Zauważyliście to, że nikt w tym serialu się nie zamienia? Chodzi mi o charakter i zachowanie.
House nie zmienił ani psychiatryk, ani związek z Cuddy, ani więzienie.
Wilson obraził się na kilka odcinków i znowu jest starym dobrym przyjacielem.
Cała ekipa House'a bez względu na to kto występuje w danym odcinku, wszyscy są nadzwyczaj inteligentni, ale większość czasu spędzają na jakichś dziwnych gierkach typu: ona przyszła w nowych butach więc na pewno oddaje połowę pensji na sieroty w Afryce, ale sama się do tego nie przyzna więc trzeba jakoś podstępnie wyciągnąć przyznanie się do "winy". A przypadek medyczny? Nie pamiętam wszystkich medycznych nazw, ale zwykle na początku podejrzewają jakieś zakażenie, podają leki, potem myślą, że to rak, w międzyczasie pacjent dostaje leki po których wysiadają mu nerki albo płuca albo wątroba albo serce. Ewentualnie wszystko naraz. Potem pacjent jest bliski śmierci, a dr. House doznaje olśnienia w trakcie rozmowy, bądź obserwowania opadających liści.
Serial jest prowadzony w myśl inż. Mamonia, że każdy lubi to co już zna.
Formuła jest oklepana do bólu i się sprawdziła w 7 seriach, więc będą to cisnąć tak długo jak się da.
A mogło być tak pięknie. Motywy z wtrącaniem Housa do zakładu karnego a wcześniej na odwyk do psychiatryka można było rozwinąć na kilka odcinków, albo wręcz zrobić z tego cały sezon ;)
Twórcy serialu wznieśli się na wyżyny jedynie w dwuczęściowym finale 4 sezonu w którym zginęła Amber.
Najgorsze jest w tym serialu chyba to, że jest to serial jednego aktora. Dookoła można wszystko powymieniać (lekarzy z zespołu, pacjentów, otoczenie), ale jak by usunąć Grega to serial przestaje istnieć. Stwarza to mnóstwo możliwości, bo House to taki Indiana Jones medycyny, a serial ma już momentami strasznie oklepany schemat, że mimo iż jestem wielkim fanem, to od 5 serii zdarza mi się oglądać odcinki "na strzałkach" w playerze...
Prawda jest taka,że ja jako wielka fanka wszystkich serii, 8 nie oglądam. Wszystko stało się nużące,zero zaskakujących i ciekawych wątków. Wraz z odejściem Lisy Edelstein fabuła przestała się rozwijać,a stary dobry House stanął w miejscu. Całość jest monotonna. Moim zdaniem do 4 serii serial jest świetny,potem utracił "to coś".
Skoro "8 nie oglądam" to na jakiej podstawie twierdzisz, że "z odejściem Lisy Edelstein fabuła przestała się rozwijać" ?
Obejrzyj sobie 8 serię. Zaręczam Ci, że forma powróciła. Od 4 odcinka jest dobry poziom.
Nie wiem czy to możesz zobaczyć, ale ja oceniłem 1,2 i 3 odcinek na 4 (dość słabą 4).
4 odcinek już na słabą 6, ale 5,6,7 i 8 odcinek zasługują już przynajmniej na 7 (dobry). Więc może spróbuj się przełamać żebyś nie żałowała. Te trzy pierwsze odcinki są rzeczywiście słabe (ocena 3.5), ale wracają na dobre tory mam wrażenie.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
Oglądam House'a od samego początku (niektóre odcinki po kilka razy) i tak jak byłem jego wielkim fanem, tak niestety muszę przyznać, że formuła serialu się wyczerpała. Odcinki już od połowy siódmego sezonu są nudne i męczące. Do najambitniejszych to one nie należą. W najnowszym sezonie spodobał mi się jedynie 1,3 i 7 odc, ale tak poza tym to kiszka.
