uwielbiam ten serial zadnych innych nie oglądam bo nie lubie seriali ale house wymiata w kazdym sezonie a hugh laurie to geniusz jest aktorem gra na wielu instrumentach nagrał płyte fajną jak ktos lubi bluesa i jeszcze ksiazke napisał czlek wszechstronny w cholere talentów w jednej osobie są aktorzy do niego podobni?
8 sezon oglądac będe mus.../za 15 dni 1 odcinek ;tweenty vicodin/ będzie ciekawie sądząc po trailerach . Będzie to zapewne całkiem inny sezon niz poprzednie.
A ja raczej nie będę oglądać ostatniego sezonu. Zawiodła mnie wiadomość, że Lisa Edelstein odchodzi i nawet nie chce się zgodzić na wystąpienie gościnnie w jednym odcinku. [UWAGA SPOILER] Po za tym sezon 7 był miernotą, mimo, że House i Cuddy wreszcie spróbowali być razem. Nie dość, że producenci zupełnie nie wykorzystali potencjału tkwiącego w połączeniu ich dwóch ostrych i kłótliwych charakterów, to jeszcze zbyli nas tanim i nagłym zakończeniem ich związku. Potem dziwaczne, nawet jak na House'a, zachowanie po rozstaniu - mam na myśli dziwki i hotel. Spodziewałabym się po nim przedawkowania Vicodinu; upicia się w nocnym klubie i spowodowania bójki, wylądowania na komisariacie czy odwyku, unikania Cuddy, impertynencji, wyrachowania, dwa razy większego chamstwa i cynizmu, ale nie czegoś takiego. O.o
Dodatkowo ostatnia scena - CO ZA PORAŻKA! To było .. tak desperackie, że aż nieprawdopodobne. Nie pasuje mi to do sylwetki House'a, który w gruncie rzeczy, działając niekonwencjonalnie, z pominięciem wszelkich zasad dobrego smaku, wychodził na plus. A to, co zrobił w ostatniej scenie było przesadzone, bez logicznego uzasadnienia. To nie był House.
Oczywiste było to, że dzięki Cuddy cierpienie House'a było mniejsze i to, że zawsze coś do siebie czuli. Wobec tego logiczne jest, że ona powinna być obecna w jego życiu. A jeśli jej w nim nie będzie, to jak to oglądać .. ? Pozostanie mu tylko przyjaźń Wilsona, która nie polepszy jego stanu. Można się spodziewać więc tylko jednego - stoczy się na dno i tam pozostanie do śmierci. No, chyba że producenci chcą dać mu szansę na kolejną miłość, ale dla mnie jedyną jego miłością zawsze będzie Cuddy, wobec czego rezygnuję z House'a.
ostatie sceny sezonu 7 to nie podobne do hause
ja myslałem ze coś zrobi zeby byc z cudy a tu gniot
czekam na 8 sezon ale bez lisy to bedzie cieżko
Fajnie ze tak sie rozpisałas..szacun...Co do Lisy Edelstein zgadzam sie jej brak w 8 seri to porazka. dla mnie postac nr 2 serialu /a moze nr 1 hehe/ . Co do niewykorzystania scenarzystów wątku ich zwiazku -zgadzam sie . Mogli to pociągnąc. Ale ze cały 7 sezon to miernota? nie sądze. moze słabszy od innych ale dalej to HOUSE.Obejrzalem caly i nie żałuje fajnie sie oglądało.Teraz ostatnia scena z finałowego odcinka piszesz ze to było przesadzone i bez logicznego uzasadnienia to nie był house. A moim zdaniem to własnie cały HOUSE nie ma zasad nie ma regół nie ma ze boli rozpierducha i tyle. Myslisz ze wjezdzając komus w chałupe nie masz nic konkretnego na mysli? Dla mnie to cały HOUSE .Ale zgadzam sie z tobą ze Cuddy powinna byc obecna w jego zyciu. Jednak cie namawiam na 8 sezon szacun i pozdro
Oczywiście, że miał na myśli coś konkretnego. House ma zasady, tylko swoje własne. To on powtarzał, że wszyscy kłamią. Tak więc, powinien wiedzieć, że Cuddy nie musi mówić prawdy, słowami, że z nikim się nie spotyka. Mogło to być powiedziane tylko po to, żeby bardziej go nie zranić i powinien zdawać sobie z tego sprawę. Nadal sobie nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak postąpił. To nie ma sensu. Rozwalił jej dom, bo go okłamała? W stylu House'a byłoby wejście do salonu, sypnięcie cynicznymi uwagami na temat nowego kochasia Cuddy, obelgami wobec Lisy, a wreszcie dostarczenie jej szczotki z uśmiechem i trzaśnięcie drzwiami. A potem tysiące prób przekonywania jej, że to nie jest facet dla niej.
