PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=130177}

Dr House

House M.D.
2004 - 2012
8,2 497 tys. ocen
8,2 10 1 496522
7,5 45 krytyków
Dr House
powrót do forum serialu Dr House

Zaryzykować lata więzienia utratę licencji medycznej dla tych ostatnich kilku miesięcy z przyjacielem.Finał Housa daje wiele do myślenia na temat nasze go życia i relacji z przyjaciółmi.Przez 8 (a nawet dużo więcej) lat House był wrzodem na d*pie dla Wilsona i wszystkich ze swojego otoczenia jednak w ostatecznym rozliczeniu pokazuje ze jednak potrafi się poświecić w imię przyjaźni i robi to dokładnie w swoim stylu tuszując własną śmierć.Co sądzicie o tym finałowym poświęceniu Housa wobec Wilsona???


Według mnie finał serialu bardzo dobry (dobrze że go jednak nie uśmiercili).
Jednak pozostaje pytanie cóż nasz kochany Greg pocznie gdy Wilsona już zabraknie.

ocenił(a) serial na 10
Darek.x

Raczej nie grozi Ci śmierć w niewiedzy, bo scenarzyści specjalnie zostawili sobie otwartą furtkę do kolejnych sezonów. Może za parę lat odgrzeją House i zobaczymy co było po napisach końcowych.
Co do finału to uważam, że był beznadziejny - zakończenie w iście amerykańskim stylu. Jeśli kiedykolwiek zastanawiałam się jak można w kilka chwil spieprz**ć dorobek całego życia to wczoraj dostałam odpowiedź. House miał szansę przejść do historii telewizji bo jak żaden inny bohater przed nim nie dał się okiełznać schematom i typowym serialowym ramom. Zawsze pod prąd. To mnie w nim zachwycało ale oczywiście finał wszystko zepsuł a House okazał się tylko kolejnym zwykłym słabym człowieczkiem.

ocenił(a) serial na 6
ironia999

Niestety wydaje mi sie, że wlasciwym zakonczeniem bylaby smierc housa, choc bez jakiegos dramatyzmu. Cale jego zycie to byla destrukcja i siebie i innych. To co zrobil Cuddy. Takie poswiecenie to nie jest prawdziwy house,nie pasuje to do niego. Mam niestety wrazenie, ze zostwili sobie furtke do dalszych sezonow. Moze troche w innym serialu, ale jeszcze bedzie mozna kombinowac.

ocenił(a) serial na 9
vhv

zgadzam sie rowniez. Zakonczenie ze swingowal nie pasuje, jest to zakonczenie na sile, tak zeby widzowie byli zadowoleni. A widzowie ktorzy lubili house'a za to ze byl dupkiem, czyli soba zadzwoleni byliby zadoleni gdyby zginal, czyli zrobil na zlosc kazdemu, w tym wilsonowi. Czyli zachowalby sie po prostu jak house. Fajny serial. ogladalem go od nie tak dawna, bo chyba z 4 lata, pierwsze 4 sezony obejrzalem w jedne wakacje. Pamietam.Byly wzloty i upadki ale jest to moim zdaniem najlepszy serial jaki widzialem, nawet fringe czy losty abramsa nie wzbudzaja we mnie takich emocji i mimo ze final byl slaby, to dla mnie serial jest genialny.

TheMrJohnnyp

W moim odczuciu dr House zginął. Umarł tylko nie fizycznie, a mentalnie. Poświęcił całe swoje JA, które budował... W ogniu chciał umrzeć, ale to jego podświadomość go pokierowało gdzieś indziej i zrozumiał co jest w tej chwili ważne. I tak spalił już swoje życie, a zabić się zdąży zawsze. Wilson umrze, House zostanie sam, co za różnica czy sobie strzeli złoty strzał wtedy dopiero? Zrobi jeden jedyny dobry uczynek dla kogoś, kto zawsze był przy nim...
A poza tym pozostali bohaterowie... wszyscy przecież są szczęśliwi - tak pokazują retrospekcje. Szczęśliwi, spełnieni, pełniejsi dzięki brutalności charakteru doktorka.
Szkoda, że Cuddy się nie pojawiła...

koletax

podzielam opinię o braku Caddy ale wydaje mi się ze house od poczatku chciał tylko sfingowac swoja śmierć aby móc być do konca przy Wilsonie

ocenił(a) serial na 8
vhv

A mi sie wydaje że to jednak był ten prawdziwy House. Ten sprzed wypadku i operacji, sprzed życia w ciągłym bólu który doprowadził go w efekcie do uzależnienia i rozwodu.
Po prostu ten etap był w serialu zamknięty, a całość treści sprowadzała się do wyciągnięcia bohatera z nałogu i powrotu na właściwe mu tory.

