Nie zgadzam się z niektórymi opiniami użytkowników filmweb.pl, które mówią o tym, że serial doktor House powoli traci na wartości...(bezsens)
Każdy z czterech odcinków nowego 7 sezonu jaki obejrzałem nie zawiódł moich oczekiwań. Banałem jest to, że niektórzy twierdzą, że powinien wrócić do prochów i od nowa brać Vicodin. Powiem szczerze, że to właśnie tacy ludzi powinni odstawić swoje prochy, bo ewidentnie się czegoś nałykali. Jaki jest sens, żeby po wyczerpującej terapii i w trakcie rozkwitającego związku z Cuddy wrócił do uzależnienia. Niech ci ludzi pukną się bardzo mocno w główkę...
To bardzo dobrze, że na przełomie wszystkich odcinków mogłem stopniowo obserwować jego małą przemianę ze zgryźliwego pesymisty niezadowolonego z życia, który błyszczy tylko swoim intelektem do zadowolonego z życia lekarza, który nadal dysponuje genialnym umysłem i nadal potrafi w uroczy i przezabawny sposób udowodnić, że nigdy się nie myli uzmysławiając niektórym im bezmyślną głupotę.
Mam nadzieję, że powstaną kolejne sezony 8,9,10 itd...bo mając wciąż niegasnący potencjał i osobowości aktorów serial może przynieść jeszcze więcej radości z samego oglądania niż dotychczas i wierzę bardzo w to, że twórcom serialu jeszcze bardzo długo nie zabraknie pomysłów na dalsze losy lekarzy szpitala Princeton-Plainsboro w New Jersey.
Z niecierpliwością będę czekał na każdy nowy odcinek i jestem pewien, że nigdy nie zawiedzie moich oczekiwań, bo ten serial nigdy mi się nie znudzi:D:D:D:D
Najlepszy serial w historii...I nie prędko powstanie równie dobry:D:D:D
może taki sens że serial był wtedy 10 razy lepszy ? Przykro mi ale ja zdecydowanie wolałem House'a skupionego wokół pacjentów a nie wokół życia prywatnego bohaterów. A i on do Vicodinu wracać nie powinien, on nigdy nie powinien z niego zrezygnować a związek z Cuddy to kompletna klapa. Każdy byle nie ona
No tak... Ja mam bardzo mieszane uczucia . Uwielbiam ten serial, i tkwię w dziwnym przekonaniu, że te odcinki są o wiele lepsze niż tamte, że szósty i siódmy sezon są najlepsze, że House się zmienia i to w ciekawego gościa, że związek z Cuddy jest genialny itd, itp.
Tkwię, a raczej tkwiłam . Aż do wczoraj , gdy w przypływie tęsknoty za House`m włączyłam odcinki które posiadam na komputerze [ są to nieliczne odcinki głównie z 4 5 i 6 sezonu, jednak jest ich też trochę z pierwszych trzech. ]
Oglądałam tak, i maiłam świeczki w oczach śmiejąc się z banalnych scen, np. gdy House przychodzi do Cuddy po zgodę na biopsję mózgu ;) . I szczerze zatęskniłam za odcinkami gdy House była bardzo zgryźliwy, gdy w taki swój dziwny sposób podrywał Cuddy i gdy był takim małym wrednym chłopcem którego ulubionymi zabawami było myślenie nad łamigłówkami i seks.
Taki obraz House`a był idealny, nie trzeba było niczego więcej, był to serial medyczny o wrednym lekarzu, który nienawidził kontaktów z pacjentami i czuł jakąś chemie do swojej szefowej. Czy teraz jest w tym serialu coś z serialu House M. D., bo chyba tylko szpital i aktorzy .
Wcale nie trzeba klasyfikować w hierarchii poszczególne sezony...Wszystkie były znakomite...Cała historia tego serialu od samego początku do dnia dzisiejszego urzeka mnie ciągle nieustającym wysokim poziomem, znakomitą grą aktorów...wszystkich, chociaż mam swoich ulubieńców, naturalnością. A to przyciąga przed ekran jak magnez. Jedynie co mnie wkurzyło, to zachowanie Cameron, to że była aż tak pokręcona...Nie mogła się pogodzić z tym, że Chase nie miał wyrzutów sumienia po tym jak zabił Dibalę. Prawdziwa miłość poza zdradą powinna wybaczać wszystko...oczywiście o ile nie jest to coś odrażającego...Ciekawe czy w realu ona nie chciała już więcej grać tej roli, czy scenarzyści po prostu uznali, że tak należy zakończyć ich związek.