Klaudynno - niedawno przeprowadziłem dość rozbudowaną rozmowę z Banchoo na poruszony przez Ciebie temat - nie ma sensu powtarzać tego samego, ale jeżeli jesteś ciekawa innego - pozytywnie odnoszącego się do "wjazdu w dom" punktu widzenia - bo ja uważam ten pomysł za piękny i tak, tak! rozdzierająco romantyczny, to może rzucisz okiem na moją z Banchoo wymianę zdań:) Poruszamy tam także kwestię subiektywizmu odbioru, ale to możesz przeskoczyć, wyszukując fragmenty dotyczące finałowej sceny 7ki:) Tutaj jest link, zaczyna się w połowie strony, pod datą 1.Września. Najpierw jest o subiektywiźmie, potem rozmowa przez kolejne posty tej i następnej strony rozkręca się właśnie pod kątem odczuć co do finału siódmej serii:)
http://www.filmweb.pl/serial/Dr+House-2004-130177/discussion/Kiedy%C5%9B+by%C5%8 2am+dumna%2C+%C5%BCe+ogl%C4%85dam+%22House%27a%22...,1719324?page=2
A tak czysto na marginesie, uwaga do Skandal_fw - jeżeli ktoś chce być naprawdę profesjonalnym instrumentalistą, wybiera JEDEN instrument i ćwiczy od wschodu do zachodu przez 20 lat - wtedy coś będzie umiał:) Z pełnym szacunkiem do znakomitego Hugh Laurie'go, człowieka bardzo utalnetowanego i przeze mnie podziwianego - to granie "na wielu instrumentach" to... Troszkę przesada:) Liczy się poziom gry:) Nie wiem czy Hugh zagrałby Chopina na miedzynarodowym konkursie:) Samo wydobycie paru fraz ze stu nawet instrumentów o niczym jeszcze nie przesądza:) To człowiek wielu talentów, ale jest jeszcze kwestia przekucia potencjały w realne możliwości, a aktor spędzający parenaście godzin na planie nijak nia ma czasu grać po kilka godzin na każdym instrumencie w ramach codziennych ćwiczeń, co jest nieodzowne, o ile nie jest dosłownym cudotwórcą, czy też przynajmniej sawantem:) Lista z cyklu "gra na wszystkim" imponująco wygląda, ale na ile jest autentycznie uzasadniona?:) Czy zagra na saksofonie jak Coltrane, na gitarze jak Paco De Lucia, na fortepiane jal Lang Lang?:) Robienie, a jakość robienia to nie to samo:) Tak generlanie jest:) Takie łatwe sugerowanie "grania na wszystkim" mocno upraszcza zagadnienie, odbierając chwałę tym, którzy powięcając życie jednemu instrumentowi doszli do mistrzostwa - a takich ludzi wielu nie ma:) Zapytajmy więc zawsze, odnośnie każdego, jaki poziom stoi za "grą na wszystkim":) Nie ma prawdziwych muliinstrumentalistów (chyba, że licząc podobne instrumenty oddzielnie - na przykład mistrz fortepianu świetnie zagra na keyboard'zie), jeden istrument angażuje wystarczająco na całe życie:)
Dzięki, z chęcią przeczytam :) Trochę sobie myślałam na temat tego zdarzenia i może faktycznie ma ono jakieś głębsze znaczenie. W każdym razie i tak nie zmienię zdania co do tego, że producenci schrzanili dobrze zapowiadający się związek. Mogło to być znacznie lepiej ukazane. A zerwanie było tak banalne, że aż śmieszne. Uważam, że Cuddy powinna dać mu jeszcze jedną szansę, na którą sobie zasłużył, bo przez ten cały czas bycia z nią, starał się jak tylko mógł, żeby było dobrze.
