Nurtuje mnie jedno pytanko: Czemu Josie nigdy nie pytała o swojego ojca? Na przykład Vaughn miał lekką obsesje na punkcie swojej matki i ciągle o nią wypytywał, a Josie nigdy.
Nie ogladałam 4 seri więc może tam coś było na ten temat. Jeśli ktoś coś wie albo przynajmniej przypuszcza:) niech odpisze. PLIS
Sprawa ojca Josie będzie wyjaśniona w czwartej serii, więc nie zdradze, jak to się zakończy :)
Zastanawiałam się także nad faktem, dlaczego Josie nigdy o swojego ojca nie wypytywała i doszłam do wniosku, że poprostu jej go nie brakowało. Kelly nigdy nie tęskniła [przynajmniej nie dawała po sobie tego poznać] za tym mężczyzną, nie wspominała go w jej obecności, to też Josie nie czuła bardzo głębokiego "niedosytu" [bo nie napisze, że w ogóle jej go nie brakowało bo to przecież niemożliwe] ze strony drugiego rodzica. Inaczej sprawa przedstawiała się z Vaughnem - Victor przez te wszystkie lata za Sarą rozpaczał, zamknął się w sobie właśnie przez wybuch, zapewne troche o niej opowiadał, a co za tym idzie Vaughn także tematem zaczął się interesować. Ponadto 'zaniedbany' przez ojca marzył o matce o zgoła innym usposobieniu - czułej, pokazującej własne uczucia. Kelly, z tego, co mogliśmy zauważyć, mimo skrywanych sekretów odnosiła się do Josie z czułością, dawała jej coś na zasadzie poczucia bezpieczeństwa gdy przebywały we własnym otoczeniu - to, że nie miały dla siebie czasu to inna sprawa. Jeśli chodzi o Vaughna - mimo, że z Victorem widywał się codziennie byli od siebie o wiele dalej niż Kelly z Josie, które spotykały się o wiele wiele rzadziej.
Poprostu Kelly potrafiła nauczyć Josie żyć bez drugiego rodzica, próbowała zapewnić jej miłość zarówno za ojca i matke. Starała się.
Victor natomiast pokazywał tylko chłód, więc trudno się Vaughnowi dziwić, że tak bardzo pragnął powrotu matki.
Mam nadzieje, że zrozumiesz o co mi chodzi - dzisiaj jestem zakręcona poprostu ;) Ciężko mi też postawić się w sytuacji zarówno Josie jak i Vaughna, gdyż sama mam kochających rodziców, więc moje hipotezy mogą się troche z prawdą mijać. Ale ja sobie to tak tłumacze i mam intuicje, że robie to w miare trafnie :)
nie chcę uchodzic za chamską tylko szczerą. ale na prawde coś cie zakręciło (we głowie(lol)) ale K. i J. są anty przykładem na to jak może się kochać mama z córką. nie sądzisz???? a jeśli nie to proszę o dowody na słuszność twojego twierdzenia, że jednak są kochającą small rodzinką!!!
Prosiłabym przed rzucaniem we mnie mięsem zastanowić się odrobine.
I znowu ten monotonny brak argumentów z twojej strony oraz denerwująca ilość wykrzykników. Nie zdziw się, jeśli na takie posty ludzie nie będą odpowiadać - moja cierpliwość właśnie się wyczerpuje.
Nie obraź się, ale nie umiesz patrzeć. Analizując daną postać należy doszukiwać się głębi, spoglądać na motywy, muskać jej osobowość, odnajdywać cząstke siebie, człowieczeństwa. Nie dziwie się, że patrząc jedynie na ukazywaną maske traktujesz daną postać jak niegodną uwagi. Słowem - przed pisaniem posta przemyśl swoje poglądy.
Powinnam na tym zakończyć, ale w obawie o przyszłość, łopatologicznie pokaże ci jak bardzo się mylisz.