House'a j dalej będę oglądał, ale to już jednak kwestia przyzwyczajenia, a nie niecierpliwego oczekiwania.
w wypowiedziach gubi się sens i logika .Wszyscy są zgodni /ja też /, że sezony od 1-4 były genialne.ALE to był schemat : tablica , przypadek , vicodin, trudności z przeprowadzeniem swojej diagnozy ,oświecenie i zwycięstwo .To był sztywny schemat i był najlepszy.Od momentu gdzie zaczęto odchodzić od schematu np House bez nałogu perturbacje zespołu, romanse, dzieci serial zaczął się pruć .Czyli był wspaniały dzięki schematowi i rutynie .Przecież w sezonach 1-4 nic nie wyszło ze sztywnych ram. Ktoś kto obejrzał parę pierwszych odcinków i nie jest wielbicielem serialu , powie Wam , że serial był nudny bo było cały czas to samo .I w tym tkwiła siła serialu .Oglądam sezon 8 bez emocji ale będę mu wierna do ostatniego odcinka .Powiedżcie sami , czy nie marzy się Wam House stojący za tablicą i patrzący na zespół : Foreman, Chase ,Taub , Cameron i 13-tka rozwiązują zagadkę nie wierzą w diagnozę Szefa próbują sami , skarżą się Cuddy ,która przeszkadza aż w końcu House triumfuje .marzenie , które już nie wróci .
Ja też jestem zawiedziony, ze Cuddy, 13stka odeszła.
A Foreman stał się szefem.
Nienawidzę takich zmian, przyzwyczaiłem się do nich, a tu TADAM niespodzianka...
Dla mnie sezon 1-4 to rewelacja.
5 także bo tam jest 13stka <3.
I odcinek, w którym House jedzie po 13stkę do więzienia.
Było tak pięknie, ale to raczej wina aktorów... House chce do domu, Cuddy za mała wypłata...
No, ale wszystkie sezony obejrzę jeszcze raz :), a ósmy to także bez emocji.
"Zauważyliście to, że nikt w tym serialu się nie zamienia? Chodzi mi o charakter i zachowanie."
To przecież główna filizofia postaci i serialu - Ludzie się nie zmieniają :))
pozdrawiams
Podobno wszyscy ludzie kłamią, w to akurat wierzę. Nie wiem, ile masz lat, ale czy możesz z ręką na sercu powiedzieć, że jesteś taki/taka sama jak dwa albo trzy lata temu.
wiele lat wierzyłem, że ciągle się zmieniam, niestety czym jestem starszy, tym mocniej widzę, że niekoniecznie. oczywiście można wprowadzić dużo zmian, ale raczej kosmetycznych, poza tym większość z tych zmian będzie sztuczna, trwać będzie tylko jakiś czas, no i nie będzie wcale świadczyć, że się zmieniłem (tylko że akurat w danym okresie czasu udało mi się utrzymać na wodzy/zmodyfikować/nawet wywrócić do góry nogami pewną cechę)
Każdy serial w końcu się kończy. Ciężko zaskoczyć kogoś w 8 sezonie. Nadal oglądam wszystkie odcinki z zainteresowaniem, ale przyznam, że czekam na koniec - na jakiś fajny finał:) Chyba większość seriali ma ten problem, że stacje robią mnóóóstwo serii, nawet jeśli aktorzy odchodzą. Nadal to łatwy pieniądz, ale niestety przez to seria traci na jakości. Myślę że czas House'a już nadszedł.
Troszkę się zmieniają. Mam wrażenie, że Chase się "Ztaubował"- zrobił się taki cyniczno-spokojno-mrukliwy. Wygląda trochę tak, że jego największym marzeniem jest, żeby wszyscy zostawili go w spokoju, a Taub z kolei zmiękł nieco niczym Stewie w Family Guyu. No ale chyba największą zmianę, jaką zauważam to ta postawa Chase'a.