Drogi Jokerze powiem ci coś szczerze...Nie wiem czy oglądałeś wszystkie odcinki Housa, ale ja tak i to dwukrotnie...Ja się bardzo cieszę, że to właśnie z Cuddy się związał. Jest ona dla niego stworzona...pod względem charakteru, zawziętości...Od pierwszych odcinków widać ewidentnie, że mają do siebie taką chemię...już w trzecim odcinku można to już zaobserwować...więc jeśli od początku twórcy serialu rozniecili promyk ich uczucia to dziwne by było, gdyby nie rozbłysł prawdziwy płomień ich miłości.A zeszli się ze sobą dopiero w 7 sezonie tylko, ze względu na bojaźń House'a przed tym, że uda mu się stworzyć silny i trwały związek...A wracając do pierwszej kwestii twojej wypowiedzi powiem ci, że strasznie nudny byłby ten serial, gdyby w każdym odcinku problemy jakie rozwiązywane są przez głównych bohaterów dotyczą tylko pacjentów...Prywatne życie bohaterów tak samo jak pacjenci są tak samo ciekawe i fajnie, że twórcy serialu mieszają takie scenariusze:D
Po przeczytaniu wszystkich waszych postów mam duże obawy. Nie oglądałem jeszcze najnowszych odcinków 7. sezonu "House MD". Oglądam serial od początku w polskiej telewizji, tak więc jestem sezon do tyłu. Moim zdaniem House i Cuddy nigdy nie powinni być parą. Oni powinni się WZAJEMNIE UZUPEŁNIAĆ (tak jak to miało miejsce w sezonach 1-5), ale nie wchodzić w emocjonalny związek. Niestety widzę, że scenarzyści zmierzają w innym kierunku, tzn. chcą jednak koniecznie zrobić z doktora i jego szefowej parę :/
Ale zapewne oglądałaś serial od początku i jak napisałem, po trzecim odcinku powoli można się domyślać, że oni prędzej czy później i tak będę razem. Jeśli mi nie wierzysz po prostu obejrzyj sobie ten odcinek:D I dziwne byłoby, gdyby twórcy byliby, aż tak niekonsekwentni:D
Też tak uważam ^^ Chociaż w sumie najlepszy był 5, ale ten jest niemalże tak samo dobry.
Skoro już mówimy o serialu jako o całości to warto wspomnieć, że Cuddy nie jest jedyną kobietą w życiu House'a. Wszyscy pewnie dobrze pamiętają Stacy z końcówki pierwszego sezonu (tam można było pierwszy raz zobaczyć doktora w bardziej ludzkim świetle, jako człowieka który jednak potrafi kochać). Potem była zauroczona diagnostą Cameron. Była również doktor uwięziona na Biegunie Połudiowym, którą House leczył na odległość i doktor z CIA, którą później można było oglądać w szpitalu. O paniach lekkich obyczajów, które odwiedzały House'a w domu nie wspominając :D Tak więc House miał okazje poznać wiele kobiet i Cuddy nie jest tu jedyna. Prawdę mówiąc nie wyobrażam ich sobie w związku, na pewno nie w stabilnym. Wszyscy wiemy jak zakończyły się związki lekarzy łączących życie prywatne i zawodowe (Wilson-Amber, Foreman-Trzynastka, Chase-Cameron). Jeśli jednak dojdzie również do związku House-Cuddy (a z postów wynika, że tak), to liczę potem na jakiś wielki zwrot o 180 stopni, jakieś dramatyczne wydarzenie, które podważy ten związek i sprowadzi wszystko do punktu wyjścia.
Co do oceny sezonów to powiem, że nie wszystkie są znakomite. A to dlatego, że serial się zmienia. Zmienia się ekipa, zmieniają się wątki. A zmiany nie zawsze są dobre i nie każdemu mogą się podobać. Ogólnie rzecz biorąc sezony 1-5 są bardzo dobre, dalszych nie oceniam bo jestem w trakcie oglądania. Ale patrząc na każdą serię osobno - można wtedy jedne lubić bardziej, drugie mniej. Mnie osobiście najbardziej podobają sie pierwsze serie, głównie ze względu na genialny odcinek "Three Stories" z pierwszego sezonu, kapitalny finał drugiego sezonu (który uważam za najlepszy), za starą ekipę i za postacie takie jak Tritter i Vogler, którym House musiał stawić czoło. W późniejszych seriach niestety tego brakuje. Dlatego uważam, że "House MD" nie będzie już tak dobry, jak kiedyś. Myślę, że twórcy powinni już powoli zastanawiać się nad tym w jaki sposób zakończą serial. Jestem zdania, że seriale tego formatu nie powinny mieć więcej, niż 6-7 sezonów. Potem zaczynają się dziwne posunięcia scenarzystów burzące dobre wrażenie po starszych odcinkach, z oryginalnej obsady nie zostaje prawie nikt, widz zaczyna tęsknić za latami świetności, a sam serial traci bardzo dużo na świeżości i przestaje już "smakować". Nie chcę, by "House MD" poszedł drogą "Ostrego Dyżuru", który ciągnął się niemiłosiernie przez 15 lat :/
Ja jestem jak najbardziej z stworzeniem następnych sezonów, ale pod warunkiem, że serial jakoś się naprawi.
Ja tu myślę żeby się potoczyło tak. Ekipa niech chociaż po części wróci do dawnego składu. Niech ktoś umrze, niech będzie jakieś zdarzenie które sprawi że serial wróci "do punktu wyjścia" jak to już wcześniej wspomniano. House i Cuddy będą razem, ale np. House wróci do vicodin`u i nadal będzie tym samym chamem, co był do 5 sezonu. Reżyser niech zostawi w spokoju życie prywatne albo niech poświęca mu 1/20 odcinka, a na pierwszy plan niech wróci medycyna. I można jeszcze zrobić ze 3 sezony ;)
Powiem ci tal:D Z niektórymi wątkami jakie poruszyłaś zgadzam się...lecz mówiąc o rezultacie związków lekarzy w jednym przypadku się pomyliłaś...Mam na myśli oczywiście związek Amber z Wilsonem, który trwałby nadal, gdyby nie nagła śmierć Wilsona. Ich uczucie było bardzo silne.
