Domyślam się, że zdecydowana większość z osób które odwiedzają ten temat się ze mną nie zgadza i pewnie połowa z nich chce mi wygarnąć, w jak wielkim błędzie jestem używając przy tym słów poprawnych inaczej, ale mam prawo do własnego zdania więc oto ono. Poza głównym bohaterem, który jest znośny bo jest zabawny, ale ma też wielką wadę to żadna inna postać mi się tutaj nie podoba. Alan jest okropny, Jake był znośny w pierwszych sezonach, a teraz zachowuje się jak cała reszta bohaterów, ale o tym zaraz. Normalnie nie mam nic przeciwko serialom bez celu - oglądałem IT Crowd, TBBT i były świetne, ale tego nie mogę przełknąć. Serial przez większość czasu jest nudny, nudny są bohaterowie, ich życie, ale co najbardziej mnie denerwuje to ta wszechobecna wrogość, wszyscy są do siebie negatywnie nastawieni. Charlie żyje z Alanem tylko dlatego, że musi, nie dlatego, że chce - przypomina o tym przy każdej okazji. Berta jest wredna do wszystkich, Jake z sezonu na sezon jest coraz wredniejszy - poważnie w tym serialu nie ma za grosz przyjaźni. Matka jest wredna i wszyscy są okropni w stosunku do niej. Tak samo Judith - królowa chamów. Właściwe jedyne przyjazne postaci w tym serialu to Rose i Herb, przy czym Herb pojawia się w odcinkach które można policzyć na palcach jednej ręki, a z Rose sprawa ma się tak, że ona jest przyjazna na swój sposób, a Charlie jej nielubi. Bohaterowie nie spotykają się ze sobą dlatego, że chcą - tak jak to ma miejsce w How I Met Your Mother lub The Big Bang Theory, spotykają się dlatego, że nie mają innego wyjścia bo żyją pod jednym dachem. Zamiast wrednej ekipy Charlie-Alan-Jake-Berta zdecydowanie wole wiecznie uśmiechniętą i przyjazną ekipę z How I Met Your Mother.
ciekawie spojrzales na sprawe i chociaz ja lubie dwoch i pol to faktycznie nie czuje do niego takiej sympatii jak do ekipy z himym i bbt. moze faktycznie wynika to z tego ze w rodzinie harperow kazdy nawzajem siebie nienawidzi
I to jest właśnie całe PIĘKNO tego serialu ;) Nie jest obrośnięty w kwiatki i we wszechobecnie spływający miód ;) Niezgodę się z Tobą w jednej kwestii, a mianowicie "Charlie żyje z Alanem tylko dlatego, że musi, nie dlatego, że chce - przypomina o tym przy każdej okazji."
1. Nie musi, nie ma takiego obowiązku
2. Chce ponieważ Alan dostarcza mu rozrywki - bawi go jego nieudane życie i zawsze może się na nim wyżyć
3. To Alan musi mieszkać z Charliem chociaż też nie do końca - dla Alana jest to wygodne, ponieważ jako urodzony sknera może żyć na koszt Charliego, a w zamian musi jedynie być upokarzany do czego jest już raczej przyzwyczajony.
4. "...przypomina o tym przy każdej okazji." - dlatego, że w ten sposób chce dokuczyć Alanowi - patrz pkt 2
Nie mogę się również zgodzić, że w tej rodzinie panuje wszech obecna wrogość - to nie wszechobecna wrogość a bardziej przekomarzanie się i takie "kto się czubi ten się lubi" ;)
Pozdrawiam
1. Prawnie nie ma takiego obowiązku, ale nie wyrzuci go z domu pod most bo to mimo wszystko rodzina (chociaż szczerze powinien go wyrzucić, wiem, że to nierealne, ale inaczej Alan się za siebie nie weźmie)
2 Totalnie nieprawda - przypomnij sobie reakcje Charliego gdy Alan mu oznajmia, że wyprowadza się do Lindsey. Zaczyna przekonywać Alana, że to świetny pomysł, ba nawet mu walizki spakował. Poważnie, gdyby Charlie był obojętny na to czy Alan mieszka u niego czy nie to raz - nie spakował by mu tych walizek i dwa próbował go przekonać do powrotu zaraz po wyprowadzce. Prawda jest taka, że chyba w 1 sezonie Charlie mówi Alanowi - parafrazując coś w stylu "lubie Jake'a, nie możemy pozwolić, żeby wychowywał się w otoczeniu Evelyn, chce by Jake mieszkał u mnie, nie chce ciebie, no ale domyślam się, że jak wezme Jake to ty jesteś w zestawie".
3.Tutaj się zgadzam, ale to nie jest argument przeciwko stwierdzeniu, że Charlie nie chce Alana w swoim domu. To raczej powód dla którego Alan nie chce się wyprowadzić.
4.ptk 2
Część tych kłótni między domownikami to jest przekomarzanie, , ale część jest zupełnie na serio - tak jak właśnie podejście Charliego to miejsca zamieszkania Alana - niby mówi to pół żartem pół serio ale tak naprawde naprawde chce by Alan się wyprowadził.
1. "ale nie wyrzuci go z domu pod most, bo to mimo wszystko rodzina" wątpię by to był powód dla Charliego ;) Gdyby chciał się go pozbyć to mógłby mu wynająć jakąś kawalerkę...
2. Bo wiedział że i tak wróci. Ile razy tak było, że Alan się wyprowadzał? Przecież nawet robił zakłady z Bertą o to jak szybko Alan wróci. Charlie wiedział, że chodźby nie wiadomo co robił to by się go nie pozbył bo każdą kobietę Alan w końcu zanudzi i zacznie irytować. Zresztą wiadomo było, że Alan jako urodzony pechowiec i tak musiał coś spieprzyć. Swoją drogą Alan, jako osoba o "trudnym charakterze" wyprowadzała nierzadko Charliego z równowagi, więc były momenty, kiedy faktycznie by chciał się go pozbyć - ale to były momenty ;)