Serial był bardzo emocjonujący do 8 odcinka. Scena kiedy Noor uciekała ze stacji wodociągowej chyba najbardziej wbija w fotel z całego serialu. I jeszcze ta muzyka, wiedzieli kiedy walnąć po głośnikach. Niestety później akcja się rozlazła a powrót w zakończeniu do okupowania budynku to oznaka że scenarzysta spacyfikował i poszedł po najmniejszej linii oporu. Uczynienie Frei głównym sprawcą też jest bardzo słabe, szczególne kiedy wcześniej można było podejrzewać w coś za uszami nawet zwykłą nastolatkę ale na Freję nic nie było.
Kiedy usłyszałem że Elias był.. przyjacielem ;) samobójcy Nielsa to pomyślałem sobie tylko "noszą nawet tutaj dotarli". Nie mam nic przeciwko waginosceptykom ale przyznacie - ci co z nimi sympatyzują - że jak na grupę ilościowo marginalną to w popkulturze jest ich nieproporcjonalnie dużo.
Strasznie przeciągali odnalezienie Noor a jak już ją znaleźli to wydawało mi się to takie nierealne. W poprzednim odcinku z jej udziałem widać jak ledwo idzie leśną dróżką trzymając się za postrzelony brzuch i w takim stanie przepłynęła pokaźną rzekę i w mokrych od zimnej wody ubraniach przekimała kilka godzin na mrozie? No i ostatnia scena czyli ujęcie z góry i leżący na niej rodzice. Witają się czy może żegnają?
Sama końcówka faktycznie może dawać nadzieję na kontynuację ale te dwa wątki - udowodnienie sprawstwa Frei i odnalezienie hajsu z napadu to trochę na mało na kolejne 12 odcinków.
A moim zdaniem Freya jako główny sprawdza to świetne rozwiązanie. Pierwsze oznaki, że coś jej z nią nie tak to moment, w którym zamknęła Michaela w śluzie w banku. Tu zaczynałem się zastanawiać, dlaczego jest taka oporna i tak ułatwia sprawę porywaczom. Ale jak ją przypięli do kraty z bombą na szyi, a ona się zlała ze strachu, to podejrzenia osłabły.
Co jest nierealne w odnalezieniu Noor? Została niegroźnie postrzelona, przepłynęła rzekę i schowała się w cementowni. 4 lata temu był przypadek, gdy 2-letni Adaś spędził wiele godzin na mrozie w grudniu, jego temperatura spadła do 12,5 stopnia Celsjusza, a mimo to przeżył. Więc jeśli w naszym świecie dzieją się takie cuda, to co za problem umieszczenia czegoś w tym stylu w filmie. ;)
Ta scena, gdy rodzice leżą na niej była dokładnie wyjaśniona. Mieli ją okryć ubraniami i się do niej przytulić, żeby ją ogrzać. Dziewczyna przeżyła.
Co do końcówki, to scenarzysta nie podaje jej na tacy, tylko zostawia pewne znaki zapytania.
Ale ja obstawiam, że Arne udawał przed Freyą, że mózgiem całej operacji był Serge, żeby czuła się swobodnie i doprowadziła ich do pieniędzy. Właśnie po to kazał ją śledzić.
A skąd wiedział o jej winie? Pokazano, że Vos się obudziła ze śpiączki, ale nie wiadomo, czy obudziła się po wypuszczeniu Freyi, czy może wcześniej i zdążyła wszystko opowiedzieć.
I właśnie taka niepewność widza sprawia, że będzie dłużej myślał o filmie.
P.S. Nie ma czegoś takiego jak "najmniejsza linia oporu". Jest "linia najmniejszego oporu". :)
Mogła nie utrudniać porywaczom że strachu (łatwo mi w to było uwierzyć patrząc na nią) a Michaela zamknąć w śluzie że złości że wystawia ich na niebezpieczeństwo. To że rozmowa z Arsem była prowokacją to wiem ale według mnie to za mało na ciąg dalszy.
Mogła faktycznie nie utrudniać, bo się bała, ale akcja ze śluzą sprawiła, że przez moment zacząłem ją podejrzewać.
Ciągu dalszego raczej nie będzie. Bo co mieliby pokazać? Z tych złych została tylko Freya. Drugi sezon miałby być oparty na tym, że Freya szuka Susan, która zakosiła pieniądze, a policja tropi Freyę? :) Lepiej niech już to zostawią.