Jeśli chodzi, krótkoterminowe role takie ja Tritter czy Vogler to nie zabrakło podobnych w kolejnych sezonach. Mieli oni jednak trochę inne znaczenie, chcieli utemperować jego "ego". Mam tu na myśli takie postacie jak Lucas czy terapeuta ze szpitala w Mayfield. Terapeuta pomagał zmienić się na lepsze, natomiast z Lucasem zaczął rywalizować o Cuddy, gdy dowiedział się o ich związku. Byłoby strasznie nudno, gdyby takie krótkoterminowe postacie chciały tylko jemu dogryźć:D
Moim zdaniem serial nie obniżył lotów i mówię to po obejrzeniu już 4 odcinków z nowej 7 serii...Nadal jestem ciekawy kolejnych docinków, a te które oglądałem usatysfakcjonowały moje oczekiwania względem dalszych losów...Nie mam nic przeciwko by trwał on nawet dłużej niż losy bohaterów z "Ostrego dyżuru", gdyż widzę w nim ogromny potencjał i progres jaki cały czas może podwyższać. Wspomniałaś o ogromnym formacie tego serialu i właśnie dzięki niemu, może stać się pierwszym serial, którego potencjał nie zniknie nawet w przypadku kręcenia, go przez następnych 10 czy 15 lat:D
Co do związków House'a z kobietami to pragnę cię poprawić i stwierdzić, że z Cameron nie łączyło go zupełnie nic. Był bardziej jej mentorem niż kimś bliższym. To przecież ona zmusiła go do randki, na które on rozmył jej jakiekolwiek plany na przyszłość, mówiąc, że zainteresowała się nim, tylko dlatego, że manię opiekunki, która pragnie naprawiać innych. Nie wiem ile obejrzałaś odcinków 6 sezonu, ale na samym początku tego sezonu nawiązał krótką, ale znaczącą więź z kobietą, która przyjeżdżała do Mayfield grać na fortepianie dla siostry swego męża i gdyby nie miała męża to House pewnie byłby z nią. Sam nawet stwierdził w późniejszych odcinkach, że ta znajomość odcisnęła duże piętno w jego życiu. Czyli tak na prawdę to tylko na Stacy i tej dziewczynie Housowi zależał najbardziej. I nie zapomnijmy o Cuddy, z którą być może związałby się na studiach, gdyby go z nich nie wyrzucono...Już wtedy zainteresował się nią i wzajemnie, ale los, jakoś tak poukładał ich ścieżki, że zeszli się z sobą dopiero teraz.
Nie wiem czy ten związek będzie trwały, ale czy postać House'a nie zasługuję na odrobinę szczęścia w życiu. Być może powróci wątek ze Stacy, która rozwiedzie się ze swoim mężem i będzie chciała na nowo zdobyć serce Hous'a, albo powróci postać pani doktor z Bieguna Północnego, albo inna kobieta lub wydarzenie zagrozi ich związkowi. Jakby na to nie patrzeć, ciągle ja sam mam tyle pomysłów na dalsze losy bohaterów. Skoro ja mam te pomysły to tym bardziej twórcy serialu. Ten serial może nas bawić, szokować i cieszyć jeszcze przez naprawdę wiele lat. Jest unikalny, a unikalne rzeczy mają niegasnący potencjał...
"Nie wiem czy oglądałeś wszystkie odcinki Housa, ale ja tak i to dwukrotnie...Ja się bardzo cieszę, że to właśnie z Cuddy się związał. Jest ona dla niego stworzona...pod względem charakteru, zawziętości...Od pierwszych odcinków widać ewidentnie, że mają do siebie taką chemię"
No i właśnie ja tej chemii nigdy nie poczułem, dla mnie to zawsze były tylko seksistowskie gadki na temat cycków czy tyłka, owszem bardzo zabawne ale nigdy sobie ich nie wyobrażałem. Co innego z Cameron, tu wszystko było na miejscu szczególnie w 2 pierwszych sezonach, krótkie spojrzenia, gesty to wystarczało i szkoda że scenarzyście nie dali im szans. Bo choć nie bardzo wyobrażam sobie ich związek to aż się o niego prosiło tym bardziej że związek House/Cuddy w końcu doszedł do skutku i ja nie bardzo wiem co scenarzyści w tym widzą.
"Ale zapewne oglądałaś serial od początku i jak napisałem, po trzecim odcinku powoli można się domyślać, że oni prędzej czy później i tak będę razem"
No ja tam widzę dalej tylko i wyłącznie seksistowskie gadki
House to wciąż porządny serial ale do sezonów 1-4 to mu bardzo daleko.
No tak, masz po części racje. Ja gdy oglądałam pierwsze sezony to wydawało mi się, że między House`m a Cameron musi coś zajść. Miałam straszną nadzieje, że do czegoś dojdzie, ponieważ byłby to wątek na poziomie późniejszych z Lydią czy z Amber ( chodzi mi o to, że takie ciekawe , bo z Amber oczywiście do niczego nie doszło, ale odcinki z nią były hitem ) .
Miałam też nadzieje, że później po odcinku w którym się całowali, do czegoś dojdzie... Wtedy wątek zapewne fajnie by się rozwinął. Ale oczywiście byłam tez wstanie zauważyć chemię między House`m a Cuddy, z tym że tu nie widziałam dla nich przyszłości...
Ogółem strasznie polubiłam Cameron i trudno mi się było z nią pożegnać...
House i Cameron? Jasno wyłożył jej swoje zdanie w czasie jedynej randki - kolacji, aż dziwne, że nie pamiętacie.
