nie wiem jak według was ale według mnie jest to jak narazie najgorszy odcinek z house pierwszy
był dobry w skali od 1 do 10 to pierwszy ma u mnie dobre 7 natomiast 2 ledwo dobija do 4.
Najgorszym odcinkiem w historii House'a był Now What, tego kiczu nic nie przebiję
Jak dla mnie House stracił to "coś" czym czarował nas przez pierwsze 4 sezony. Serial wpadł w schemat i scenarzyści nie trudzą się aby to zmienić. Przypadek, problemy House'a, próba rozwiązania przypadku/problemów, fiasko, scena z myślącym Housem, voila! Odcinek kończy się happy endem, wszyscy szczęśliwi.
Nie wiem, może to mi się coś w dupie poprzewracało, ale kiedyś dopingowałem Grega w rozwiązywaniu przypadku. W chwili obecnej House, owszem, ma problemy natury osobistej, ale jednak nadal jest półbogiem. Dobrze by było jakby ktoś tą aureolą rąbnął o ziemię i wyrwał widzów z letargu.
Nie jestem w stanie wskazać jednej, konkretnej rzeczy, jaka sprawiła, że odcinka nie polecę komuś, kogo chociaż trochę lubię. Od nietwarzowej fryzury House'a, po ludzkie płuca w inkubatorze (!płuca z niepodłączonym do nich człowiekiem!), przez dziwną i irytującą Masters w wersji azjatyckiej (czy tam filipińskiej), Foremanna, który przez cały odcinek miał ochotę na seks oralny z własnym ego (nie da się zaprzeczyć), do jakiejś nieporadnej wizji Wilsona jako wzgardzonej i wzburzonej osoby, która jednak ma miękkie serce (przecież wszyscy dookoła niego umierają). Smutne dla mnie było w zasadzie wszystko. Nie podobał mi się tez kompletny brak ustosunkowania się kogokolwiek, łącznie z Housem, do pobytu w więzieniu. (poza momentem, kiedy z jakichś przyczyn krzyczał na lekarzy, przypominając, że tam był). Wrócił do szpitala, po to żeby usłyszeć od Foremanna, że jest jego własnością, następnie zademonstrować absolutny nihilizm poznawczy, by w nagrodę otrzymać popłuczyny po czymś, co kiedyś wyglądało jak jego gabinet i jego asystenci. To tak, jakby komuś zdechł kot, ale nie przeszkadzałoby mu to trzymać go dalej w domu. Zabawnym, ale również gorzko smutnym momentem była próba kradzieży tablicy z ortopedii, kiedy nie powiodła się, House w sposób jakże konspiracyjny i inteligenty zaczął pisać sobie kradzionym (sic!) markerem po szklanej ściance działowej. W zasadzie podobnie było z tą różową piłeczką. W dalszym ciągu jednak jest to mój ulubiony serial, i jakkolwiek bardzo zasmucił (wpędził w serialową depresję- lepsze słowo) mnie ten odcinek, stan psychiczny jaki wywołuje, nie powstrzyma mnie od oglądania kolejnych. Jestem daleka od bycia krytykancką i niezadowoloną pseudofanką, rozumiem że konwencja się zmieniła, dlatego podsumuję wypowiedź tak: Odcinek dobry, ale tylko dla ludzi przyjmujących leki antydepresyjne i dużych fanów. Niecierpliwie czekam na następny ;)
Popieram Black Magi podoba mi się wstawka o Foremanie i ego.Nie mogę przeboleć jego nominacji .Wczoraj po obejrzeniu całosci tak się zdenerwowałam , że nie pozamykałam drzwi i okien w piwnicy .Postanowiłam już serialu nie oglądać .Ale dzisiaj trochę ochłonęłam i na pewno w następny wtorek ściągnę następny odcinek z nadzieją , że będzie dymisja .Jednemu zaprzeczę to nie dla ludzi biorących psychotropy i nie dla dużych fanów /zaliczam się do obu grup/
Dla mnie odcinek był dobry widać że kilimat serialu sie podniusł teraz czuje się tą atmosferę tego co było dawniej .