Choć widma i robienie konia swą naćpaną jaźń były zbyt chamskim i natarczywym pokazaniem tego wszystkiego...

ocenił(a) serial na 9
ironia999

Nie umarł, ale dostał po dupie, nie może już leczyć, nie wiadomo czy się podniesie. Ale według mnie jak na zakończenie to odcinek faktycznie słaby. Pamiętam dobrze koniec czwartek sezonu, to było zakończenie...

ocenił(a) serial na 10
ironia999

Ale właśnie o to chodzi dlatego miał te wizje bo nie był pewny czy to robić. Był destruktywny całe życie ale - jedyne co go trzymało przy życiu był WIlson i był jego dobrą stroną. Gdyby nie Wilosn ten serial tak samo jak postać Housa nie istniałaby nawet jeden sezon. Dlatego to zakończenie jest bardzo dobre - widział co jest w jego życiu najważniejsze ( i halucynacje potwierdzają jego rozmyślenia). Pozdrawiam

ocenił(a) serial na 10
kaszmirowski

Moim zdaniem House nigdy tak do końca nie stawiał Wilsona na pierwszym miejscu. Przede wszystkim to House'owi miało być wygodnie. A Wilson mu wszystko wybaczał. Wybaczył mu psychiatryk, więzienie, nawet śmierć Amber. Dlatego tłumaczenie, że na w obliczu śmierci House doznaje olśnienia wydaje się być nielogiczne i nijak się ma do wcześniejszego zachowania House'a czy jego relacji z Wilsonem. I oczywiście można dywagować, że House okazał się być tylko człowiekiem i jak wszyscy on też kłamał wciskając nam przez 8 sezonów swoją filozofię ale nie zapominajmy, że House to przede wszystkim postać fikcyjna i jej losy zależą wyłącznie od scenarzystów. Mogli więc zabawić się tą postacią i skończyć z nią w sposób nieschematyczny, nieszablonowy. Mogli go uśmiercić jako samolubnego nieszczęśnika. Wtedy postać House'a (a tym samym i serial) byłaby zamkniętą całością.

ocenił(a) serial na 9
ironia999

Przykro maile sie z Tobą nie do końca zgodzę.... Tak naprawde co Wilsona mia wybaczyć Houseowi z psychiatryka??? To ze wreszcie poszedł na odwyk??? Szczerze bardzo mnie denerwował to ze Wilsontak często zostawiła Housa samego a ten tak czy tak wracał do niego i chciał kontynuować ta przyjaźń... Poza tm smierć Amber to rownież nie była Housa wina wręcz przeciwnie to on był umysł który tak bardzo chciał ja uratować.... To ze nie płakał i nie zmartwial sie po jej śmierci to tylko dlatego ze takie właśnie zachowanie nie było w jego stylu... Poza tym moim zdaniem House zawsze był dobry i troszczyl sie o innych tylko ze żeby to dostrzec trzeba było patrzeć na drobne gesty, zachowania, słowa a nie na ogóły.. Dlatego tez nie uważam ze on dostał "olśnienia" i sie zmienił... Uważam ze ta postać zawsze taka właśnie była i tak naprawde na koniec zachował sie dokladie po swojemu.... Zakończył wszystko na swoich własnych warunkach....

ocenił(a) serial na 10
ironia999

Chciałam zwrócić uwagę na to, że Wilson wcale nie awansował w ostatnich odcinkach na coś najważniejszego dla House'a - a przynajmniej nie całkiem. Przecież podczas halucynacji Amber sama stwierdziła, że powinien się zajmować tylko tym, co jest dla niego najważniejsze i co kocha - rozwiązywaniem zagadek.

