Myślę, że to najlepszy odcinek jak do tej pory. Cudowna muzyka, gra aktorska, wizualne arcydzieło. To jak Cal się otworzył pozwoliło zupełnie inaczej spojrzeć na jego postać.
Mam podobne odczucia. Genialny, emocjonalny odcinek. Nieśmiało powiem, że druga seria staje się lepsza niż pierwsza.
Scena z Rue w kościele z piosenką "I'm tired" Labrintha niesamowicie poruszająca.