Mam dużą przyjemność z oglądania tego serialu. To nie jest zwykły durny serial kryminalny. Jest to groteska, która świetnie obnaża ludzkie słabości. Nie stroni też od czarnego humoru, którego w "Fargo" mamy pod dostatkiem. Absolutnie genialna rola Billy'go Boba Thorntona, który wciela się prawdziwego diabła, który manipuluje i mąci wszędzie, gdzie się pojawia. Doskonale pokazane jest też to, jak ludzka głupota (wręcz debilizm) - jak w przypadku szefa policji Billa Oswalta - może wyrządzić jeszcze więcej zła niż samo zło... Ale tutaj nie będę więcej szczegółów zdradzać, żeby nie zepsuć Wam przyjemności oglądania.
Ludzie narzekali na Molly, ale to właśnie Bill do pewnego momentu niezmiernie swoim debilnym uporem i klapkami na oczach mnie irytował...Aż właśnie zaczęło mnie zastanawiać, czy ma jakieś wyrzuty sumienia...Bo to, że Molly dostanie jakiś awans, to było oczywiste...Niestety, choć świetny, jego monolog w finale raczej nie wskazuje na wyrzuty sumienia, tylko bardziej na lekkie zagubienie i przytłoczenie tym całym złem, w którym też pośrednio niestety maczał palce. Mam nadzieję, że moja wypowiedź nie jest zbyt chaotyczna do rozszyfrowania. Pozdrawiam!