ironia999

A moim skromnym zdaniem uważam, że wszystko, co było wcześniej przeczy temu co było na samym końcu. W ogóle się nie składa - odniosłem wrażenie, że było to coś w stylu fabuły, gdzie nagle spod ziemi wyskoczy coś nowego i innego lejąc na wszystko, co było wcześniej. Opinie końcowe dlatego właśnie są tak odmienne. W ogóle co za pytanie postawione przez autora tego wątku :O Trochę się mdło zrobiło :/ Nawet nie myślę o tym, jaki House był i co się działo, bo jego postać zmieniała się zależnie od odcinka i fabuły - czyste abstrahowanie. Osobiście uważam, że mogli go uśmiercić - ale jak już to w lepszy ciekawszy sposób niż ten pożar :) Mimo wszystko oglądało się w porządku, ale bez rewelacji dla mnie - było sporo rzeczy, które mi się nie podobały.

ocenił(a) serial na 10
Fryzomaniak

Wygląda na to, że jesteśmy w mniejszości. Bo prawie wszystkim finał się podobał. House i Wilson odjeżdżają w kierunku zachodzącego słońca. WOW, po prostu zajebiście -__-

ironia999

Jakoś bycie w mniejszości mi nie przeszkadza - a nawet przeciwnie :) A ta końcówka z jazdą na motorach w stronę zachodzącego słońca... co to w ogóle ma być? Mogli wysadzić w powietrze cały szpital albo zrobić coś konkretnego a zamiast tego jadą sobie na motocyklach sikając z mostu... rzeczywiście zajebiście. Like - im gonna die so ill just lay on my bed till i pass away. Poza tym z geja trochę zalatuje ta końcówka ale nie chcę być niemiły.

ironia999

A według mnie finał był idealny.

Sfingowanie własnej śmierci to zagrywka typowa dla Housa.
Gdyby zginął i to po tekście "mogę się zmienić" to dopiero wyszłoby żałośnie.
House to House, nieodpowiedzialny dupek nie przejmujący się przyszłością.

ocenił(a) serial na 7
Darek.x

Jak dla mnie za duży Happy End, logiczne było, że House powinien zginąć, jednak przez jeden wypadek radzi sobie z problemami z którymi walczył przez 8 sezonów, dużo niespójności i ogólnie słabe zakończenie. Więcej nie pisze bo zaraz wkroczy moderacja, nawet nie można już powiedzieć co człowiekowi leży na wątrobie ... eh idę pogadać z kotem :P

ocenił(a) serial na 10
IronBastard

Nie było takiego mega happy endu. Nie wszystko się tak bardzo szczęśliwie ułożyło osobiście przeczuwałem pare możliwych zakończeń

1. House po jakiś przemyśleniach dotyczących śmierci Wilsona wiąże się z Dominiką i zrywa z dotychczasowym życiem
2.Samobójstwo po śmierci Wilsona
3. Jakieś kompletnie głupie aczkolwiek zaskakujące z wieloma niedomówieniami(no czyli w sumie trafiłem;p)

Jak dla mnie to mogli zrobić albo taki happy end jak w 1 albo całkowicie w drugą jak w 2, bo prawdziwe zakończenie było słabe

ocenił(a) serial na 8
Ernold1

a ja tego wcale nie interpretuję jako taki happy end, a właściwie to zależy jak rozumiany. bo House żyje, ale wydaje mi się, że to jego zniknięcie może być metaforą tego, ze po śmierci Wilsona umrze, albo, że zaczynając zupełnie nowe życie też w pewnym rodzaju umrze. i to co on mówi, "rak jest nudny" - jakby ciekawsze było umrzeć inaczej, nie mając żadnych zahamowań

ocenił(a) serial na 10
IronBastard

No właśnie ten brak logiki i spójności jest najbardziej rażący. Nie wiem ale zakończenie serialu porównałabym do (nie wiem dlaczego mi to przyszło do głowy) Froda podążające do Mordoru, który na ostatniej prostej mówi: "Walę to, nie idę na pewną śmierć. Zawracam'. House właśnie zawrócił z drogi którą tak konsekwentnie podążał od samego początku. Pewnie zresztą House z nie-finałowego odcinka ocenił by swoją finałową wersję jako 'idiotę'.