Przeraziło mnie stwierdzenie "anty przykładem na to jak może się kochać mama z córką" najbardziej z twoich słów. One się kochają, a miłość nie polega jedynie na przytulaniu i zapewnianiu ciągle o nienaganności emocji, które do siebie żywią - coś takiego łatwo można nazwać pozerstwem. Miłość opiera się na nitce zrozumienia, na uczuciu, które splata z włókien wydarzeń czas.
Kelly kochała Josie i to, że młoda Trent nie wiedziała o pracy starszej w Peradyne kierowane było poprostu troską matki o córke. Poprostu, lub jeśli wolisz - aż.
Twoje sugestie jakoby nie łączyło ich głębokie uczucie pewnie kierowane są ilością czasu, jaką ze sobą spędzały - wybacz, ale to jest wina pracy Kelly oraz dziecinnego braku akceptacji ze strony Josie. Jeśli uważasz ten wątek za dowód na prawdziwość twojego rozumowania powiem ci, że w takim wypadku nie istnieje miłość w dzisiejszym świecie oraz nigdy to uczucie nie istniało. Nie ma relacji wzorowych z dorastającą dziewczyną, zawsze mają one w sobie nutke niepewności, szczypte niedomówień. Wynikaja one poprostu z różnicy pokoleń oraz czasem niedojrzałości jednostki.
"Wzorowe" relacje to poprostu relacje polegające na ukrywaniu prawdziwego oblicza danej osoby. Graniu. Pozerstwie. Tłumionych emocjach.
Nie mam nic wiecej do powiedzenia. Jeśli moja wypowiedź ciebie nie zadowala to przeanalizuj jeszcze raz egzystencje człowieka.
Nie bede tłumaczyć czym jest miłość.
"ale to jest wina pracy Kelly oraz dziecinnego braku akceptacji ze strony Josie"- w tym właśnie zdaniu przyznałaś mi nie całość, ale trochę prawdy, że moje twierdzenie "anty rodzina" jest trafne, bo jeżeli ze strony córki jest brak akceptacji dla mamy to chyba to nie jest idealny przykład na to co ty tam wcześniej pisałaś. Rozumiem, że chodzi ci o to, że one się kochały, bo w głębi duszy to i A. kochał J. i inni też się kochali, to proste, ale nie możesz jej podawać jako przykład ideału.
PS. !!!!!!!!!!!!!!!!! (bez urazy)
Przepraszam za pytanie, ale czy ty przeczytałaś to, co napisałam? Bo mam wrażenie, że nie. Wydaje mi się także, że ty moich słów nie zrozumiałaś interpretując je na indywidualny sposób. Jeśli do ciebie nie dotarło
"Jeśli uważasz ten wątek za dowód na prawdziwość twojego rozumowania powiem ci, że w takim wypadku nie istnieje miłość w dzisiejszym świecie oraz nigdy to uczucie nie istniało. Nie ma relacji wzorowych z dorastającą dziewczyną, zawsze mają one w sobie nutke niepewności, szczypte niedomówień. Wynikaja one poprostu z różnicy pokoleń oraz czasem niedojrzałości jednostki.
"Wzorowe" relacje to poprostu relacje polegające na ukrywaniu prawdziwego oblicza danej osoby. Graniu. Pozerstwie. Tłumionych emocjach. "
Nie mam już siły. ŻADEN związek nie jest idealny. NIC nie jest IDEALNE na Ziemi, jesteśmy tylko ludźmi, nie bóstwami. Istota ludzka od zarania dziejów była pełna SKAZ. Tak samo relacje matka-córka NIGDY nie były i NIGDY nie będą idealne.
W głębi duszy to i Victor kochał Vaughna. Porównaj relacje Vaughn-Victor z relacjami Josie-Kelly a wtedy zrozumiesz.
a i jeszcze jedno od smyrania osobowość to jesteś ty, a ja raczej nie mam tak nadziemskiej mocy, którą TY się szczycisz.
PS. perdoname me :-)