A Cuddy? Jak najbardziej pasuje psychologicznie do Housa, ma tak samo silny, nieustępliwy charakter jak doktorek. Podobnie Stacy nie należała do aniołków. Z Lydią po raz pierwszy od lat nawiązał "normalną" relację.
A tak naprawdę House wydaje mi się facetem nieśmiałym wobec kobiet, wręcz ich się boi kiedy dochodzi do jakiegokolwiek zbliżenia. Boi się związku, odpowiedzialności i ryzyka, że znów poniesie klęskę, chociaż tak naprawdę czuje się bardzo samotny. To są dwie twarze Housa, jedna trzymająca na dystans wszystkich, łącznie z Cuddy, oczywiście w poprzednich sezonach.
Druga twarz Housa(raczej tego prawdziwego), kiedy siedzi sam w ciemnym pokoju i zasiada do fortepianu. Jakże to inny House od chamskiego, sarkastycznego Housa w pracy. Taki trochę Dr Jekyll i Mr Hyde.
Pierwsza wypowiedź, z którą zgadzam się w 100%. Wiedzę, że jesteś osobą, która podobnie widzi postać House'a i całego serialu. Tak samo jak ja dokładnie oglądasz i wyciągasz słuszne wnioski:D A cieszysz się, że nastąpił właśnie taki rezultat odnośnie związku Cuddy i House'a???
To było nieuniknione. Tylko ten związek miał jakikolwiek sens.
Czy się cieszę? Z punktu widzenia "oglądacza" tego serialu, na pewno. Po prostu poznajemy innego Housa, wzbogaconego o nowe przeżycia, poznajemy jego ludzką twarz. No i wreszcie jest szczęśliwy, co niewątpliwie ukazuje doktora w zupełnie innym świetle, o wiele pełniejszym, a zarazem o wiele ciekawszym. A jak bardzo pragnął związku wystarczy wrócić do przedostatniego odcinka 6 sezonu i jego rozmowy z dr Nolanem.
W końcu ile sezonów można ciągnąć nieszczęśliwego Housa z takim samym zakończeniem każdego odcinka: powrót do pustego domu okraszonego jakąś smętasową piosenką, no ile?
Nareszcie osoba, która myśli podobnie jak ja...Przeczytałem parę opinii wcześniej zanim założyłem ten temat i wkurzyłem się, bo wszyscy widzieli w ich związku coś złego, coś nudnego, coś niepotrzebnego. Powiedziałem dosyć. Trzeba przemówić im do rozumu. Dzięki Twojej podobnej opinii mam jeszcze większą przewagę...
Najwyższa była już pora by ukazać House'a i bohaterów serialu od trochę innej strony, bo ile można oglądać jego dramat samotnego, nieszczęśliwego faceta. Dzięki Cuddy świat nabrał dla niego nowych kolorów...zaczął się otwierać dla innych i pokazanie w kilku odcinkach prywatnego życia bohaterów jest jak najbardziej potrzebne...i wbrew opinii innych, że serial jest coraz gorszy, ja uważam, że wkracza na inny równie ciekawy kierunek, dzięki czemu, my widzowie będzie mogli śledzić ich losy, przez na prawdę wiele lat...Też tak sądzisz?
Jak najbardziej. Żeby postać Housa była w miarę wiarygodna, konieczne było ukazanie jego związku z Cuddy, a przynajmniej jego początków. I to scenarzystom, moim skromnym zdaniem, się udało. Bo w końcu nastąpiło spełnienie, ale jednocześnie pozostały w nich wątpliwości. Trudno żeby ich zresztą nie było tym bardziej, że są to ludzie w średnim wieku, a więc z bagażem własnych przeżyć, nawyków, przywiązani do swojego dotychczasowego trybu życia. Nie mówiąc już o stosunkach zawodowych, dyrektor szpitala - podwładny. No i nie ma co ukrywać, narcystyczny charakter Housa.
Ten powszechnie, a może nie aż tak powszechnie?, krytykowany odcinek "Now What"o wiele więcej mi powiedział o głównych bohaterach niż kilka sezonów razem wziętych, szczególnie pod koniec odcinka. Życzyłabym sobie, żeby nie tylko w serialach, ale i w filmach fabularnych zobaczyć podobne sceny. I pewnie dlatego tak lubię ten serial.
Być może jeszcze wróci do serialu, nigdy nic nie wiadomo...ogólnie Cameron przestałem lubić jak odeszła z zespołu...do tego momentu podobała mi się jej postać...Najbardziej nie lubię Foremana:D Jego ciągłego wywyższania się nad resztą zespołu, podważania decyzji House'a i takiego magnezu do władzy. Jak się okazywało, gdy na chwile mógł tego posmakować, bał się podejmować własne decyzje opierając się na pomysłach House'a, albo niszcząc swój związek z 13-nastką...Tylko ta postać strasznie mnie drażni:D Jego ciągły pesymizm i kamienna twarz. Nie lubię go i już...
Z tego pocałunku House'a z Cameron nie mogło nic wyjść, bo nie zrobiła ona tego, aby go pocałować lecz po to by w podstępny sposób pobrać krew, by móc zrobić badanie krwi, po rzekomej chorobie House'a. I nie miało nawet znaczenia, że House, odwzajemnił pocałunek...Jednak nie był on podyktowany chęcią stworzenia uczucia. A jak pamiętasz Cameron całując wtedy House'a, jak często powatarzała Chase'owi "wyleczyła się z niego":D
Czas płynie, ludzi się zmieniają, nie można być cały czas tą samą osobą, bo to się robi nudne...szokujące i zabawne odcinki z sezonów 1-4 zamieniły się w takie bardziej stonowane, ale w najmniejszym stopniu nie zmieniło to jakości serialu, który jest i będzie dla mnie najlepszym serialem jaki kiedykolwiek powstał.