Dobra, przeczytałam. Każdy z Was ma trochę racji, bo każdy patrzy z innego punktu widzenia. Jestem jednak przychylna słowom Banchoo. Można znaleźć uzasadnienie dla zachowania w ostatniej scenie, jeśli ... nie byłby to House. I tu właśnie Banchoo ma rację - House nigdy nie dał się poznać jako bezradny, rozdarty, bezmyślny, kierujący się emocjami romantyk. I dlatego to do niego kompletnie niepodobne. Pomijając już całą otoczkę z policją itd. ( osobiście miałam podejrzenia na początku odcinku, że House wysadził szpital :D Niechcący oczywiście, jako nieudana próba szalonego pomysłu ratowania pacjenta, co bybłoby House'owskie :P ), to przecież nie oglądaliśmy serialu o człowieku zagubionym i bezsilnym, który chwyta się brzytwy, żeby jakoś to było. House od początku dał się znać jako cierpiący i samotny ignorant, który radził sobie z bólem poprzez upokarzanie innych, poprzez chowanie emocji tak głęboko, jak się tylko dało. Zawsze zachowywał się tak, by POMIJAĆ uczucia, czuć ROZUMEM. W wielu odcinkach mówił, że tak byłoby łatwiej dla nas wszystkich. Wyrzec się pragnień, wierzeń, nadziei. MYŚLEĆ, nie czuć. Dlatego właśnie kompletnie nie rozumiem jego zachowania w ostatniej scenie.
Sam fakt, iż House chciałby "nie czuć" dowodzi, że czuje:) Myślę, że jednak własnie oglądamy serial o człowieku zagubionym i w pewnym sensie bezsilnym, który kpiną stara się przykryć refleksję:) To, że House nigdy nie dał się poznać jako "bezradny czy rozdarty" - choć jednak przecież dawał się jako taki poznać, wspomnijmy choćby "rozdarcie" jakiego doznał za sprawą Stacy - wcale nie musi oznaczać, że to się nie zmieni. Błędem jest zakładać, iż coś nie wydarzy się, tylko dlatego, iż nie wydarzyło się dotąd:) Dotąd House nie był wa tkiej sytuacji jak ta z Cuddy, nie zazanał podobnego wstrząsu, tożsamego kontekstu, toteż opieranie się na casusach innych sytuacji może być niemiarodajne:) Cały ten wątek to "coś innego", i inne też jest jego zakończenie:) House cały czas, od pierwszej minuty pierwszeg oodcinka kieruje się emocjami, bo emocje są w nas zawsze - brak emocji to nieistnienie - jego cały życiowy sarkazm to tylko zwerbalizowanie używanych przez niego uczuć i odczuć - rozumem czuć niepodobna, nie jest to możliwe, sam rozum to tylko martwy komputer z danymi:) Gdyby nie było w House'ie uczuć, w ogóle nie byłoby związku z Cuddy:) Po zerwaniu nie miał już żadnego wyjścia, zwłaszcza rozum był wobec tego zerwania bezradny. Dlatego się wyłączył, pozwalając wybuchnąć stronie emocjonalnej. Cały House, to absolutnie cały on:) Nawet jeśli House deklaratywnie stawia na myślenie, to nie przekłada tego na praktykę - gdyby tak było byłby robotem w magazynie - po pracy wyłączałby sobie prąd i czekał następnego poranka, by maszyna do liczenia znowu się włączyła i odbyła kolejny dyżur. Czy ktoś bez uczuć gra sobie na pianinie, posługuje się muzyką, która z definicji oddaje uczucia? Czy ktoś bez uczuć odsunąłby od siebie kobietę (Stacy) z czysto altruistycznego powodu, tego mianowicie, iż przewidział, że i tak by im nie wyszło, w związku z czym lepiej nie marnować Stacy małżeństwa? Czy ktoś bez uczuć zaryzykowałby utratę prawa wykonywania zawodu, kłamiąc przed komisją do spraw przeszczepów, by podarować pacjantce nowe serce, mimo iż istniały przyczyny ją dyskwalifikujące? Czy ktoś bez uczuć... House to jedno, wielkie uczucie, a to że pokrył je grubą warstwą wystawowego sarkazmu, nie zmienia tego. Po rozstaniu z Cuddy nie było już powodu ratować się sarkazmem, poniżeniem, docinkiem, logiką, rozumem... Uczucia były spotęgowane, nie było innej drogi ucieczki. Do głosu doszła frustracja, która House'a zaślepiła i musiała zoastac poddana detonacji. Niszcząc ścianę, House się rozładował, pogrzebał niewygodne bajania o odbudowie, tego co odbudować się już nie dało, postawił kropkę:) Uderzył w siebie, by się uwolnić, by uwolnić od siebie Cuddy i siebie od niej także:)
Ależ Ty nadinterpretujesz. Bez mała House wyrasta na bohatera romantycznego XXI wieku. Tylko gdzieś po drodze zagubiłaś "mędrca szkiełko i oko".
