UWAGA!
Poniższy post jest moją własną subiektywną opinią, której narzucać nikomu nie mam zamiaru. Bezkrytycznych fanów serialu uprasza się przed przeczytaniem go o założenie smyczy i kagańców dla mojego własnego bezpieczeństwa (czytaj: treść zapewne niezbyt przypadnie im do gustu).
Po obejrzeniu 4 sezonów przygód Domkiewicza (proponowany przeze mnie tytuł polskiej wersji) nie mogę opędzić się od pewnej natrętnej refleksji. Otóż jedyny-medyczny-serial-który-oglądam-nie-umierając-z-nudów zszedł lekko na psy w 3 sezonie, gdy aż zanadto zaczęła być zauważalna spora monotonia. Nazwijcie mnie nienormalnym, ale w 3 serii zacząłem się mimowolnie uśmiechać w środkowych momentach odcinków gdzie zawsze pacjent nagle dostaje drgawek/krwotoku/sraczki (no, to ostatnie zdarzyło się chyba tylko raz). Odpowiedzialna za ten stan była wspomniana już pewna schematyczność. Po prostu po pewnym czasie zaczęło to mnie lekko śmieszyć. Były też odcinki bardziej oryginalne (np. ten natury filozoficznej o zgwałconej dziewczynie ) i nawet podjęto kilka radykalnych (nazwijmy to) kroków fabularnych (problemy prawne z uzależnieniem House'a). Niestety, te wątki kończyły się i nie pozostawiały po sobie niczego. Wszystkie sprawy biegły swoim rytmem tak samo jak przed całą aferą. Wreszcie w zakończeniu sezonu sami twórcy powiedzieli "Czas na zmiany".
Tym samym doszliśmy do sezonu 4 i tu zaczęto z grubej rury. Nowi kandydaci do ekipy House'a wnieśli sporo świeżości do nieco skostniałego serialu. W końcu wyłoniono trójkę wspaniałych i po tym serial w mojej opinii zaliczył kolejny spadek jakościowy. Scenarzyści popełnili tutaj identyczny błąd jak scenarzyści "Shreka Trzeciego". Skoncentrowali się wyłącznie na głównym bohaterze postacie drugoplanowe (jego nową ekipę) spychając na dalszy plan. Chociaż lubię Kuttnera i Tauba to jednak nie mogę wyzbyć się wrażenia, że został położony na nich mniejszy nacisk niż na starej ekipie w poprzednich sezonach. Przez co cały wysiłek utrzymania serialu na poziomie spoczął jedynie na barkach głównego bohatera. Niby ok, bo serial nazywa się "House M.D", ale jakby wprowadzili więcej dialogów oraz scen humorystycznych z udziałem nowej ekipy myślę, że od razu staliby się nam bliżsi i nie byłoby już na tym forum tekstów typu: "wywalić nowych, wstawić starych na stałe". Dlatego sezon 4 jest imo najsłabszy ze wszystkich (nie wliczając w to 5 jeszcze przeze mnie nieobejrzanego).
Nie macie przypadkiem podobnych odczuć?
Trudno jest dobrze poznać "nową ekipę" w trakcie jednego sezonu. Na bliskie pokazanie postaci Formana , Cameron i Chasea miałeś trzy sezony. Gdy obejrzysz 5 sezon zmienisz zdanie.