ocenił(a) serial na 10
ironia999

Niestety z przynajmniej częścią muszę się zgodzić - finał co najmniej trochę nie pasował do całej reszty. Kurczę, dołuje mnie to, bo nie mam wpływu na to, jak potoczyły się losy mojego ukochanego bohatera... Niemniej jednak cieszę się, że ktoś ubiera to wszystko w słowa, bo po obejrzeniu miałam wrażenie, że odcinek był bardzo dobry... tylko nie wiem, dlaczego mi się nie podobał. Jakbym obiektywnie nie miała mu nic do zarzucenia. Paskudne uczucie.

ironia999

Ok, zgadzam się co do faktu, że finał odstaje od charakterologii postaci... ale jak wyobrażasz sobie bardziej pasujące zakończenie? Co mogłoby się zdarzyć?
Dla mnie ten finał (co zresztą już wyżej napisałam) był symboliczną śmiercią znanego nam doktora. House, którego znamy, umarł. Co z tego, że nie fizycznie. Psychicznie umarł, wybrał w swoich narkotycznych wizjach. House jadący na motorze to już jakby inny człowiek... I nawet jeżeli taki inny, a nie można się zmienić, to przecież przez pół roku, dla dobra przyjaciela można poudawać, prawda? Przecież tak robią wszyscy, kłamią dla dobra siebie i bliskich, udają, szczególnie w tak ostatecznych chwilach, jak u progu czyjeś śmierci... perspektywa może się zmienić, logicznie ujmując... A jak Wilson umrze, nic mu nie zostało, i tak sobie strzeli w łep.

Darek.x

Ej z happy endem to ten odc mial malo wspolnego :P
1) Wilson koniec koncow umrze
2)House nie wroci do medycyny (koniec z medycznymi zagadkami)
3)Po Wilsonie House nie bedzie mial NIKOGO (no ewentualnie bystrzaka Foreman'a)
4) 13 go zabije jesli go dorwie - w koncu on mial pomoc jej umrzec

House sfingujacy wlasna smierc... totalnie w jego stylu!
Samobojstwo Greg'a byloby beznadziejna opcja,mielismy przedsmak w poprzednim odc,gdy dusil dzieciaka. House gardzil takimi ludzmi.

Mi sie takie nieco refleksyjne zakonczenie podobalo. Na pierwszy rzut oka wszyscy mysla,ze to iscie hollywodzki happy end,a jak tak na spokojnie przeanalizowac wcale tak rozowo nie jest.
Jeden z seriali wszechczasow!

ocenił(a) serial na 9
agness_cmm

Raczej Chase'a, z którym zawsze miał najlepszy kontakt ze swoich pracowników.

ocenił(a) serial na 10
HaRdBucK

Koniec końców to bardziej Foreman przejmował się losem House'a, zresztą, jak sam powiedział w przedostatnim odcinku, chciał mu pozakać, że poza Wilsonem są jeszcze inni ludzie (i dał mu te nieszczęsne bilety).

HaRdBucK

Mialam na mysli,ze Foreman ostatecznie wpadl na to,ze House jednak zyje - a Chase nie :)

ocenił(a) serial na 9
Darek.x

Po tym smsie liczyłem, że House wyjdzie i wszystko okaże się kolejnym żartem w stronę Wilsona oraz trochę w stosunku do pozostałych. Temat więzienia mógł być łatwo ominięty za sprawą ostatniego pacjenta, który przecież chciał wziąć winę na siebie.

Koncepcja finału generalnie mi się nie podobała, bo za bardzo przypominała zakończenie czwórki i szóstki.

Plus za powrót Cameron, 13stki, byłej żony i innych. Szkoda, że nie udało im się namówić Lisy Edelstein.