zgadzam sie z tobą jesli chodzi o gre na wszystkich instrumentach tez nie widze Lauriego w konkursie chopinowskim.....ale nie to chcialem powiedziec chcialem opisac wszechstronnosc tego człowieka dlatego dałem taki przykład moze lepiej by brzmiało ze UMIE grac na wielu instrumentach.Co do tematu muzycznego -zgoda ;-) Ale ciekawi mnie ze nie skomentowałes ze wymieniłem tez ze napisał ksiązke /napisał dwie 1 bodajrze 1996 a druga 2009 czyli w trakcie kręcenia Housa/ . Muzyk musi sie skupic nad nauką nad polepszepniem swojej gry na jakims tam instrumencie ok zgoda. A pisarz? tak samo warzsztat literacki niektórzy pisarze mówią ze szlifują go całe zycie. A tu dwie knigy z tego co wiem to pierwsza sprzedawla sie super /nie czytałem nie mam opini jakby co/ . Jesli z twojej strony padnie argument ze 2 ksiązki wiosny nie czynią to ja mam kontr- taki Joseph Heller przez całe zycie pisarza /76 lat/ 8 ksiązek /notabene fajnych mam wszystkie albo prawie wszystkie / czyli hugh to pisarz? czy to proba grania na wielu instrumentach? Fajnie ze piszesz ze szanujesz Lauriego itd . Ja tez poto to napisalem. i tyle. Ale z drugiej strony lepszy jest pisarz który napisał 20 ksiązek z czego jedna jest jest naprawde dobra czy ten który napisał 5 przez całe zycie i wszystkie 5 jest są arcydziełami? Ja tylko mówie Hugh Laurie jest wyjątkowy jako artysta i tyle. .....Acha i zgadzam się z tobą co do ostatniego odcinka 7 seri ciekawa interpretacja fajna i tak to widze podobnie. EVERYBODY LIES dzieki i pozdrawiam
Bemolu33 - House to jest bohater romantyczny!:) Zresztą bohater romantyczny, wedle literackiej definicji, to taki, który jest rozdarty między alternatywne wyjścia, z których żadne nie jest dla niego dobre, toteż można by Grega próbować pod to podpasować:) "Szkiełko i oko" nawet u House'a nie są tak silnymi jak na to wyglądają, inaczej z pewnością by w dom nie wjechał - logicznie rzecz biorąc zupełnie mu się to nie opłacało:) Tyle, że logika ustępiła - szkiełko pękło, oko wyskoczyło z oczodołu, mędrzec się rozsypał:)
Skandalu_w - to zależy co nazwiemy "mumieniem grania":) Jeżeli umiejętność jednego dmuchnięcia w trąbkę nazwiemy "umieniem" to będzie to co innego niż "umienie" rozumiane jako profesjonalna kompetencja:) Czy ktoś znający kilka akordów "umie" grać na gitarze?:) Według mojej definicji - nie:) Powiedzmy soeibe szczerze - bez względu na talent, z rynkowego punktu widzenia płyty nie nagrał Hugh Laurie - płytę nagrał Dr. House:)
O pisaniu nie pisałem, ponieważ to jużkwestia znacznie mniej obiektywna - o ile można sprawdzić umiejętności technicznej gry podług pewnego schematu porównawczego i szybko uzyskać wynik, o tyle ocena talentu pisrskiego rozpływa się już i jest to trudne do sklasyfikowania:) Moim zdaniem "Sprzedawca Broni" jest bardzo fajnie napisany - nie czytuję kryminałów, ale ten przeczytałem, i sakrastyczno-komediowe podejście do narracji bardzo mi odpowiada, lubię tego typu ironię:) Ale nie będę się wypowiadał na temat wartości samej intrygi, bo nie mam porównania, jako że się nie interesuję. Nie wiem, czy ktos postawiłby Laurie'ego obok pani Christie:) Trzebaby zapytać fanów kryminałów ozdanie:) Mnie narracja podobała się:) A drugiej książki nie ma. Napisał jedną, drugą miał pisać, ale utknął, sam mówił.
