciągnące się przez więcej niż jeden odcinek nadają temu serialowi taki "smaczek".

dziękuję wam serdecznie za odpowiedź :)

Oglądałem większość sezonów, w całości. Każdy sezon ma coś nowego do zaproponowania, jakaś zmiana w zespole H, nowy wątek.
Jest to też całkiem niezły serial psychologiczny, przynajmniej jeżeli lubisz analizować. Jeżeli porównasz sezon 1 z obecnym, 7, z pewnością zauważysz zmiany jakie H przeszedł. Nie będę spoilerował ;)
Może fenomen polega na tym, że po prostu miło się go ogląda. Niezły jest też pod względem językowym, przynajmniej jeżeli oglądasz z napisami.