Po najsłabszym sezonie nie spodziewałem się jednak imponującego finału.

użytkownik usunięty
Darek.x

Zakończenie "Everybody Dies" jest ostatnim z nawiązań do Sherlocka Holmesa. W "Final Problem" Holmes według Watsona najprawdopodobniej kończy z roztrzaskaną głową pod wodospadem, tak tu Wilson przez moment widzi swojego przyjaciela w oknie budynku. Obaj panowie H muszą ukryć się na jakiś czas. Jeden ucieka przed wymiarem sprawiedliwości, drugi przed zgrają śp. Moriartiego, którą trzeba było wytopić i unieszkodliwić.
Tak po standardowo pompatycznych rozmówkach między Housem a jego podświadomością dostaliśmy dziesięć minut niemalże legendarnego zakończenia.

ocenił(a) serial na 10

Niektórzy spodziewali się czegoś więcej, niestety ciężko było sprostać finałom 4 i 5 sezonu, gdzie czułem się oszołomiony tym co zobaczyłem. Widzę, że opinie są różne. Niektórzy bardziej za, niektórzy bardziej na nie. Ja osobiście jestem w tej grupie pomiędzy. Trochę poniosła twórców ułańska fantazja z motywem pożaru w budynku. Drugie wyjście? Nie bardzo w to wierzę. Zabrakło tej Cuddy jak na moje, przy czym Stacy była zbędna. Wychodzi na to, że House się zmienił, czyli kompletnie zaprzeczył sam sobie.
Ktoś tutaj wspomniał, że House postąpił wbrew logice, że resztę 5 miesięcy chce spędzić z najlepszym przyjacielem, który niebawem umrze, pozostawiając wszystko za sobą. Tak bo to byla jedyna osoba, którą rzeczywiście kochał- co innego zostało? Też był tak postąpił prawdopodobnie. Ale na motorach wyglądali istnie ekstrawagancko! :) Wizje House'a i dialogi między bohaterami na prawdę dobre, ale też zarazem wyczuwałem ciut za dużo patosu. Trochę za dynamicznie się wszystko działo, ale i tak ładnie ujęli niezłą historię zamykając ją w 44 minuty. Uśmiercenie House- po co? Wątpie, aby twórcy chcieliby wracać z powrotem z „Modą na House’a”. Wierzę. Ogólnie rzecz biorąc finał na dobry+. Dobrze, że wszystko się wyjaśniło. Nawet Foreman za swoje zasługi dostał symbol w postaci plakietki pod stołem, o tym że House jednak żyje. Reasumując finał godny, pozostawił pole do popisu naszej wyobraźni.

ocenił(a) serial na 8
kamil_morawski1

Lisa Edelstein nie chciała wrócić na finał serialu, więc postanowili przywrócić Stacy i to w jej usta wsadzili refleksje na temat House'a i jego sposobu radzenia sobie w związku. Jakby była Cuddy to nie byłoby Stacy, tak to musieli wprowadzić kogoś z tego "kręgu", Dominika odpada, bo to odcinek podsumowujący, a jej wątek został zamknięty całkiem niedawno. ;)

Poza tym... To zakończenie serio Waszym zdaniem świadczy o zmianie House'a? Poświęcił się dla Wilsona, bo Wilson na to zasłużył, jednak sfingowanie własnej śmierci świadczy Waszym zdaniem o przemianie? Przecież to dziecinada do jakiej przyzwyczaił nas House. Ludzie mu bliscy opłakują go na pogrzebie, a House ma to gdzieś - wyrusza z przyjacielem na kolejne przygody. ;)

użytkownik usunięty
Kukowsky

House przyzwyczaił nas przede wszystkim do bardzo skąpej emocjonalnie pogodni za odpowiedzią na problem. Mniej więcej w połowie odcinka staje przed dylematem: pozwolić pacjentowi na przyjęcia na siebie winy, czy wyleczyć go, po tym jak za chwilę poda właściwą diagnozę. Ze świadomością, że to ćpun, który prędzej czy później i tak się wykończy. Co zresztą w końcu zobaczyliśmy.
Ćpun szczęśliwy, zmęczony rzeczywistością.
Analogiczna sytuacja ma miejsce pod koniec odcinka. Po egocentrycznych dywagacjach z własną podświadomością pojawia się wybór: śmierć, uwolnienie od problemów (w postaci kary i śmierci najlepszego przyjaciela), czy stawienie czoła sytuacji. Innymi słowy tej gównianej rzeczywistości. Co zrobił na swój sposób, ze świadomością, że odrzuca to, co do tej pory było sednem jego życia. Zmiana jest kolosalna. O wiele istotniejsza, niż wydumane pogrzebowe przemowy o zadaje się, zupełnie innym człowieku, niż House.
Ten drugi pozostał takim samym dupkiem i egocentrykiem, jakbym był.