Toteż konluzja ogólna jest taka - sławni ludzie mająs szansę wyskakiwania z przegródek i robienia wszystkiego - aktorzy śpiewają, śpiewacy grają i tak dalej, i dalej i dalej... :) Mnóstwo ludzi robi różne rzeczy, mnóstwo. Tyle tylko, że mało kto ma szansę na uzewnętrznienie się:) Ile osób śpiewa, ile osób pisze poezje, robi zdjęcia, maluje, ale kilka rzeczy na raz. Ile jest wśród nich talentów! Tylko nie mają tego jak wydać. Mogą miec operowe, piękne głosy i wiecznie śpiewać tylko pod prysznicem:) Dlatego same takie wyliczanki, odnośnie kogokolwiek - "robi to/to/to/to i dwa tamte" nie poddają mnie jeszcze przeświadczeniu o genialności, same w sobie:) Robienie i robienie na dobrym poziomie, to co innego:) Ja też sobie w domu próbuję robić różne rzeczy, z zupełnie różnych branż - gdybym był gwiazdą mógłbym zalać rynek w każdej dziedzinie:) Ale czy ktoś uznałby to za wartościowe, czy reprezentuję jakiś sensowny poziom w czymkolwiek... To już inna historia:)
Ale podkreślam, że Hugh Laurie jest w moim odczuciu znakomitym artystą z muli-potencjałem:) Tyle, że w takim trybie życia, życia aktorskiego, nie będzie miał czasu na to, by realnie być wszystkim na pełny etat:)Aktorem jest przewspaniałym, fantastycznym - nawet w ramach samego aktorstwa ma również wiele talnetów, bo przecież pod-talenty w ramach talnetów też istnieją - do komedii, do dramatu, do różnych form osobny:) Co do książki - kwestia gustu, mnie się styl podoba, choć nie interesują mnie kryminały, co odbiera mi część "impetu":) Ale czy jest to "literatura wysoka", aytentyczny talent literacki o unikatowym, jedynym, orginalnym, własnym stylu?:) Tego nie oceniam, zwałszcza po jednej książce:) Sam fakt wydania, talentu nie czyni z nikogo, ale to uwaga nie do Hugh, tylko generlana:) Chętnie bym poczytał coś obyczajowego z nutą filozofii i refleksji... :) Miałbym coś adekwatnego do mojego gustu, bo rozwiązywanie zagadek kryminalnych/szpiegowskich mnie nie fascynuje samo w sobie i "zaburza" odczucia co da samego warsztatu twórcy:) Książka nie zawiera w treści jakiś głębokich, uniwersalnych przemyśleń, przecudnych metafor, poematów, opisów wyższych uczuć, przejmujących monologów, literackich improwizacji, ponadczasowych rozważań egzystencjalnych, czegoś co się zakreśła flamastrem, by potem powracać - z tym kojarzy mi się PISARZ (przy czym pisanie komediowe jak najbardziej także sztuką jest, tylk otylko, że to za mało, by wyrokować o całości umiejętności):) To jest komedia szpiegowska, mocno humorystyczna - taka miała być, i jako taka jest dla mnie bardzo dobra!:) Ale jedna forma komediowa, to dużo za mało, by się wypowiadać o Hugh jako pisarzu:) Tutaj miał bawić, i zrobił to świetnie - a gdbyby tak miał również wzruszyć refleksją... ? Nie ma podstaw, by cokolwiek wyrokować, po prostu nie wiemy:) Byłbym skłonny jak najbardziej "dać mu kredyt", bo ze swoich założeń odnośnie "SP" wywiązał się świetnie:)
Co do muzyki - jak się poskacze na "YT", to pewnie znajdzie się amatorów blues'a o potężnych głosach i wysokich umiejętnościach gry, którzy bezskutecznie poszukują szansy na wydanie płyty:) Mamy tu do czynienia z rynkiem - a ten kieruje się marką - stąd aktor serialowy może wszystko, a ja choćbym spiewał lepiej niż Pavarotii mogę sobie śpiewać do buteleczki szamponu trzymanej w charakterze mikrofonu:) Ale to uwagi generlane - Laurie jest człwoiekeim o fantastycznej osobowości, potrafi hipnotyzować, przyciągać, magnetyzować - nie postrzegam go ani odrobinę jako zimnego koniunkturalisty - to co robi jest szczere i prawdziwe i jako takie wartościowe:) To że popularność mu pomaga to w porządku, bo nie mamy tu do czynienia z byle jakim korzystaniem ze sławy, absolutnie nie:) Podziwiam Go szczerze, dostrzegając talenty i w muzyce i w pisaniu:) Przestrzegam tylko przed nazbyt wybujałym "gra na gitarze, perkusji, harmonijce, pianinie, saksofonie" i tak dalej, i to będąc aktorem, żyjącym dzień i noc na planie - to kiedy grę na tym wszystkim ćwiczy?:) Bo Ci którzy NAPRAWDĘ grają, całe życie, mogliby z pewnością mieć nieco innego zdanie co do wymogów, jakie stawia instrument... :) Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak mało tak naprawdę jest gitarzystów - nie ma znaczenia ile gitar trzyma się po domach - znaczenie ma ilu grających, zagra akustycznie, na wysokim poziomie Bacha:) Z drugiej strony, muzyka nie musi być wcale skomplikowana od strony wirtuozerskiej:) Kiedy słucham jak gra czy śpiewa mam pozytywne odczucia, jak najbardziej - nie odbieram Mu zasług, jestem pod ich wrażeniem, tylko nie daję się ponieść komunikatom typu "umie wszystko" - wierzę, że ma do "wszsytkiego" potencjał, prawdziwy, ale nie bardzo wierzę, że prkatycznie zdążył opanować saksofon jak Coltrane, bo do tego musiałby TYLKO grać, i TYLKO na saksofonie, przynajmniej na poważnie:) To zadanie na życie, a z opisów wynika, że Hugh będąc aktorem, mając rodzinę, jeżdżąc motorami i w ogóle, jeszcze przy okazji zdążył opanować kilka instrumentów, podczas gdy samo pianio zabiera profesjonalistom całe życie:)
A co do interpretacji finały 7ki - tak ja wyżej napisałem w poście do Klaudynny - pod tamtym linkiem jest znacznie szsrsza na ten temat dyskusja, tutaj tylko zrekapitulowałem:)
Dopasowywać to sobie można wszystko, nawet to, że House jest romantyczny. Dopasuj sobie antybohatera, a będzie jak znalazł. Szkoda, że zamiast burzy serc, House wolał stosować burzę mózgów.