Cóż jak dla mnie to 4 sezon był właśnie najlepszym. Mimo że po wybraniu ekipy trochę mniej skupiono się na niej skupiono nie zmienia faktu że odcinki nadal były świetne a przede wszystkim 2 ostatnie oraz odcinek Frozen (mój ulubiony z całego serialu). Według mnie z każdym kolejny sezon jest coraz lepszy, bardziej dramatyczny, bardziej śmieszny a 4 to już wyniósł serial o 2 poziomy wyżej
no ja nie do konca sie zgadzam ale moim zdaniem wlasnie zbytnie skupienie sie na zyciu osobistym bohaterow najbardziej zaszkodzilo temu serialowi w piatym sezonie... dokoki byl to serial medyczny byl wspanialy (fajne bylo wtracanie w to watkow np Stacy czy Trittera) ale po tym jak skupiono sie na relacjach Trzynastka- Forman, House- Cuddy ten serial bardzo duzo stracil.... natomiast koncowki czwartego i piatego sezonu byly totalnym nieporozumieniem (SPOJLERY) a szczegolnie piatego caly motyw z majakami Huose'a na temat Cuddy... scenarzysci bardzo sie zaplatali moim zdaniem w tym co chcieli osiagnac....juz nie wspominajac o spermie meza Camereon (chyba nic glupszego nie dalo sie wymyslic)... generalnie wydaje mi sie ze z Housem niestety stalo sie to samo co z Prisonem poprostu przedobrzyli... co do smiesznosci 5 sezonu : dla mnie (to tylko moja opinia) teksty House'a staly sie nie smieszne tylko drazniace, na pewnien sposob troszke zenujace... czwarty sezon nie podobal mi sie tez ze wzgledu na Amber, byc moze dlatego tez nie przypadl mi do gustu koniec piatego sezonu...:) ale serial mimo wszysko ma u mnie 8/10
Mnie się podobał zarówno trzeci jak i czwarty sezon, jeśli mowa o spadku formy to właśnie w sezonie piątym, bo mimo paru bardzo dobrych odcinków...no i niech będzie, że zakończenia sezonu;] coś się zepsuło, mnie się czasami wydaje, że to raczej początki serialu są takie "niewyrobione"...czyli postaci i wszystkie tym podobne rzeczy, ale serial się bardzo rozwinął i teraz mam tylko obawy przed 6 sezonem (nie obawiam się tylko 1 odcinka)
Moim zdaniem geniusze.Fil zrobiony pod każdym względem profesjonalnie.
Jestem fanka Dr.Housa.Bacznie obserwuje jego poczynania w tym filnie jak i aktora w innych filmach i serialach.Fajnie że jest coraz więcej filmów
o tematyce medycznej którą się interesuje.
Pozdrawiam
Obejrzyj piąty sezon polecam. Tam zmieniono kompletnie koncepcje serialu. Przypadki i pacjenci schodzą na trzeci plan, a na pierwszy stosunki między pracownikami szpitala - szczególnie House-Wilson, a później "HOUSE-CUDDY". W dodatku ostatnie pięć odcinków to historia psychologiczna niczym z podziemnego kręgu pięknie uwieńczona ostatnim odcinkiem. Mnie ciekawi, co stanie się w sezonie 6.
Ja od siebie jeszcze dodam, że osobiście wkurza mnie postać niejakiej Trzynastki, a Kuttner i Taub IMHO nie posiadają tak ciekawych charakterów jak Chase czy Wilson. Stąd od 4 sezonu gorzej mi się "Domkiewicza", jak to ująłeś ;), ogląda.
mnie irytuje ze w szóstym sezonie coś sie zapowiada na to ze cos bedzie
pomiedzy 13 i Chase'm.... po co robic z tego chirurgow, gdzie kazdy z
kazdym??
Ja właśnie dlatego uwielbiam ten serial....że aż 5 sezonów...w sumie teraz 6 stoi na świetnym poziomie i nie ma takiego który by odstawał od reszty.
Polecić można tez muzykę .Serial cudo
no mam nadzieję, że nie zamieni się to w modę na sukces! a propos każdy z każdym...
no nie wiem, ja lubię ten serial, nie jest moim nr 1, jednak wciąż mnie interesuje, a po dłuższej przerwie znów poczułam to coś...
"Każdy z każdym" to motyw przewodni w Chirurgach. Na szczęście w Housie twórcy trochę większy nacisk kładą na aspekty medyczne.
heeej! Chirurgach mimo wszelkich romansów, jest więcej medycyny niżeli w dr house. Jest bardziej prawdopodobne że spadniesz z drzewa lub będziesz miał guza, niżeli jakaś choroba wzięta z dr housa...
Cała postać House'a wraz ze swoim geniuszem medycznym i niespotykaną opryskliwością jest czymś o wiele bardziej realnym niż "realia" pracy (życia zresztą też) lekarzy z Grey's Anatomy. Zresztą, nigdy niewiadomo, czy kiedyś nie zachoruję na jakąś chorobę wziętą od House'a. Dużo z tych właśnie chorób przydarza się dosyć często prawdziwym ludziom (w Polsce również).