ocenił(a) serial na 10

Prawda. Obejrzałem drugi raz odcinek i muszę stwierdzić, że zasada House'a "ludzie się nie zmieniają" jest nie do przełamania. House się nie zmienił, choć ostatnia rozmowa z poświadomością Cameron dała do zrozumienia, że "lepiej umrzeć z bólem, niż żyć w bólu". Tak się nie stało. W przedostatnim odcinku sam Greg doszedł do wniosku, aby zostać przy życiu ponieważ to nasz ludzki obowiązek. Chociaż stał przed ogromnym dylematem, otworzył ostatecznie przed tą jedyną osobą serce, odrzucając chęć odgadnięcia łamigłówki.
House to najbardziej popieprzona postać fikcyjna jaką dotąd poznałem. Urzekła mnie przemowa chyba jedynie Foreman'a który powiedział najszczerszą prawdę, bez owijania ciut w bawełenkę. Zakończenie ze strony twórców jak najbardziej trafione.

ocenił(a) serial na 10
kamil_morawski1

Dziwię się temu czepianiu się mów pogrzebowych. Jasne, każdy zachował idiotyczny patos, ale przecież Wilson to przełamał i w końcu powiedział prawdę - że jego przyjaciel był skończonym dupkiem.

ocenił(a) serial na 10
Darek.x

Zgadzam się z twórcą tego wątku. Według mnie zakończenie było dobre, może nie genialne jak najlepsze odcinki house ale dobre. Co prawda wolałem przedostatni odcinek, ale nie odczuwam jakiegoś niesmaku z powodu zakończenia. Ostatni odcinek łamie jedną z głównych zasad House'a, że nikt się nie zmienia, bo na samym końcu sam nasz doktor, który zawsze kierował się egoizmem zostawia wszystko co ma(głównie zagadki) i idzie w drogę z przyjacielem. Cieszę się, że jednak skończyło się pozytywnie, że house w końcu "move on" . Nawet taki zatwardziały człowiek, ciągle nieszczęśliwy może wstać i iść dalej. A co wydarzyło by się dalej? to niech każdy sam sobie dopowie bo o to chodziło reżyserowi, żeby każdy dopisał takie dalsze losy house'owi jakie chce.

ocenił(a) serial na 7
Bluesman4

Nigdy nie życzyłem źle House'owi ale on sam prowadził destrukcyjny tryb życia, i oczywiste było, że albo się zaćpa albo zginie, dziwne że zdał sobie sprawę z "miłości" do Wilsona dopiero gdy ten umiera jak małe dziecko zrozumie, że zrobiło coś złego dopiero jak rodzice go skrzyczą. Dlatego wszystko wypada sztucznie, brak konsekwencji czynów, brak sensu w ost wypowiedziach, a sam super inteligentny doktor zachowuje się jak zagubiona dziewczynka. House miał setki okazji by się zmienić ale nigdy tego nie zrobił w sumie cały serial na tym bazował, coraz więcej problemów a House zawsze do wszystkich okoniem, gdyby jego zmiana następowała powoli od któregoś sezonu to jeszcze bym uwierzył, a tak jest sztucznie i nieprawdziwie. Tyle odcinków i ciągłe narzekanie " nikt mnie nie lubi nikt mnie nie kocha, jestem złym człowiekiem bla bla bla" sztuczne zachowanie rozżalonego smarkacza tak ja oceniam takie zachowanie i wybryki które wyprawiał House. Normalny człowiek skończył by na dnie z niczym, a nasz super doktor unika wymiaru sprawiedliwości, oszukuje śmierć, uwalnia się od uzależnienia i zrywa z przeszłością i to wszystko w jednym odcinku....

ocenił(a) serial na 10
IronBastard

Faktycznie, zawsze był przeciwko temu, by zmieniać swoje podejście czy uczucia w stosunku do umierającej osoby. Zakończenie z deka się wyłamało, mimo że Houe mógłby wybrać życie chociażby dlatego, by właśnie nie złamać swoich poglądów (w poprzednim odcinku manifestował wyraźnie, że nie można się poddać, choćby było nie wiem jak źle), a nie dlatego, że "I can change". Ta scena była dla mnie przerysowana (chociaż piękna) i tylko czekałam na jakąś ironię, która nie pozwoli doktorowi znaleźć się w uścisku przyjaciela i chwale swojej przemiany. No i stało się - początkowo byliśmy przekonani, że z budynku nie wyszedł. Strasznie groteskowe.
Masakra, czuję się, jakbym bluźniła. Chyba się wyspowiadam z bluźnierstwa przeciwko House'owi.