A to, że Dom wjechał w dom ulegając emocjom? Motywem jego działania jest nie romantyzm, a 100%, książkowy wręcz narcyzm.
Dobrze Bemolu33, taka jest Twoja interpretacja i świetnie:) Ja mam inaczej; zresztą intelektualnie sobie niczego nie doposowywuję:) W moim odczuciu jest to bohater romantyczny, wiele o tym świadczy, bardzo wiele:) Antybohaterstwo romantyzmu zresztą wcale nie wyklucza, tak samo jak jednoczesne posługiwanie się i rozumem i sercem - nie musi tu zachodzić relacja "albo-albo":) Dla mnie motywem uderzenia w dom jest ten, o kórym bardzo obszernie już pisałem, narcyzmu zaś nie widzę w tym zupełnie:)
bemol33 za to ty podinterpretujesz (jest w ogóle takie słowo ?). Sprowadzasz to do tego że jest to "tylko" serial telewizyjny. I tu znów posłużę się wypowiedzą Hugh: "Gdyby wszyscy ci z nas którzy pracowali nad House'm, zachowywali się tak jakby był to "tylko" serial telewizyjny, to nie byłby to serial telewizyjny. Byłby to serial telewizyjny zdjęty z anteny. Były serial telewizyjny." My znajdujemy w Housie coś więcej, ty tylko zwykłą rozrywką i daj Boże żebyś znajdował ją jak najdłużej, ale to nie znaczy że każdy tak to traktuje.
I ja zgadzam się z ManFromTheMoon że House zdecydowanie jest bohaterem romantycznym
Ja też się często śmieję że dla ciebie nic nie jest niczym więcej jak rozrywką
Zapewniam, że wiele rzeczy nie jest dla mnie rozrywką, natomiast śmieję się z faktu, że ktoś kto podaje się za fana nie rozumie kim jest główny bohater, w dodatku serialowy. Jestem osobą z natury grzeczną, gorzej gdyby zripostował Ciebie ktoś o pokroju tak uwielbianego doktora.
Nie jest narcyzem. Trudno mam inną interpretację niż ty i nie ma w tym nic złego. Może nie jest też typowym bohaterem romantycznym ale i tak bliżej mu do niego niż do narcyza
Żeby zakończyć tę jałową rozmowę obejrzyj sobie obraz Caravaggia "Narcyz". Może zrozumiesz, a może nie. Ale to już nie mój problem.
