Nie wiem,czy ten temat był już poruszany (nie będę się przedzierać przed 3 tysiące wątków), ale
nigdy nie mogłam zrozumieć jednego. Przed śmiercią Amber, House dzwoni do niej, żeby go
odebrała z baru, bo on jest pijany i barman zabrał kluczyki. Ona przyjeżdża i co robią?
WRACAJĄ AUTOBUSEM! Jaki to ma sens? House nie był zachlany w trupa, funkcjonował
normalnie, mógł sobie sam wsiąść do autobusu.
Może umyka mi jakiś element, ale to jest po prostu tragiczne posunięcie scenarzystów.
Amber chciała po prostu przypilnować House'a żeby wrócił bezpiecznie do domu, on sam z tego co pamiętam po wejściu do autobusu powiedział jej że już może sobie iść, że nie musi tego robić, ale ona stwierdziła że nie robi tego dla niego tylko dla Wilsona.
Naciągany bezsens :) Ale to tylko moje zdanie.
Co do tego, że Amber coś wypiła, to był to jeden lekki drink, z tego co pamiętam, a w USA limity promili są chyba trochę wyższe niż u nas.