A co do związku z Cuddy, to nie wiem jak Ty oglądasz ten serial...jak słusznie zauważył Bemol33 Cuddy jest jedną z nie wielu kobiet jakie pasują do House'a pod względem psychologicznym, czyli do jego osobowości:D
Co do pocałunku Cameron z House`m to oczywiście wiem, że to był taki podstęp [ dziwi mnie to że jeżeli o czymś nie wspomnę to od razu wytykacie, że nie oglądam uważnie serialu, a niektóre kwestie pozostawiam jako oczywiste, bo serial oglądam bardzo uważnie i wiem. że osoby które maja coś do powiedzenia zapewne oglądają równie uważnie. ;) ] ale wydawało mi się, że gdyby House naprawdę był chory to ze związku z Cameron mogłoby coś wyjść.
Cuddy była stworzona dla House`a, potwierdzam to. Ale nigdy nie mogłam sobie wyobrazić jaki by był "szczęśliwy House w związku ". No, to teraz już wiem , i szczerze nie mam nic przeciwko, gdyby tylko scenarzyści tak nie spieprzyli serialu ... .;)
Obejrzałem kolejny już 5 odcinek 7 sezonu i na prawdę dziwią mnie te tak nie pochlebne opinie co do nowych odcinków. Skąd w was się bierze to negatywne postrzeganie. Kolejny odcinek, a ja po raz kolejny jestem pod wielkim wrażeniem...uśmiałem się jak nigdy, myślę, że ten sezon będzie jednym z najlepszych w całej historii o Housie...Mówcie co chcecie, ja swojej opinii i tak nie zmienię...Uważam, że serial zmierza we właściwym kierunku i nic, zupełnie nic nie zagraża temu, by serial Dr. House wkrótce się skończył...
Obejrzałem dziś 1 odcinek 7 sezonu i jestem bardzo zawiedziony. W sumie na plus odcinka to Wilson, neurochirurg, powrót "Everybody Lies" i powrót House'a do dawnej fryzury choć to trochę dziwne że mu w 10 minut odrosły. Na minus i to ogromny brak przypadku, owszem czasem mogą być odcinki bez przypadku ale jeśli są to odcinki na poziomie choćby Broken czy Baggage. House/Cuddy to będzie masakra ja tu jednego odcinka wytrwać nie mogę a co dopiero cały sezon, mam nadzieję że kolejne nie będą się kręcić tylko wokół nich. I po raz kolejny nie widziałem tu między nimi żadnej tej tak zwanej chemii. Do tego Lisa Edelstein gra średnio. W sumie odcinek 5/10 i to takie trochę wymuszone
No właśnie??? Co przez to rozumiesz??? Bo chyba nie oglądasz zbyt uważnie i nie mówię tutaj o jednym odcinku, lecz o całej historii....Czasem niezbitym dowodem na tą, taką niezwykłą więź, chemię jest jedno, krótkie zdanie, gest, którego ty nie zauważyłeś...
Ale to mniejsza o większość...Jak Ty nie widziałeś na przestrzeni wszystkich sezonów, że pomiędzy nimi była chemia...to nie wiem jak ty oglądałeś i oglądasz ten serial...Obejrzyj sobie odcinek 6 sezonu (Known Unknown), tam znajdziesz dowód na to, że od dawna coś wyjątkowego połączyło...w momencie gdy tańczą na balu przebierańców...
A poza tym pierwszy raz widziałem, żeby House walczył o swoją miłość, a tak się działo po tym jak się dowiedział, że jest w związku z Lucasem...Skoro oglądałeś wcześniejsze odcinki, to na pewno wiesz, że zrezygnował, choć nie musiał ze swojej wielkiej miłości jaką była Stacy. Zwyczajnie odpuścił, mimo tego że ona chciała z nim być...a Cuddy walczył zaciekle....aż ją zdobył i to właśnie dzięki niej widzimy House'a zupełnie innego, i pewnie dlatego nie którzy nie mogą się pogodzić, że nareszcie jest szczęśliwy...
Może to ja nie uważnie oglądam serial, a może jest wręcz odwrotnie i to wy go nie uważnie oglądacie ? Nie wiem. Mnie osobiście jeśli chodzi o sceny z Cuddy i Housem podobała się tylko jedna na samym końcu za drzwiami on został w domu najpierw się uśmiechają sami do siebie a póżniej im ten uśmiech schodzi z twarzy. Co rozumiem przez tą tak zwaną chemię ? Hmmm... kiedy patrzę na dwóch serialowych bohaterów i po prostu aż nie mogę wytrzymać, aż mnie w środku skręca i czekam tylko aż do czegoś między nimi dojdzie. Przy House i Cuddy ja tego nie czułem, nigdy nie chciałem żeby byli razem a teraz kiedy do tego doszło tylko widzę że miałem rację bo raczej pierwszego odcinka 7 sezonu wybitnym bym nie nazwał. No ale każdy może mieć swoje zdanie, jak się to komuś podoba to dobrze dla niego przynajmniej się nie męczy oglądając nowe odcinki
Czemu prysnąłeś z mojego tematu po tym jak zacząłeś mnie obrażać, a ja Ci odpowiedziałem? ;) Inteligencji wystarcza tylko na ślepy zachwyt nad serialem? :)
A siódmy sezon jest jak do tej pory najgorszy. Od 6 sezonu praktycznie nic nie ulega zmianie. Ciągle te same postacie, przypadki zaczynają być coraz bardziej fikcyjne i nieprzemyślane. Nawet humor zaczyna męczyć.
