...ale im bliżej końca tym coraz bardziej dialogi przypominały.....bełkot :/
Jeden bohater zadaje proste pytanie, drugi zaczyna bełkotać o czym innym używając jakiś pseudo-filozoficznych metafor. Wszystko takie na siłę komplikowane, z dupy wyjęte...

I najgorsze jest to, że nawet jeśli teraz zapytam kogoś kto niby zrozumiał o co chodzi, kto jest kto i po co - to od kilku osób tak naprawdę dostanę różne interpretacje :/
I to mnie załamuje. To tak jak z Matrixem, gdzie nagle co człowiek to inna interpretacja "faktów" :/ A reżyser tłumaczy się otwartością na interpretację widza...a dla mnie to po prostu tandetny scenariusz..lub inaczej...NIEDOROBIONY (i może dlatego dwie ostatnie części Matrixa dostały "Malinę").

Jeszcze raz powtórzę, może to wina złego tłumaczenia jakie miałem...ale brzmiało to jak bełkot nastolatki, która pisze wiersze i prze-sadza, prze-rysowuje, prze-dkłada formę nad treścią, itd. itd. Sztuczne/na siłę komplikowanie.