Obejrzeliście już najnowszy odcinek? Mnie osobiście się spodobal, choć brakowało mu
jeszcze trochę "tego czegoś". Był jednak lepszy od poprzedniego, głównie dzięki scenom
komediowym, jak np. House zatrzaśnięty w rezonansie (to był rezonans, prawda?
Oglądałem bez napisów ani Polskich, ani Angielskich, i nie jestem pewien), czy reakcja
Wilsona kiedy dowiedział się że sytuacja z "synem" to kolejny wkręt przygotowany przez
Housea.No i ostatnia scena w windzie gdy Chase i Park tak na siebie niezręcznie patrzą, a
Park wyskakuje, że z nim nie sypia. Szkoda trochę Tauba, widać było że po tym co mu
powiedział House o przeprosinach polubił pacjenta, a okazało się, że ten tak naprawdę
chciał odejścia Tauba od przypadku. Trochę brakuje mi przychodni. Ogólnie odcinek na
pewno lepszy od poprzedniego, dobry. 7 z plusem ode mnie.
Witam odcinek w sumie to nudny był przypadek dość jałowy ale coż widocznie tak bywa lepszego odcinka już to nie będzie w sumie liczyłem na więcej .
Odcinek taki sobie. Podobało mi się jak House wkręcił Wilsona w ojcostwo i mina Chase'a jak zobaczył Popo w domu :)
Według mnie odcinek był bardzo dobry. Zagrywki wobec Wilsona jak za starych dobry czasów, zabawa Taubem, któremu udowadniał jak emocje zmieniają opinie lekarskie też mi się podobał, do tego wątek z Popo, w którym nawet Park aż tak strasznie nie irytowała. Ogólnie dużo ciekawych analizy psychologicznych, sprawa medyczna może nie była wyjątkowo ciekawa, ale to w końcu ma być tło do rozgrywających się zdarzeń. Powiedziałbym 8,5/10, co jest oczywiście moją subiektywną opinią.
Ani przez moment nie wątpiłem, że za chłopakiem stoi House:) Czy ktoś naprawdę pomyślał, że Wislon ma syna?:) Tak samo jak tydzień temu z góry można było o dowolną zakładać się sumę, iż House nie jest chory, tak tu głową można było zaręczać, iż chłopak został przez House'a podstawiony:) Ów młody dżentelmen coś za szybko się w Wilsonie "zakochał" - po przysłowiowych 5 minutach znajomości mówi mu "kocham Cię tato", i gotów jest porzucić matkę, by zamieszkać z prawie sobie nieznanym ojcem?:) E, coś to było zbyt szybkie i kochliwe:) A poza tym - wydaje mi się, że przesadzili z ukazaniem Wilsona jako kogoś tak naiwnego - miałem dojmujące wrażenie nienaturalności, nieralności tej łatwowierności... A poza tym - ten serial polega na "nie jest tak jak na to wygląda", toteż w moim odczuciu żadnego elementu zaskoczenia z "synem-nie-synem" nie było - od początku "wiedziałem", że na końcu nastąpi planowa demaskacja , to w zasadzie było jasne:)
Cóż, to co miało zaskakwiać, po ośmiu latach jest banalnie łatwo przewidywalną oczywistością... Naturalne zmęczenie schematu:)
No ale choroba House'a mogla być prawdziwa z racji, że za kilka odcinków koniec serialu, z tym synem Wilsona musiało być fake, House przede wszystkim nie jest prostakiem, a tylko taki człowiek mógłby to zataić.
Masz rację - zbliżające się zkończenie dawało pewne prawdopodobieństwo, iż choroba będzie "początkiem finału", ale i tak stawiałem na udawanie House'a - choćby dlatego, iż doświadczenie pokazuje, że w tym serialu sprawy toczą się szybko - nawet największe przełomy rozgrywają się błyskawicznie; przykład - House był około roku w więzieniu, a my widzimy go za kraktami w pojedynczym tylko, całościowo temu zagadnieniu dedykowanemu odcinku - w jednym epizodzie dokonuje przestępstwa, i już w "na-następnym" - po odsiatce - na powrót jest w szpitalu i praktykuje - finał 7ki i drugi odcinek 8ki dzieli rok, i to jak nietypowy, a my tego prawie nie widzimy!:) Wydało mi się to mało prawdopodbne, by wątek choroby miał się ciągnąć przez osiem odcinków:)
Właśnie kolejna słusznie podniesiona sprawa - najbliższy przyjaciel przez jedenaście lat nie omiaszkał uświadomić najlepszego przyjaciela, iż ten ma syna????????????:) Wykręt, że niby coś tam wspominał odpada - w takim przypadku trzeba mówić jasno i klarownie, aż wiadomość dotrze do adresata... I taka naiwność Wilsona, który House'a zna tak dobrze? To zupełnie nierealne...
