Nie główna postać, lecz cały serial. Obejrzałem pierwszą serię, i 3 odcinki drugiej. Nie zmogłem więcej. Wraz z każdym sezonem Gregory House jest "pisany" od nowa, co niestety wywiera wrażenie sztuczności. House z pierwszego sezonu to zupełnie inna osoba niż ten z drugiego, czwartego, szóstego. Niestety, by osiągać oglądalność, scenarzyści coraz bardziej go wynaturzają, tworząc dziwną pokrakę...
Nie za bardzo rozumiem. House owszem wraz z kolejnymi sezonami nieco się zmienia, ale nie jest to jakaś specjalnie zauważalna różnica, nie wiem gdzie ty dostrzegasz że House z sezonu 1 to zupełnie inna osoba niż ten z 2. Tak na prawdę sama postać nieco bardziej zmieniła się dopiero w sezonie 6. Ja tam nie widzę żadnej sztuczności
W pierwszym sezonie w jednym z odcinków House by ratować pacjentkę okłamuje komisję od przeszczepów, a na końcu, po zabiegu mówi pacjentce:"Don't screw up, convince me it was worth it". Nagle przychodzi drugi sezon, i w jednym z początkowych odcinków House przekonuje małą dziewczynkę z białaczką, że nie ma sensu jej leczyć na jakieś tam inne schorzenie, bo i tak za rok umrze na raka. Niby nic wielkiego, ale poza tym, że scena jest fałszywa, to pokazuje jak bardzo scenarzyści się silili by kolejne rogi na siłę przykleić bohaterowi. Po tym odcinku obejrzałem jeszcze jeden, i zaprzestałem. Może jestem skrajnie subiektywny, ale od tego momentu serial stał się dla mnie odrażający.