normalnie esej filozoficzny ci wyszedl prawie ;) ale nie o tym .W sprawie umiejetnosci jednego dmuchnięcia w trąbke...Np Emir Kusturica rezyser tez pewnie zapracowany robi wiele innych rzeczy ma /a moze miał/ zespół No Smoking . Tez tylko umiejetnie raz dmuchał w trąbke? nie sądze. Ci ludzie tak jak Laurie realizują swoje pasje bo mają w cholere talentów których ja i ty nie mamy. no i kase ale to osobny temat. Inny przyklad - Eugene Hutz lider kapeli Gogol Bordello zagrał w filmie rezyseri Madonny -Filth and Wisdom polskie tlumaczenie - Mądrosc i sex / trafione jak zwykle hehe/ Acha jeszcze jedno nigdy nie twierdzilem ze hugh jest wirtuozem na wielu instrumentach byc moze ma tylko umiejętnosci jednego dmuchniecia w trąbke..;) nie wiem nie znam go ;)... piszesz ze go podziwiasz szacunek itd.. ja tez. Ja tylko chce powied moze ziec ze to wszechstronie uzdolniony człowiek jest i wszystko. Skakając /sorry cytat ;) / po yt i oglądając wywiady z Hugh to widzisz ze to człek rozumny ;) Tak ze czy aktor nagrywa płyte czy muzyk probuje swoich sił jako aktor /i fajnie mu wychodzi tak jak w przypadku Eugene Hutza wspomnianego wyrzej/ to nic tylko sie cieszyc ze są ludzie ktorzy mają wiele talentów .Jest ich moze i wielu dalem 2 przyklady na gorąco. I dalej będe sie upierał ze UMIEgrac na wielu instrumentach /nie czyni to z niego multiinstrumentalisty ktory perfekcyjnie gra na wszystkich/ i tyle . Wiem ja tez umię grac w pokera ale czy jestem w tym dobry? Niewiem do mistrzow mi daleko ale probuje , i tak to juz jest robisz to co lubisz tzw samorealizacja mysle ze hugh to wlasnie korzysta z talentow ktorymi go bozia obdarzyła chojnie. to tyle w temacie jednego dmuchnięcia w trąbke
Chdzi mi o to, że zupełnie czym innym są realne umiejętności, a czym innym sam fakt zabrania się do czegoś:) Co z tego, że ktoś - w ogóle, nie mówię o Hugh - "gra na wszystkim", skoro poza tym, że robi to powierzchowne wrażenie, bo fajnie wygląda w CV, nie jest uprawnione, bowiem nie stoją za tym faktyczne kompetencje?:) Bycie mistrzem jednego instrumentu zabiera życie (wystarczy zobaczyć jakis dokument dajmy na to o którymś zawodowym pianiście), i trudno uwierzyć, iż ktoś kto ma zupełnie inny fach, nagle jest w stanie przy okazji grać na "wszsytkim", choć granie na jednym nawet instrumencie angażuje całkowicie i na wyłączność:) W umiejętnościach manualnych sam talent to tylko punkt wyjścia - należy do niego dołożyć dobre 10 lat ćwiczeń po kilka godzin dziennie, i to na każdym instrumencie z osobna:) Z drugiej strony, znakomita muzyka wcale nie musi być trudna do zagrania - każdy może machnąć syłnny wstęp do "Dla Elizy", tylko czy to świadczy o "byciu panistą"?:) Ja nie napisałem, iż Ty twierdziłeś, że Hugh jest wirtuozem - po prostu roziwnąłem temat:) Same zaś transfery z filmu do muzyki czy na odwrót też nie są gwarantem talentu, bowiem mają wartość komercyjną. Ktoś, kto od lat gdzieś po pubach świetnie gra, nie ma szans na kontrakt, a znany aktor dostaje go od ręki; talent literacki nie może dostać szansy wydawniczej, bo pisze "zbyt filozoficznie i bez seksu", a celebryta z marszu dostanie możliwość wydania poradnika i tak dalej:) Zresztą kategoria "coś fajnie wychodzi" też jest bardzo płynna:) Bycie manualnym mistrzem wymaga treningu i oddania - Hugh nie ma wielu godzin dziennie na ćwiczenie na jednym instrumencie, nie mówiąc już o "wszystkich":) Tu chodzi o nimb medialny - mówi się o czymś, ale pomija poziom, tworząc niekoniecznie adekwatny do rzeczywistości obraz - biegacz Olimpijski i pani biegnąca za autobusem biegają oboje - tylko, czy to to samo?:)
