To był krótki serial o zespole rockowym. Gitarzysta miał brodę i ciągle nosił wełnianą czapkę, była też w zespole basistka, a wokalista wyglądał jak amant filmowy. Oni chcieli grać w garażu, a lider chciał być gwiazdą i dochodziło do konfliktów. W ostatnim odcinku podpisywali kontrakt z dużą firmą płytową i grali koncert na dachu wieżowca. Piosenka z dachu była ostatnią sceną całego serialu i pamiętam, że mi się podobała. Miało to około 6-8 półgodzinnych odcinków. Serial mógł być kanadyjski.