Dziwne, że jak House podpuścił Wilsona, że Cuddy się w nim kocha to i ten na końcu odcinka chciał pójść i ją na żywioł pocałować, to za chwilę wrócił i oznajmił Housowi, że wykrył jego "spisek", dziwne, że tu się nie połapał, kiedy jego fałszywy syn idealnie się z nim pokrywał(charakter, zainteresowania).
Dokładnie:) Dobry przykład "połapania się" Wilson'a, i to w znacznie subtelniejszych okolicznościach:) Poza tym chłopak zwyczajnie nazbyt szybko wyzbył się dystansu - to możliwe, ale mało prawdodpobne; był nadzwyczaj wylewny, chętny do spotkań, czy nawet zamieszkania z bądź co bądź prawie obcym człowiekiem... W moim odczuciu twórcy wypadli tutaj poza prawdopodobieństwo, podpadając pod nierealność... W serialu komediowym mogłoby to przejść, ale w poważnym House'ie?:) Poza tym Wison nigdy by nie uwierzył, że House ot tak, nagle po 11. latach przerywa milczenie, tylko ze względu na refleksję o dzieciach... Nawet przeszło mi przez myśl, iż Wilson wie, że to zagrywka House'a i "specjalnie się nabiera", ale jednak nie! Nabrał się autentycznie, czemu naprawdę trudno dać wiarę... To wręcz swego rodzaju błąd w sztuce, bo ta sytuacja jest równie prawdopodobna jak lądowanie Marsjan w Princeton-Plainsboro... :)
Odcinek nie był rewelacyjny, taki sobie - myślę, że taki poziom serialu utrzyma się aż do dwóch ostatnich odc, kiedy w końcu coś ruszy.
Gdyby nie akcja z Wilsonem to odcinek, tak jak cały 8 sezon, nudny. Jeszcze ta Perk która, zamiast mówić normalnie to wydaje bełkotliwe dźwięki podobne do miauczenia. Adams, niby ładna ale nie prezentuje nic specjalnego grą aktorską, czasami wygląda jakby wyczytywała swoje kwestie z promptera. Cała ekipa przypomina mi kreskówkę o Scooby Doo na tropie zagadek w szczególności Perk
Dziwne, ja znam House'a od 8 lat, Wilson zna go pół swojego życia, a ja od razu wiedziałam, że ten syn to aktor. Szkoda, że nie można ograniczyć scen z Park do minimum, nie potrafię wyrazić w słowach tego, jak bardzo mnie ta kobieta irytuje :/
Od początku wiedziałem, że to oszustwo - House jest złośliwy, nieznośny, chamski, ale w poważnych sprawach nigdy nie zachowałby się jak świnia. Więc gdyby to była prawda, to powiedział by Wilsonowi najpóźniej po tygodniu. Potem były kolejne dowody oszustwa - wszystko było idealne, zbyt doskonale Wilson z "synem" byli do siebie podobni.
naprawdę podziwiam Wilsona, że jeszcze nie znienawidził Housa za to wszystko, co ten mu uczynił
Odcinek zupełnie przyzwoity, a tekst "-You do an australian accent?" rozbił mnie całkowicie :).
Czyli niby co?! House nigdy nie zrobił nic chamskiego Wilsonowi, on sam sobie to robił ...
A ile razy House naćpał Wilsona? A ile razy Wilson poświęcał się dla House'a i nie usłyszał nawet dziękuję? A jak House zamiast z Wilsonem poszedł na boks z Foremanem?:) Teraz też House podstawił aktora i bezlitośnie patrzył na radośc Wilsona. Wilson też nie jest święty, ale zdecydowanie częściej to House był tym raniącym.
Odcinek średni. Nie porwał, jak większość epizodów tej serii. Co do dzieciaka. Byłem absolutnie pewien, że to wkręt House'a, który wynajął tego dzieciaka i powiedział jak ma się zachowywać i co mówić. Za szybko to się działo, że też Wilson dał się nabrać :D
Park i Adams były złymi wyborami. Dalej się tego trzymam. Liczę na kapitalne zakończenie tego genialnego serialu.
Wie ktoś może, co to była za piosenka na koniec odcinka? Nie mogę się doszukać :/
Brakuje mi dawnego House'a jego wybryków z Wilsonem i droczenia się z Cuddy. Tęsknie tez za starą ekipą. Park i Adams denerwujące. Coraz bardziej po teście Park ,,mogę się z tobą przespać" boje się ,że połączą Park i Chase'a. Na początku serii bałam się znowu że połączą go z Adams. Mogli zostawić go z tą zakonnicą. Zawsze muszą wszystko spiep****