ocenił(a) serial na 7
Darek.x

Ludzie, gdzie Wy widzicie Happy End? No tak szczerze? House stracił wszystko tylko po to, żeby pożegnać kumpla. Po prostu zostało to ładnie pokazane, ale wydźwięk ma smutny, wystarczy się przez chwilę zastanowić. Mnie się podobało, trzymało w napięciu. House powinien zginąć - powtarzaliście. I zginął. Zginęła ważna część jego życia. Ta, która napędzała głównego bohatera.
Postanowił się zmienić, bo ileż można obrywać po dupie w ten sposób? Zresztą, myk ze sfingowaną śmiercią pokazuje, że to jednak jest House. Przewrotny, kulawy chochlik, który lubi mieć stylowe wejście - i wyjście też.
Zastanawiam się, co znaczyła mina Foremana pod koniec. Czyżby się domyślił?... ; )

Mam tylko niejasne przeczucie, że niczym Bond, "House will return in...".

ocenił(a) serial na 9
Darek.x

Szczerze taki finał był tym czego oczekiwałem... Wilson zawsze był do House'a podporą niezależnie od tego jak ten uprzykrzał mu życie. Pokazano tutaj prawdziwą przyjaźń, dla której jesteśmy wstanie porzucić wszystko, House myślał tylko o sobie jednak w obliczu wiadomości o tym, że Wilson naprawdę go opuści był wstanie zaryzykować licencję medyczną, lata więzienia byle spędzić ten czas razem...
Co do kontynuacji, na pewno nie będzie to już Dr. House co najwyżej będzie to serial o losach Formana i ekipy, Hugh Laurie co najwyżej pojawi się w pierwszym odcinku.

@sosniak
Forman na pewno się domyślił ;)

ocenił(a) serial na 10
Darek.x

Jak dla mnie — geniusz. House nabrał wszystkich. Nawet widza. Poryczałam się jak głupia, gdy umarł i każdy wygłaszał mowę. A potem patrzę... żyje! A to dziad! A ja się już zapłakałam ;/

ocenił(a) serial na 10
Sylvja

13 lat masz, czy co?

ocenił(a) serial na 10
ironia999

jak człowiek wrażliwy, to od razu infantylny... ech ;D
to tylko Internet, everybody lies

ocenił(a) serial na 10
Darek.x

Nikt nie dostrzega kolejnego już nawiązania do Sherlocka Holmesa? Ten tak samo swignował swoją śmierć. Nie wiem czy mogę tu wrzucać linki, ale zapraszam na mojego bloga, tam znajdziecie wypociny o finale Housa.

http://plede.cba.pl/?p=41

ocenił(a) serial na 10
plede11

Nikt nie twierdzi, że to nie była próba nawiązania do SH, tylko pytanie brzmi: po co? Oczywiście, że House jest trochę na SH wzorowany ale samych nawiązań do postaci Doyle'a wcale nie było aż tak dużo. A przynajmniej niewystarczająco by móc powiedzieć, że stanowią swoje lustrzane odbicia, więc po co w ostatnim odcinku nagle wyskakiwać z tym motywem SH?

plede11

Niektórzy dostrzegają:)

ocenił(a) serial na 6
bemol33

To, z House wybrał Wilsona, nie znaczy jak dla mnie, że sie zmienił. W drodze może zachować się ze sto razy jak dupek czy samolubnie. A w ogole nie wiem skad ten wniosek, że na zawsze skonczyl z medycyną. Jak już rozważac jaka to była postać, to bez problemu może pogrobić papiery i praktykowac pod innym nazwiskiem, w innym kraju. Takze to, ze miał zryw dobroci, to nie znaczy, że sie zmienił. W koncu swoje lata ma, ponad 50 lat był jaki był, po jednym zacpaniu sie nie zmianił, przeciez to nie pierwszy raz.

