Jedyny medyczny obok Scrubs, który byłem w stanie obejrzeć i chciałem obejrzeć do końca. Przyznaję jednak, że gdyby nie fenomenalny Hugh Laurie prawdopodobnie skończyłbym po kilku odcinkach, bo formuły seriali kryminalnych nie toleruję. Seriale rodzaju CSI irytują mnie niewiele mniej niż Klan czy Moda na sukces. Jednak dzięki fascynującemu głównemu bohaterowi, zmagającego się ze swoimi demonami i ze światem, w którym nie może znaleźć sobie miejsca połykałem kolejne odcinki bez cienia znużenia z coraz większym zainteresowaniem. House to mój osobisty TOP 3, obok The Wire (bezkonkurencyjnego numeru 1) i Firefly. Wielkim fanem Gry o Tron nie jestem, choć oglądam. Te 3 seriale wolę oglądać choćby i po raz 6, niż jeden odcinek Kości, CSI czy innego kryminalnego powtarzalnego syfu, nie wspominając nawet o kretyńskich komedyjkach w rodzaju HIMYM.