Związek z Cuddy jest nudny jak flaki z olejem. Serial powoli traci całą oryginalność, House jest szczęśliwy, jego ekipa straciła całkiem parę i zaczynają coraz bardziej przypominać statystów. Docinki Housa odbijają się od nich jak od drewnianych makiet, zaczynają być wymuszone i sztuczne.
Jeśli twórcy nie wprowadzą jakiejś znaczącej zmiany - powrotu Housa do vicodinu, wielkiego zerwania, jakichś perypetii z Wilsonem to ta telenowela w końcu straci swoją popularność. W tym momencie nawet śmierć Trzynastki chyba nie zrobiłaby na mnie wielkiego wrażenia. Nawet od początku lubiany przeze mnie Wilson przestaje być tą samą postacią, z wiecznymi problemami sercowymi, empatią do wszystkiego co żyje i niezmienną krytyką Housa.
@Joker: Tym razem się z Tobą zgadzam ;) Nie ma i nie było między nimi żadnej chemii, fajnie było patrzeć na ich relacje i zastanawiać się czy wylądują w łóżku czy nie, czy znowu ma halucynacje czy nie, ale teraz jak są w związku to nie mogę patrzeć na te wspólne "happy" sceny.
Po pierwsze jak mogę prysnąć z tematu, która założyłem sam...przecież z mojej strony byłoby to nielogiczne...Zastanów się, jeśli ktoś kontynuuje dyskusję to mogę dyskutować cały czas...ale skoro tak rzadko udzielacie odpowiedzi to i ja na siłę nie staram się utrzymać jak najwyżej założonego przeze mnie tematu...
A po drugie nie obraziłem Cię, nie rzucałem pod Twoim adresem żadnych obelg, ani wyzwisk więc nie rozumiem dlaczego się wściekasz. Nadmieniłem tylko to, że moim zdaniem nie uważnie oglądasz serial, skoro nie wyłapujesz czasami drobnych, ale znaczących wiele szczegółów...A to nie jest żadna obelga...
Po trzecie nie rozumiem dlaczego wyprzedzasz fakty, skąd wiesz jakie będą kolejne odcinki. W poprzednich sezonach również bywały odcinki, które nie do końca były udane, ale jakoś wtedy nikt nic nie mówił i serial trwa do dzisiaj. Każdy inaczej odbiera przekaz serialu, więc dla Ciebie odcinki nowego sezonu mogą być słabe, a dla innej osoby jeszcze bardziej interesujące niż poprzednie. Dla mnie serial był na fali, jest na fali i długą jeszcze będzie na wysokich falach serfował...Przynajmniej ja, go tak odbieram.
I po czwarte, nie rozumiem dlaczego, aż tak bardzo chcesz, żeby ten serial był cały czas dramatyczny, przecież jest to również komedia...Więc jeśli jeden sezon będzie taki bardziej stonowany, subtelniejszy i pełny znaczenie większej ilości pozytywnych emocji niż w poprzednich sezonach to nic się nie stanie. W 8 sezonie być może wymyślą coś, co jeszcze bardziej ubarwi postać House'a i pozostałych....
A po piąte związek z Cuddy ja pozytywnie odbieram...Nie może być takiej sytuacji, że pewien wątek scenariusza podoba się wszystkim. Zawsze znajdzie się grono osób przeciwnych rozwojowi akcji jaki nastąpił w jakimś filmie czy serialu. Jeśli chodzi o chemię między nimi ja ją zauważyłem, Ty nie. Również w tej kwestii jedni widzą między nimi chemie, a drudzy nie...I nie ma sensu się kłócić...Po prostu zaakceptuj fakt, że nie którzy nie muszą zgadzać się z Twoimi opiniami, odczuciami, oczekiwaniami!!!
Pisałem o swoim temacie, nie o Twoim, gdzie nawet się nie udzieliłem. Myśl nad tym co czytasz.
Nie wyprzedzam faktów tylko snuje domysły na podstawie 6 poprzednich sezonów.
Komedią w takim wypadku jest baaardzo kiepską. W tym sezonie śmieszne było tylko parę scen z Wilsonem (właściwie to jedna). Po prostu uważam, ze twórcom zdecydowanie lepiej wychodzi lekki dramat.
Ależ ja w pełni akceptuje czyjeś zdanie. Poza momentami kiedy ktoś traktuje zwyczajny serial dla mas wysublimowaną rozrywką dla intelektualnej elity, a wszystkich, którzy się z nim nie zgadzają nazywa niedojrzałymi i nierozumnymi. Czyli tak jak to było w moim temacie z którego prysnąłeś jak dyskusja się rozwinęła.
Powiedziałem, to co miałem powiedzieć i już...Moja sprawa ile mam do powiedzenia...Już sobie przypominam twój temat...Mi karzesz myśleć nad tym co czytam...Najpierw ty zacznij tak robić bo nie nazwałem ciebie nierozumnym ani nie dojrzałym tylko nie uważnie oglądającym, a to jest znacząca różnica...czytaj uważnie następnym razem...
"Nie wiem ile masz lat, ale jak widać nie dojrzałeś do oglądania tego serialu..."
I tak dalej w takiej samej tonacji.
