Dziwnym doświadczeniem dla mnie było oglądanie tego serialu. W serialach lubię jak największe odwzorowanie rzeczywistości i realnych zachowań. Odpalając się na serial myślałem, że będzie miał cięszki Dramatyczny klimat przypominający True Detective. Doznałem niemałego szoku gdy zobaczyłem, że jest to Komedio-Dramat. Jak można tworzyć Kryminał i starać się rozśmieszyć widza. I te wszystkie przerysowane, groteskowe postacie. Nie mówię, że mi się nie podobało, bo mimo swojej dziwnej formy, wciągnął mnie mocno. Jednak wolałbym gdyby miał bardziej thrillerowaty klimat i mniej groteski w sobie. Wtedy byłoby 10/10 :). A to taki kryminalny sitkom trochę był :-).
Wam też się wydaje, że gdy Malvo udaje tego dentyste to Billy Bob Thornton gra wybitnie słabo? Wydawał mi się tak strasznie nienaturalny, że moim okiem nie zasługuje na tą statuetkę. Najbardziej spodobała mi się postać Molly, według mnie najlepiej zagrana i też najlepiej napisana, bez zbędnych przerysowań.
Nie wiem po co ten wątek z walizką skoro Malvo i tak nic z tym nie zrobił. Ktoś wytłumaczy? I zastanawia mnie czemu brat Lestera nie przedstawił alibi. Przecież o tej godzinie powinien być z rodziną w domu, albo ze znajomymi( nie wyglądał na takiego co przesiaduje sam) a Policja znała niemalże dokładną godzinę zbrodni, ponieważ Vern wzywał posiłki przez krótkofalówkę. Nie podoba mi się, gdy scenarzysta idzie na łatwiznę bo może i robi coś niemożliwego do zastania w realnym świecie.
Tak tylko musiałem się swoim spostrzeżeniami podzielić. Pozdrawiam :-)
Tragikomiczny klimat jest bardzo charakterystyczny dla braci Cohen. Kto lubi ich twórczość na pewno się nie zawiedzie. W końcu życie takie jest: trochę straszne, trochę śmieszne. Polecam tym, którzy dostrzegają absurdy rzeczywistości.
Jest True Detective i jest Fargo, które w wersji serialowej jest nawet lepsze, niż film Coenów, ale siłą serialu jest granie na zupełnie innych nutach, gdzie obok warstwy kryminalnej, sensacyjnej jest też swoisty klimat i pewna metafizyka, czy filozofia Coenów, z czego serial i tak nie ogranicza się do pastiszu, czarnego humoru, a da się oglądać dalej jako kryminał.
Brat mógł być na polowaniu, wcześniej nawet namawiał Lestera, po za tym jego alibi wobec ewidentnych dowodów w jego szafce byłoby cienkie - dwa sprawę prowadził szef Molly - postać znana z tego, że nie dzieli włosa na czworo, czy True Detective jest do bólu realistyczny - nie seriale stawiają na dramaturgię i fabułę. Też można się doczepić dlaczego ciało dziewczyny zostało zainscenizowane pod drzewem, gdy inne zwłoki zakopane obok domu, po co grupa morderców, pedofilii i gwałcicieli zostawiłaby tego rodzaju ślad, a potem próbowała przejąć śledztwo i tuszować sprawę - przecież to mniej logiczne, niż ów problem z bratem w Fargo - prawda ?
Siłą Fargo jest właśnie klimat i mamy tu mruganie okiem do widza, nie jest to serial do bólu realistyczny i pozwala sobie na pewną warstwę filozoficzną, choćby znakomita rozmowa Gusa z sąsiadem z za okna, zarazem jest to i tak produkcja bardziej poważna, wielowymiarowa i lepsza od filmu braci Coen.
Serial nawiązuje do Fargo Coenów i generalnie klimatycznie do ogólnej ich twórczości, więc tutaj nie ma co się czepiać chyba. Generalnie w takich fabułach trzeba nastawiać się na pewne niedociągnięcia, typu niekompetencja policji (wiem że Bill był celowo zrobiony jako tępak, ale ogólnie, gdyby organy ścigania były bardziej sumienne, to nie byłoby tylu trupów), główny zły mądrzejszy od wszystkich innych (no i to, że był w stanie uciec z nogą rozpieprzoną w drzazgi, zamiast sr*ć z bólu i zemdleć u Lestera na dywanie w sypialnii) itp. itd. Ale ogólnie klimat, aktorstwo i wykonanie jak najbardziej na plus.
Czy niekompetencja policji jest "niedociągnięciem"? Filmy i seriale zazwyczaj przyzwyczajają do tego, że policja działa bezbłędnie, znajduje ślady, zabija groźnych bandziorów. Tymczasem w Fargo widzimy, jak to często bywa w rzeczywistości - że policjanci są ludźmi, czasem popełniają błędy, czasem się boją, czasem podejmują głupie decyzje. Oczywiście, jest to nieco przerysowane, ale i tak bliższe rzeczywistości, niż większość seriali kryminalnych, moim zdaniem.
Moim jednakże zdaniem, policja w filmach/serialach często działa nielogicznie/niedokładnie, po to by pozostawiać pewne fabularne furtki, którymi przestępcy mogą wychodzić z sytuacji, wydawałoby się dla nich beznadziejnych. Dzięki temu serial trwa, a Dextera albo Walta nie łapią po szóstym odcinku.
A jak dla mnie właśnie ciężki klimat True Detective sprawia, że serial trzyma w napięciu jakby słabiej niż Fargo. Cały ten mrok, totalny brak jakiegokolwiek humoru, kompletna powaga sprawiają, że pokazane wydarzenia wydają mi się oderwane od rzeczywistości. Natomiast Fargo z tym dziwnym humorem, dialogami o "niczym" i małomiasteczkowym klimatem sprawia, że te wszystkie morderstwa stają się jeszcze bardziej przerażające.
Ciekawa obserwacja, chociaż nie powiedziałbym żeby ten gangsterski światek z Fargo był aż tak realny. W drugim sezonie masz tych braci bliźniaków-zabójców, murzyna walącego tekstami a'la Samuel L. Jackson czy Malvo, który był postacią niemal w całości wyjętą z jakichś komiksów.
Swoją drogą, Amerykanie niezwykle efektownie pokazują swoją prowincję. Okazuje się, że rodzinne, zwyczajne życie w wielodzietnej rodzinie, jazda pikapem i jedzenie naleśników w przydrożnym barze też może być super cool. Szkoda, że nasi filmowcy nie idą w tę stronę promując coś zupełnie przeciwnego.