Pozytywy przemilczę. Każdy odcinek wygląda tak samo(poza jakimiś wyjątkami).
1. Wypadek pacjenta.
2. Przydupasy House'a mówią tryliony możliwości chorób.
3. Pojawia się jakiś temat poboczny.
4. House odwiedza biuro Cathy i Wilsona.
5. Przydupasy dalej szukają.
6. 3/4 odcinka pewnie to nowotwór, białaczka, sm, etc... etc... etc....
7. Genialna diagnoza House'a.
Widziałeś kiedyś CSI?
Oglądałem parę odcinków i tam też jest podobna idea - najpierw pokazują scenę jakiegoś wypadku/morderstwa, potem ten cały zespół próbuje rozwiązać sprawę, przesłuchują świadków, bliskich ofiary, potem zamiast posuwać się w śledztwie, oni się w nim cofają, są w punkcie wyjścia. Potem nagle ktoś doznaje olśnienia i sprawa rozwiązana - mają już sprawcę morderstwa.
Wiele jest seriali takich jak CSI czy House, które opierają się na jakimś szkielecie. To nie oznacza, że serial jest słaby czy nudny.
Według ciebie jak powinna wyglądać taka diagnoza pacjenta? Na oddział House'a trafiają pacjenci, których nikt inny nie potrafił zdiagnozować. W takim razie logiczne jest, że to ciężki przypadek. Na tym polega diagnoza różnicowa - każdy ma jakiś pomysł, jak pasuje to go realizują, nie zawsze wypala, więc trzeba szukać dalej i na koniec ktoś musi wpaść na ostateczną diagnozę. Nie widzę w tym nic dziwnego.
Nie zawsze też jest tak, że to House doznaje ostatecznego olśnienia. Nie raz byli to Chase (za co kiedyś oberwał od House'a), Foreman, Trzynastka, Taub. Często odcinki skupiały się bardziej na głównych bohaterach niż przypadkach.
Ogólnie House to ciekawy serial.