Zmieniają się i to znacznie, tylko nie jest to widoczne dla kogoś, kto się nie wpoił w ten serial, lub właśnie go zaczął już na tyle nudzić, że wszystko przez ten pryzmat widzi. W niektórych przypadkach nie są to też zmiany na stałe. House np. bardzo się zmienił, zostało parę przywar ale widać było, że mimo tej zewnętrznej maski dużo się w nim zmieniło, tylko Cuddy wszystko spierdo... nie ma to jak zepchnąć kogoś w przepaść, kto dopiero się z ogromnym trudem wdrapał prawie na samą górę. Scenarzystę to bym najchętniej za jaja powiesiła. Najwięcej zmian było też widać w Foremanie.
A moim zdaniem House nie zmienił się ani na jotę - po siedmiu sezonach, w ósmym jest identyczny:) Nawet największe tąpnięcia nie zmieniły go - załamanie narkotykowe i pobyt w psychiatryku pod okiem Nolan'a spowodowały jedynie chwilowe utemperowanie, związek z Cuddy również, rok w więzieniu nie wprowadził żdanej zmiany, nawet symbolicznej. House ma dokładnie tę samą sardoniczno-defetystyczno-nihilistyczną, acz niepozbawioną poczucia humoru, osobowość:) Jest identyczny, nie widzę jednego nawet zapatrywania, które by mu się odmieniło, nie dostrzegam pojedynczego nawet przykładu realnej transformacji... Myśli i postępuje tak samo ...
Chase i Foreman też w moim odczuciu prowadzeni są konsekwentnie; Foreman ma teraz więcej do powiedzenia, może być bardziej stanowczy, ale to ma związek z awansem, nie zaś ze zmianą charakteru... Chase jest tym samym sobą... Zmiana dokonała się tylko w Cameron - straciła ona swą czystą początkowo "dziewczęcość" na rzecz pewnego "stwardnienia"... To jedyna postać, w której wyraźnie widzę zmianę - jasność jej budującego blasku nieco przygasła, ustępując po trosze miejsca chłodowi; ale po trosze:)
W 8, ja mam na myśli głównie 7 (pierwszą połowę) i 6 +pojedyncze przejawy w różnych epizodach innych sezonów. Co do więzienia, to się nie wypowiem, bo nie wiem czy wyjdę poza 17 odcinek 7 sezonu, tak mnie scenarzysta wkur... Dla mnie z czasem to co opisujesz, przerodziło się bardziej w zakładanie maski, niż uzewnętrznianie prawdziwym odczuć i osobowości. Wiadomo, że nie były to zmiany o 180 stopni, ale były duże jak na Niego. Gdyby Cuddy Go nie rzuciła, to nie wiadomo jak by się to potoczyło. Co do Foremana to miałam na myśli początkowe sezony, a najbardziej pierwszy. No wiesz, bez tego chłody by psychicznie nie wyrobiła w środowisku, w którym funkcjonowała. A apropo pamiętasz scenę, kiedy do szpitala trafił pacjent pracujący przy czyszczeniu mieszkań? Masters zainsynuowała, że pacjent kłamie. Na to House kazał Jej wstać i Ją przytulił mówiąc "Nasza dziewczynka zaczyna dorastać";). Ta scena mnie mocno rozbawiła, bo generalnie ta dziewczyna mi strasznie działa na nerwy, ale też ta scena wiele mówi.