Ja nikogo nie oceniam, nie krytykuję i nie odbieram szans - ja tylko obserwuję i stawiem problem pod rozwagę, sugerując by pytać o to jak coś sie robi, a nie tylko o to, czy wogóle sie robi:) Mogę pójść do kumpla i powalić trochę w perkusję, a potem w interncie napiszą o mnie - "umie grać na perkusji" - tylko ile w tym realnej prawdy?:) O tym mówię, o zjawisku medialnym, o pochopnym być może nazewnictwie:) Nie bardzo widzę, kiedy aktor żyjący na planie miałby czas grać - każdego dnia - 5 godzin na gitarze, 5 na pianinie, 5 na perkusji, 5 na skasofonie i tak dalej:) Może mieć łatwość, talnet i dryg - ale bez ćwiczeń nie roziwnie ich; trochę może zagrać, ale nie będzie w niczym mistrzem, ze względu na brak czasu - stąd sugestie "umie wszystko" są troszkę przez dziennikarzy nadużywane:) Ale Hugh Laurie to człowiek renesansu, bardzo utalnetowany, znakomity artysta o wspaniałym, wielowymiarowym potencjale, je mu niczego z zasług nie dobieram, podziwiając szczerze:) Tyle tylko, że z technicznego punktu widzenia nie ma szans by był biegły we wszystkim - poczytaj o skrzypkach choćby - ileż to trzeba ćwiczyć! Bez przerwy, cały żywot! Gdyby taki skrzpek nagle zaczął grać na wszsytkim, zostałby z niczym. I o to chodzi - by w mediach nie sugerować "grania na wszystkim", bo Ci którzy umieją grać na czymś profesjonalnie, cierpią na rozprzestrzenianiu takich informacji. Ktoś jest pianistą z 20letnim stażem i usłyszy "a taki aktor TEŻ jest pianistą, a POZA TYM gra też na wielu innych instrumentach":) No tak, obaj są pianistami:))) Tą relację "umieć" - "naprawdę umieć" mam na myśli, ogólnie, generlanie:) Jak czytam że ktoś nagrał płytę samodzielnie grając na wszyskim, to zamiast wpaść w szał mówienia "Geniusz!" pytam - "ale na jakim poziomie"? Potem się okazuje, że chodziło o jeden G-dur na gitarze, prosty podkład na keyboard'zie i jedno stuknięcie w bęben - ale jest wrażenie, na okładce napisano, że "gra na wszystkim":) A to, że Laurie ma dryg i potencjał, to jest dla mnie jasne - jest fantastyczny i były zdolnym do bycia czym tylko chce!:) Facet jest znakomity, niczego mu nie odbieram, przeciwnie - podziwiam, tyle że, z pełnym szacunkiem, zachowuję świadomość, że Coltrane niekoniecznie byłby powalony jego saksofonem... :) Ale to w niczym nie zmienia faktu, iż Laurie ma bardzo szeroki garnitur potencjału artystycznego i niechaj z niego korzysta!:)
Bemolu33 - House może by i się uśmiał na wieść, że jest bohaterem romantycznym, ale nawet jeśli uległ by takowemu rozbawieniu, to i tak nie oznaczłoby to, że nie jest:) Odzieranie się z romantyzmu także może o romantyźmie zaświadczać!:)
W takim razie i Twoje i moje wielbłądy są "nieudowadnialne", innymi słowy niechaj każdy ma swoje, skrojone na miarę ich stado!:)
W przypadku emocji tychże indywidualnego odbioru na pewno braku romantyzmu udowodnić nie zdołasz, bo to z definicji niewykonalne, tak ja i ja nie będę udowadniał braku narcyzmu, ponieważ także się nie da:) Obaj mamy rację na swój użytek:)
I tu się mocno mylisz, bo w filmie są prawdy tak oczywiste, że wręcz łopatologiczne, a przez to jak najbardziej udowadnialne nawet dla średnio rozgarniętego widza. Tylko trochę logiki w wyciąganiu wniosków z zachowań głównego bohatera, a nie księżycowych chciejstw. Dobrze, że to tylko serial, a nie np. Bergman. Dalej nie chce mi się gadać.
Nie, nie mylę się - gdybym się mylił, nie byłoby tej dyskusji, a fakt, że jest dowodzi czegoś innego Bemolu33:) Cała zabawa interpretacyjna na nieoczywistościach się zasadza:) A logika tutaj nie pomoże, jako że mowa o emocjach, a te można szeroko interpretować, podczas gdy logika potrzebuje wąskich, konkretnych ram, których w takim przypadku z definicji brak:) Właśnie dlatego dyskutujemy nad niejednoznaczynym rozumieniem zachowaniań bohatera:) To nie "dwa plus dwa", tylko ocean różnych, lecz równouprawnionych możliwości:)
Bohater romantyczny:
- buntownik przeciw zastanym normom, skostniałemu światu - jest
- odkrywca, ciekawy świata - jest
- nieszczęśliwie zakochany - raz w Stacy, raz w Cuddy
- tajemniczy, skryty, izolujący się od otoczenia, wyniosły często ironiczny - jest
- egoizm, pewność siebie, indywidualizm - jest
- czesto odczuwający swoją moc (nadprzyrodzoną) i potęgę - trochę naciągane ale można by tak powiedzieć
Są oczywiście cechy których House nie posiada ale jednak jest ma wiele cech bohatera romantycznego.
Ja tam narcyzmu nie widzę, ty widzisz no i dobra, prawda objawiona nie istnieje