- mógłby ktoś wyjaśnić mi, co dokładnie stało się na końcu? o co chodzi z maską i zakraplaniem oczu? przekopałam imdb i nie znalazłam odpowiedzi :/
- skąd aż tak wysoka nota?
żeby było jasne, uwielbiam kiczowate brytyjskie seriale, ale Dzień Tryfidów? nie, dziękuję. zbyt duża ilość plotholes (bo na chwilę obecną nie mogę przypomnieć sobie polskiego odpowiednika), bohaterowie nie tyle irytujący, co zwyczajnie nudni (Torrence! zazwyczaj tego typu postaci to moi ulubieńcy, ale ten pan nie przypadł mi do gustu). plus kilka innych straszności i "kwiatków".
próbuje zrozumieć, to wszystko.
Z maską jest kłopot. Zgaduję, że poprzez wprowadzenie trucizny do oczu (przednia, jak dla mnie, bzdura, bo śluzówka jest wyjątkowo wrażliwa, a przecież jad wbity w twarz powoduje szybką śmierć w męczarniach - czemu więc ten sam jad _w_oczach_ jej nie powoduje?) zmienia się "zapach" łez/oczu/whatever, a tym prawdopodobnie kierują się tryfidy (w końcu strzelają macką w kierunku twarzy). Śmiem jednak wątpić, by rośliny miały jakikolwiek węch, wnioskując po wyglądzie macek.
Nie jest jednak tak źle. Z pewnością jest to lepsza ekranizacja, niż ta z 1962 roku (rośliny załatwione wodą morską) czy serial BBC z roku 1981(klasycznie słabe aktorstwo, bardzo słabe efekty, historia jeszcze mocniej rozwleczona, niż tutaj). Nadal jednak lepiej sięgnąć po książkę, która wciąż robi wrażenie i ma jako tako spójną logicznie konstrukcję fabularną, czego zabrakło w najświeższej mini-serii.