Pomijam już absurd i głupotę takiego rozumowania (jeśli House jest trudny w odbiorze, to czym że są obrazy Lyncha albo Bergmana?), atakujesz obcych ludzi durnymi argumentami, po czym znikasz. Do tego właśnie zmierzam - przecież nikt Ci nie każe nigdzie się udzielać ;)
No kolego, teraz to ty mnie atakujesz...wyraziłem swoją opinię i nic do tego...
Nie chodzi, że jest trudny w odbiorze...tylko, że większości ludzi na czele z Tobą mylnie wydaje się, że mylnie rozumie poszczególne wątki scenariusza, zachowanie głównego bohatera i pozostałych aktorów...Jest trudny dla dorosłego człowieka...ale w swej prostocie zachwyca...Więc jeśli czytam opinię, że może go obejrzeć zwykły 12-14 latek to się z tobą zgadzam...może tylko obejrzeć, ale zbyt wiele z niego nie zrozumie...on rozumie tylko swoje problemy, problemy nastolatków...a świat dorosłych jest jeszcze dla niego nie zrozumiały...
I nie mów mi, że każdy może go oglądać...Tym bardziej starsi ludzie, bogobojni, wierzący, którzy widząc nie sympatycznego doktorka, kulejącego o lasce i do tego ateistę to od razu przełączają...Nie rozumieją, że takie człowiek może być w pewnym sensie dobry, ciekawy i mieć drugie oblicze...Wiem co mówię, bo moja babcia i ludzie starsi z którymi rozmawiam, nie rozumieją tego serialu, nie starają się zrozumieć...więc nie pieprz głupot, że każdy ze zrozumieniem potrafi obejrzeć ten serial...
A jeśli chodzi o wiek to jestem wystarczająco dojrzały, by stwierdzić, że twoje wypowiedzi są pełne pustych słów, nie popartych żadnymi dowodami...Zanim napiszesz takie głupoty, to dowiedz się więcej na temat widowni jakiego filmu, serialu...
To dlaczego ci bogobojni, starsi ludzie stanowią co najmniej 80% widownię "Mody na sukces", zwanej pornolem dla staruszków?
No faktycznie, w Polsce ludzie mają takie wielkie problemy z ateistami, że już nasz drugi prezydent kościoły omija.
Dobra, wiemy już kto ich nie rozumie, a kto rozumie, powtarzasz to w kółko, ale teraz wytłumacz co tu jest takiego trudnego do zrozumienie czego nie zrozumie każdy nastolatek i każdy dorosły człowiek? Medyczny żargon?
Jakie poważne, nie zrozumiałe dla nastolatków problemy masz na myśli? Zarzucasz mi brak dowodów? Proszę bardzo, pokaż jak wyglądają dowody i argumenty
O widowni wiem tyle co i ty - że w Polsce wynosi 3,5 miliona. To że tacy Twoi znajomi lubią, a tacy nie lubią nie świadczy o niczym, bo stanowi jakieś 0,00001% całej publiczności.
To już jest po prostu nudne: kto dojrzał, kto nie dojrzał, kto jest za głupi, a kto nie jest, kto za młody, a kto za stary, czy jest schematyczny, czy nieschematyczny i tak można w nieskończoność. A rzecz dotyczy w końcu serialu!
Ja proponuję następny temat: czy serial jest " życiowy" czy może "nieżyciowy", bo jakoś jeszcze o tym nikt nie wspomniał.
Mi człowieku nie chodzi o dialogi...dialogi zrozumie prawie każdy, który ogląda...Mi chodzi o motywy zachowania przede wszystkim głównego bohatera...czym się kieruje, co skłoniło go do podjęcia takiej a nie innej decyzji, co miało na celu jego zachowanie, dlaczego tak usilnie boi się szczęścia...Jego zachowanie, metody i zasady w postępowaniu w codziennym życiu każdy inaczej interpretuje...Bo jeśli znasz język, to logiczne jest to, że powinieneś zrozumieć jakiś żart lub sarkazm, no chyba, że inteligencji jest za mało...Jeszcze raz powtarzam, że nigdy nie wspomniałem o scenariuszu, bo łatwy do zrozumienia...Mi chodzi o motywy zachowania, proste gesty wszystkich postaci, ale przede wszystkim House'a. A motywy zachowania w tym serialu są różnie interpretowane i różnie rozumiane...
Różnie interpretowane i różnie rozumiane nie znaczy skomplikowane i niezrozumiałe dla mało inteligentnych. Motywy najczęściej są banalnie proste, uzasadnione dążeniem do rozwiązania układanki lub rozwikłania danej sprawy. Zasady oparte jedynie umyśle również nie są złożone, House odrzuca sferę duchową, a więc zrozumienie jego działań nie wymaga głębokiego myślenia, a jedynie opierania się na prostej logice.
Z tego też powodu boi się szczęścia, ignorując sferę duchową i głęboko wszystko analizując zawsze dochodzi do wniosku, że dana decyzja ma swoje wady i złe strony, często więc z niej rezygnuje.
Motywy i metody zawsze mają logiczne uzasadnienie - wybiega myślą na przód, więc przewiduje kolejne wydarzenia. Ignorując ludzki aspekt w leczeniu łatwiej przyjmuje ryzykowne metody, wiedząc, że na dłuższą metę to one pozwolą mu na rozwiązanie danego problemu.
