Ależ mnie męczą seriale robione wg tego wzorca, a którymi zalany jest nie tylko Netflix.
Znany aktor/ka grający artystyczną duszę w historii ukazującej problemy wielkomiejskich, podstarzałych, uzależnionych ludzi wplątanych w Zagadkę. Oczywiście obowiązkowo nieznośne dłużyzny z dobrą muzyczką w tle, picie wina, patrzenie w okno, oglądanie zdjęć, chodzenie w wyjątkowo pięknie pokazanych plenerach, zwierzenia-przemyślenia-coelho, robienie min typu "walka z samym sobą". No i coś co będzie tłumaczyło to, czego nie przekaże słaby scenariusz - tutaj: wielki włochaty Eric.
A, i to zaangażowanie polityczne na poziomie Czterech pancernych, którego prymitywnej lopatologii i uwłączających RiGCzowi schematów piszący te skrypty na pewno nie dostrzegają.
Marnujemy na to tyle czasu, tyle godzin...
PS Tuż przed Ericiem oglądałem serial Antracyt. Nie żeby był wybitny, ale tempo tej historii zresztą resztki włosów