Właśnie obejrzałam sobie odcinek na dwójce ,w którym zakaźnik (jak się sam House określił w pierwszym sezonie :) ) fiksuje pomału...i przyznam,że mnie po nim (odcinku)trochę 'nosi' :P
Cóż wydawało mi się,że odcinek z Amber ginącą w autobusie jest po prostu genialny...myliłam się...dzisiejszy go przebija.
Zastanowiło mnie jednak jedno.
Cuddy była na ślubie Chase'a i Cameron i trzymła na kolanach jakiegoś brzdąca...Wcześniej kiedy House był u niej w gabinecie,nagle go przytkało i miał jakieś halucynacje czy wizje...
Zdał sobie sprawę,że wymyślił sobie historię o tym,że spędził noc z Cuddy na odtrutce i nie tylko...
Mianowicie w jego wspomnieniach była jeszcze taka scenka kiedy przyszedł do Cuddy oznajmić jej,że chce odejść.Ona go zbyła jakimś tekstem o niańce...
Widzieliśmy to ,w którymś z poprzednich odcinków...prawda?
Tylko,że w wizji House'a on jej odpowiada coś w tym stylu "idź niańczyć mojego bękarta" ,a ona wkurzona wychodzi z gabinetu.
Nie wiem czy to kolejne urojenia doktorka,ale przychodzi mi na myśl to,że House i Cuddy mają dzieciaka...
Pamiętacie wkońcu jaki był nachalny kiedy odradzał Cuddy pobranie nasienia z banku,kiedy ta starała się zajść w ciążę...kiedy ona za jego namową umówiła się z kandydatem na potencjalnego dawcę genów i kiedy House znowu wszystko pozornie zepsuł...?
Może coś w tym jest,a może to tylko taki fanfic :P