Nie ma tu nic skomplikowanego. W dalszym ciągu sądzę, że to serial dla każdego, stąd jego popularność. Bo chyba nie wierzysz, że te 3,5 miliona widzów to sami inteligentni, dojrzali ludzie szukający w telewizji wyrafinowanych rozrywek? Nie, to masa ludzi przeciętnych, w najróżniejszym wieku i każdy z nich doskonale rozumie wszystko co się w serialu dzieje.
Dziś rano czytałam spojlery na house-md.pl i było wspomniane, że związek House i Cuddy ma się ku końcowi ... Przeraziła mnie ta wiadomość, chociaż jako widz wolałam gdy nie byli parą. Wydaje mi się po wszystkim House zasługuję na szczęście, mimo tego że to psuje serial.
Do głowy wpadł mi w związku z tym taki dziwny pomysł rozwinięcia scenariusza. Mogą zrobić tak, że po prostu związek House`a i Cuddy się rozleci, ale dziwnym trafem okaże się, że Cuddy jest w ciąży, a House o tym nie będzie wiedział. No i tak dalej..
[ Przepraszam że piszę to tutaj ale nie miałam się z kim podzielić pomysłem, a brakuje mi tu tematu typy "Dalsze losy serialu" ]
To by była całkiem niezła zmiana, mam racje, czy wg. was to by bardziej zepsuło serial ;) ?
To byłoby bardzo ciekawe i typowe jak dla tego serialu...Mogłoby tak się stać...Cuddy starałaby się za wszelką cenę ukryć prawdę, a House nie wiedząc o tym przez pare ładnych odcinków mógłby nieźle na broić...Później jakimś dziwnym trafem dowiedziałby się o tym i zacząłby mieć wobec niej na przemian trochę poczucia winy za to że nabroił i trochę żalu za to że mu nie powiedziała o niczym...Dodatkowo mogliby wtrącić jeszcze postać Stacy, która albo doszczętnie rozbiłaby ich związek, albo jeszcze bardziej scaliła...Zobaczymy to scenarzyści wymyślą, ale jestem pewien, że będą to niezapomniane sceny i perypetie House'a, jego znajomych i ekipy:D
"Komedią w takim wypadku jest baaardzo kiepską" To już zależy od tego co kogo śmieszy. Dla mnie House jest akurat najlepszą komedią jaką widziałem, nawet typowa komedia jaką są Przyjaciele nie potrafi rozbawić mnie tak jak House. A 4 sezon to osiągnął w tej kwestii szczyt szczytów. 5 i 6 nie były już tak śmieszne, 7 może nie bawi tak jak sezony 1-4 ale jak dla mnie po 5 odcinkach na pewno bardziej niż 5 i 6. Ja też lubię House'a dramatycznego i czasem czuję już przesyt tym komediowym Housem którego ostatnio jest trochę za dużo ale póki wciąż stoi ten humor na przynajmniej bardzo dobrym poziomie to nie narzekam
Jeżeli chodzi o śmieszność "tekstów" House`a, to faktycznie dawno, dawno nie słyszałam czegoś tak dobrego jak w pierwszych sezonach.
Niektóre teksty tak wpadały w ucho, że łatwo było je zapamiętać i zawsze mnie coś śmieszyło jak tylko sobie przypomniałam .;)
Nie pamiętam żadnych szczególnych tekstów z szóstego sezonu, z piątego też raczej nic nie było. Z drugiego sezonu strasznie zapadł mi w pamięć tekst House`a ze Stacy - "Dlaczego nie zwolniłeś Chase`a; -Bo ma piękne włosy; -Ukrywasz coś?; -Jestem gejem "
Teraz wydaje mi się, że humor jest lekko naciągany, przez co w moich oczach bardzo traci na wartości .;)
Humor z sezonów 5,6 i 7 polega chyba bardziej na humorze sytuacyjnym niż na śmiesznych tekstach
Ale gdyby humor oparty byłby tylko na śmiesznych tekstach, to serial nie byłby aż tak wciągający...Przeplatanie różnego rodzaju humorystycznych trików sprawia, że serial nigdy się nie znudzi i nie będzie nudny...przynajmniej dla mnie...A "Ostry dyżur" czy "Chirurdzy" są jak mrówki w porównaniu z serialem Dr. House M.D"
Każdy serial ma swoją widownie...Każdego śmieszy co innego...Mnie serial House urzekł i urzeka do dziś, dramatem bohatera, jego wzlotami i upadkami, jego stylem bycia...odpoczywam oglądając ten serial...Po kilka odcinków dziennie można oglądać...a to już świadczy o jakości samej w sobie:D
Każdy jak chce to ogląda co chce i kiedy chce House md serial od 1 do 6 sezonu jest oki wiadmo że ma czasmi monety niektóre odcinki są nudne jak to było w sezonie 6 ale coż tak czasmi bywa a co do sezonu 7 to już nic na ten temat nie napiszę bo coś nie idzie jak trzeba tylko tyle.
Z 7 sezonu tylko 1 odcinek był średni, taki ooo:D Natomiast kolejne moim zdaniem, jak wspomniałem we wcześniejszych adnotacjach są ok:D
Odcinek 1: 4/10
Odcinek 2: 6.5/10
Odcinek 3: 7/10
Odcinek 4: 6/10
Odcinek 5: 8/10
Jak na razie tak sobie choć 5 odcinek był na prawdę bardzo dobry. Więcej Wilsona w kolejnych odcinkach tak jak w 5 a mniej Cuddy i będzie dobrze. 6 sezon też w sumie z początku był taki sobie ale druga połowa zdecydowanie lepsza