Pierwszy sezon był mimo wszystko lepszy, finał drugiego sezonu pozostawia niedosyt szczególnie po świetnych początkowych odcinkach, a tu nie bardzo na końcu wiadomo co twórcy chcieli powiedzieć, bo jest wszystko łącznie z UFO, kilka kolejnych następujących po sobie monologów w 10 odcinku to za dużo, szczególnie gdy nie ma mocnej akcji. Scenariusz pierwszego sezonu był bardziej spójny i 10 odcinek dawał nam rzeczywisty finał, tu mamy raczej refleksję nad życiem, strzelanina była w 9 odcinku, ale wiele wątków kuleje, choćby niejasna zdrada Indianina, która nie jest w żaden logiczny sposób podparta od królik z kapelusza.

SPOILER? Ostatni odcinek był raczej jak ostatnie 10 minut dobrego dramatu, happy end z kilkoma otwartymi kwestiami (może do kontynuacji, może do własnej interpretacji-zabawy dla widza) jak ze wspomnianym przez Ciebie Indianinem, co mi się osobiście podobało. UFO komentować nie chcę - to jedyny minus tego serialu jaki dostrzegam, no ale rozumiem, że wydarzyło się to w tych latach i okazało się to ważne dla twórców. Pierwszy sezon był jak film - znacznie prostszy, oczywiście genialny, ale moim zdaniem mniej ciekawy i intrygujący niż drugi.

W drugim sezonie owszem były przebłyski wielkiego kina jak scena rozmowy szeryfa z Milliganem w 2 odcinku, pachniało klimatami z Ojca chrzestnego, ale finał psuje odbiór całości, więc na tym tle 1 sezon wygrywa dając równą i ciekawą do końca produkcję, w której nie ma zgrzytu - scenariusz jest tam bardziej zwięzły i ta prostota nie jest żadną wadą. W 2 sezonie mieliśmy więcej postaci, wątków, strzelanin i trupów, wierzyłem, że uda się nawet zrobić lepszy sezon, ale finał pozostawił u mnie i nie tylko u mnie jak czytam - ogromny niedosyt, po 1 sezonie nie było takiego odczucia. Te nielogiczne wątki Indianin - UFO pokazują, że więcej, nie znaczy lepiej, choć można wskazać takie odcinki, które przewyższały 1 sezon.

To czego zabrakło w drugim sezonie to aktor/aktorka o nieprzeciętnych umiejętnościach. Billy Bob Thornton i długo, długo nic. Jeden z najlepszych, najbardziej złowieszczych czarnych charakterów w historii kina. Scena w windzie (s01e09) zapada w pamięć.
Obejrzałem oba sezony w ciągu trzech dni i przychylam się do opinii kolegi hagen_filmweb. Druga część była zbyt przegadana, zwłaszcza odcinek, który jak dla mnie został zrobiony trochę na siłę i bez pomysłu.

Pierwszy zdecydowanie lepszy. Drugi sezon pozbawiony specyficznego humoru, akcja osadzona w smutnych latach 70, postacie też mniej ciekawe no i oczywiście to prequel, chcę wiedzieć co działo się dalej a nie cofać się w przeszłość.