Tak, ale pierwsza połowa 7. seznou to związek z Cuddy - Twórcy moim zdaniem bardzo dobrze oddali niezmienność House'a właśnie - owszem, próbował ze sobą walczyć, iść na kompromisy, ale kanwą było spostrzeżenie, że choć na zewnątrz przejawił tu i ówdzie ustępstwa, to one tak naprawdę tłamsiły go... Mimo wszsytko był sobą, kłamania - i to samej Cuddy - nie wyłączając:) 6. seznon to chwilowa odmiana w ramach terapii - jak wiemy odmiana nietrwała, choć próba była poważna i szczera!:)
Myślę, że House wybitnie masek nie nosi - niczym i nikim się nie przejmuje:) Cuddy zupełnie na House'a nie wpłynęła - nie w realnym sensie; House zresztą od razu w 1. odcinku 7ki chce zrywać przewidując, że właśnie przez brak jego skłonności do zmiany ich związek nie przetrwa - Cuddy na to odpowiada, że nie chce, by się zmienił; i nie zmienił się, powracając do alienacji, o Vicodinie nie wspominając. Tak samo było wcześniej ze Stacy - House zerwał, choć ona była gotowa odejść od męża, bowiem przewidywał, że się nie zmieni:) Cuddy nie zreformowała ani jednej cechy House'a, a to że na zewnątrz kilka razy "poszedł na kompromis", czy pozornie się powściągnął to nie była zmiana - własnie dlatego, że nie była to zmiana, czuł się niewygodnie:)
Foreman od początku jest "twardy, asertywny, mocno ambitny i analityczny" - później tylko zyskuje na sposobności lepszego tego uzewnętrzenienia - cechy są te same; zmienia się podyktowany awansami stopień ich ekspresji:)
Tak pamiętam ten odcinek:) Przykre jest tylko to, że "dorastaniem" nazywa się dostosowywanie się do prymitywizmów, cofanie się, zamiast wzrastania; poprzez dostosowywanie się do przedszkolaków nie da się zamienić w profesora:) Tak naprawdę, owo "dorastanie" jest degradacją - House nie potrafi zdać sobie sprawy, iż to Masters jest na znacznie wyższym poziomie, za oznakę "dorsatnia" biorąc uwstecznienie:) Robienie czegoś "bo tak działa świat i nic nie da się zmienić" zapobiega reformom, usprawiedliwia beczynność, uzasadnia nieszukanie nowych dróg, słowem, zapobiega realnemu dorastaniu. Będąca przedmiotem kpin Masters jest niezrozumianą przyszłością, wyższym stadium, podobnie jak Cameron zresztą:)
Chyba najbardziej zmienił się jednak Chase. Z lizusa i karierowicza, który za wszelką cenę chciał udowodnić sobie i ojcu, że zajdzie wysoko, nie bacząc na konsekwencje, równo sypał House'a Voglerowi.
Po przejściach ze zmarłą pacjentką i z Cameron zmienił się. Ekscesy z dziewczynami minęły, wyciszył się, stał się bardzo stonowany.
Co do House'a, to trudno powiedzieć. Jest nadal bezkompromisowy. Tylko pytanie, ile w tej bezkompromisowości jest megalomanii w połączeniu z uporem? Czy w ogóle jest w stanie otworzyć się i dostrzec drugiego człowieka? Jak na razie najbardziej otwarty jest na samego siebie, co w konsekwencji prowadzi go do niewątpliwej autodestrukcji. Zresztą miało to już nie raz miejsce. Zasady są oczywiście niezbędne w życiu, ale to zasady są dla ludzi, a nie ludzie dla zasad - i nie powinny być ważniejsze od ludzi, którymi się otaczamy, na których nam zależy. House stara się tego nie zauważać. I dlatego taki człowiek jak doktorek tak naprawdę pomimo wielu swoich zalet skazany jest na porażkę.
A i tak wszyscy kłamią... seriale mają to do siebie, że opierają się na pewnym schemacie. Według mnie tutaj i tak mamy bardzo ciekawe i niekiedy zaskakujące wątki, a jednym z najlepszych jest dochodzenie choroby (potem niestety śmierci) Amber lub walka o życie Formana (to takie moje subiektywne wtrącenie). Zasadniczo dla mnie kreacja House jest fenomenem jedynym w swoim rodzaju, więc osobiście nie znudziło mi się to, po prostu oglądam kolejne odcinki i ciekawi mnie, jak dana sytuacja się rozwinie.