Czy ten serial miał być komediowy, czy ja tutaj czegoś nie rozumiem? Bohaterowie zachowują się jakby mieli po 12 lat albo byli przygłupami. Jeśli tak grają żeby stworzyć atmosferę absurdu to mi się ona po prostu nie podoba.
Na przykładzie z pierwszego odcinka: Sam Hess wraz z rodzinką. Oglądając scenę gdy pojawia się po raz pierwszy miałem wrażenie, że oglądam jakiś film familijny na polsacie. Bob Odenkirk, który gra zastępcę szeryfa negatywnie mnie zaskoczył, ponieważ po tym co pokazał w Breaking Bad spodziewałem się czegoś lepszego. Molly jest bardzo irytująca. Taka dyskryminowana przez świat dziewczynka próbująca mu coś udowodnić. Ogólnie chodzi o to, że świat jest tutaj przedstawiony z bardzo dziecinnego punktu widzenia.
Wydaje mi się, że większość produkcji przyzwyczaiła nas do bohaterów w miarę normalnych. A ludzie nie są normalni i robią durne rzeczy. Oczywiście jest tu sporo przerysowania - choćby rodzina Hessów- ale już postać Odenkirka jest świetna. Małomiasteczkowy policjant, który za wszelką cenę chce utrzymać spokój, niekoniecznie łapiąc właściwych ludzi. Nie bardzo też rozumiem, co masz do zarzucenia Molly, bo jest tu chyba najnormalniejszą postacią. Nie rozumiem, dlaczego policjant chcący złapać zbrodniarza musi być "dziewczynką próbującą udowodnić coś światu".
No tak, racja, są tacy. Wydaje mi się, że na tym polega humor, a jak wiadomo z humorem - każdy ma jego inne poczucie. Mi pasuje. Może i dziecinne, ale cóż zrobić, śmieszy mnie i tyle :) Przynajmniej na razie, po 1 odcinku.
Można też odnieść wrażenie, że Ci ludzie są po prostu dziwni i tak mieli być przedstawieni. Autor najprawdopodobniej trochę nabija się z mieszkańców Minnesoty i ich stylu bycia, osobowości. Tak też było w filmie Fargo.
Zgadzam się z Tobą w 100%. Jestem na 9 odcinku i ogląda do końca mając nadzieję, że coś się zmieni. Też się zastanawiałam i zastanawiam w dalszym ciągu czy to komedia, aktorzy przerysowani, w ogóle mnie to nie bawi. Jak dla mnie słabizna.
Serial ma klimat taki jak w filmie Fargo, bohaterowie są w podobny sposób pokazani i to właśnie mi się bardzo podoba, ten specyficzny klimat, który nie każdy musi polubić.
jak zaczęłam chcę skończyć, jak pisałam wyżej w nadziei, że coś się zmieni. Nie zmieniło, niestety.
Racja, też nie rozumiem dlaczego tyle osób podnieca się tym serialem... Jest zwyczajnie słaby. Do Sherlocka lub Detektywa się chowa
To tak jak u Szekspira: przerysowane charaktery, by widz nie miał wątpliwości, o jaki typ człowieka chodzi. W teatrze greckim funkcjonowały maski. Ludzka natura lubi szufladkować. Super serial.
O to chodzi w Fargo, o ukazanie ludzkiej głupoty i łatwowierności. Z jednej strony jest to przejaskrawione, ale ile juz takich rzeczy wydarzyło się na świecie... Jeden zahukany i zakrzyczany przez żonę idiota doprowadza do serii tragicznych wydarzeń, która zbiera obfite krwawe żniwo. Tak absurdalne, że aż prawdziwe
Nie, nie i jeszcze raz nie. To, co bierzecie za czarny humor (jak rozumiem, dedykowany koneserom, więc kto nie łapie ten gbur) jest po prostu objawem słabizny tego serialu. Chłopak, który dowiaduje się o niesprawiedliwym testamencie tatusia od razu rzuca się zatłuc młodszego brata? Facet, nad którym pastwi się dawny kolega z gimnazjum stoi pięć minut, kiwając głową i łykając każdą zniewagę, zamiast pójść dalej? Jegomość, zabijający nieznanego mu kolesia tylko na podstawie doniesień usłyszanych w szpitalu?
To już nie jest idiotyzm, to debilizm. No i Billy Bob Thornton, na siłę kopiujący Złego, którego grał Bardem. No i idiotki w kobiecych rolach drugoplanowych... Strasznie to szyte grubymi nićmi, strasznie wymuszone. Oczywiście, pierwowzór też miał sceny "pojechane", dziwne, ale tam to wszystko "grało", bez ocierania się o nieprawdopodobieństwo.
Prywatnie - życzyłbym sobie, aby każdy Zły z realnego życia miał tak mało rozumu i finezji; to byłby o wiele bezpieczniejszy świat....
Tak, tak i jeszcze raz tak. Taka jest konwencja tego filmu i tyle. Jak już pisałem, ale co ci umknęło, jest specjalnie przejaskrawiona, aby zaakcentować pewne rzeczy.
Poza tym, co do postaci Thorntona, faktycznie jest podobna do postaci Bardema, ale ten pierwszy potrafi się przy tym jeszcze przymilać do ludzi, co świadczy o jeszcze większej perfidii. Więc nie jest to prosta kopia. A tak poza tym, polecam obejrzeć oryginalne Fargo, bo chyba mylisz filmy(Bardem był w "To nie jest kraj dla starych ludzi") może wtedy zrozumiesz o co chodzi w tym wszystkim.
Tylko jak ma się w tym kontekście napis na początku odcinka pierwszego, że serial jest oparty na faktach i zmieniono tylko nazwiska, a same sytuacje są prawdziwe? Taka ściema? Bo jeśli napis głosi prawdę, to te postacie musiały być takie naprawdę, przynajmniej w sporym stopniu.
Litości, ile piwek trzeba wypić podczas oglądania, żeby nie zauważyć, że to ściema? Dokładnie tak samo jak w filmie. To jest właśnie część konwencji. Nachalnie i do znudzenia powtarzana nieprawdziwa informacja o "autentyczności" opisanych zdarzeń w zestawieniu z ekranowymi absurdami ma wywtorzyć w widzu dystans do tego, co ogląda i skierować jego uwagę na subtelności narracyjne, na sferę znaczeń. Prościej: im więcej czytasz o tym, że to "serial oparty na faktach" i im dłużej go oglądasz, tym bardziej wiesz że to nieprawda i że nie o to w nim chodzi. Wtedy skupiasz się na poszukiwaniu innej prawdy w nim zawartej, ale nie wyrażonej wprost.
"To, co bierzecie za czarny humor (jak rozumiem, dedykowany koneserom, więc kto nie łapie ten gbur) jest po prostu objawem słabizny tego serialu."
Świetna teza. A ja ci powiem, że to, co bierzesz za objaw słabizny tego serialu, jest właśnie czarnym i lekko absurdalnym humorem, bo nie jest to kino naturalistyczne. Tyle że dla poparcia mojej znajdą się argumenty, a dla twojej?
Film Fargo był genialny. Pod wpływem b. wysokich ocen (filmweb, imdb) zdecydowałem się obejrzeć serial. I niestety jestem zawiedziony - słaby, pełen idiotyzmów scenariusz, (w szczególności pierwsze spotkanie po latach kolegów z liceum) nędzne aktorstwo. No i przede wszystkim brak klimatu. Wykorzystanie nazwy Fargo dla tego serialu to nadużycie.