ocenił(a) serial na 10
Darek.x

Nie wiem dlaczego ludzie w ogole oczekiwali, ze House umrze. Wg mnie o wiele lepszym roziwazaniem jest smierc Wilsona, a samo zakonczenie - mimo, ze naciagane, to jednak bardzo dobre. Mamy otwarty koniec i mozemy sie domyslac co bedzie pozniej. Moze skoncza jak Thelma i Louise - nie wiem.
Tak czy owak, nie chce jednak dalszych sezonow Housa.
Aha, i do tych, ktorzy sa tak zniesmaczeni, ze House, ktory przez 8 lat byl inwidualista, ateista i wrzodem na d****, nagle dla przyjaciela (co z reszta tez niektorzy poddaja w watpliwosc) poswieca praktycznie reszte swojego zycia: coz, ludzka psychika jest niezbadana. Sa ludzie, ktorzy po 30, 50 czy 70 latach zycia zmieniaja sie nie do poznanaia, a House, lezac w palacym sie budynku, powiedzial, ze moze sie zmienic, wiec to swiadczy tylko o niewiedzy tych ludzi, ktorzy na to sie oburzaja. W zyciu nie przezyli nic, co skloniloby ich do diametralnej zmiany.
Dziekuje.

mWo

Tylko argument, często przywoływny, o "pozostawieniu miejsca dla własnej imaginacji" ma jedną wadę - nasze prywatne zgadywanki nie mają powszechnej mocy sprawczej; jeżeli twórcy decydują, to jest to święte, tak jest i już - jeżeli zaś widz sam sobie rozmyśla, to rozmyslania te są luźne i niewiążące, i jako takie po prostu nie mają "obiektywnej" mocy sprawczej... Innymi słowy - cokolwiek sobie wymyślimy, i tak odpoiwedź brzmi "NIE WIADOMO":) I to może doskwierać, zwłaszcza, iż wygląda na to, że obecnie House jest w najbardziej poplątanej sytacji w jakiej był kiedykolwiek - uciekający przed więzieniem, pozbawiony środków kryminalista... Toteż pytanie "co dalej" może troszkę się o odpowiedź upominać - kłopot w tym, iż podmioty uprawnione do sformułowania wiążącego ciągu dalszego raczej już nam nie odpowiedzą...

ManFromTheMoon

A może po prostu scenarzyści zostawili widzom furtkę do dowolnej interpretacji. I w tym tkwi sedno. House żył jak chciał, podobnie jak bohater piosenki Franka Sinatry "My way", niekoniecznie w zgodzie z poglądami zwykłego zjadacza chleba. Stać go było na to. I nie nad wszystkim trzeba postawić przysłowiową kropkę nad "i".

bemol33

Naturlanie, to już zależy od indywidualnych zapatrywań:) Pewne grono osób może lubić podobnie otwarte zakończenia, które pozwalają "rozmyślać", ale mimo wszystko, rozmyślania takie nie będą "oficjalnie wiązać":) Zresztą stopnień "otwartości" także bywa różny - weźmy Chase'a czy Cameron, czy Foreman'a - tutaj zakończenie jest "miękko otwarte" - możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa rzutować ich obecną sytuację na przyszłość, pozostawiamy ich względnie ustabilizowanych; a House? Tutaj zakończenie jest "twardo otwarte" - z głównym bohaterem tracimy łączność w momencie wielce, ogromnie wprost choatycznym; takiej niepewności odnośnie do wszystkiego nie było jeszcze nigdy, nawet w najbardziej przełomoych momentach... Oto mamay do czynienia z iście gargantuicznych gabarytów znakiem zapytania:)

ManFromTheMoon

A mnie się to podoba, nie wszystko musi być w myśl powiedzenia "kawa na ławę". Niech każdy sobie interpretuje jak mu w duszy gra. Żył jak chciał, zrobił jak chciał. I tyle.

bemol33

W porządku:) Ale pewnie parę osób chciałoby jednak wiedzieć co dalej House "zrobi jak zechce":) W tym przypadku droga nie wiedzie do jednoznacznej stacji końcowej, ale kończy się zakrętem, za którym nie wiadomo co jest:) Taka niewiedza może być pożądana, albo i nie, i oba przypadki są zasadne:)