Ten serial mial szanse dorownac Breaking bad, ale... No wlasnie ale. Po 6 odcinku zawiodlem sie
strasznie jak zobaczylem tyle fantazji. Kto normalny w szpitalu zostawia podejrzanego z pacjentem
praktycznie sam na sam? Nawet Amerykanie nie sa tacy glupi. Po drugie primo, skad sie wziely ryby z
nieba? Ufo je zrzucilo ?? Bo nie przypominam sobie zeby cos bylo z tymi rybami. Jednym odcinkiem
zepsuli caly serial ;<
Nie. Zdecydowanie nie. Finał Fargo jedynie poprawny, nie wgniata w fotel ani nie pozostawia widza z taką refleksją, co stało się dalej z niektórymi bohaterami, jak BB.
u mnie minimalnie, ale jednak większe emocje wzbudził finał w Fargo. A co do refleksji to dotyczyła ona jedynie Jessiego ;)
Nie widziałam jeszcze nigdy lepszego finału niż w Breaking Bad. Przewrotność braci Cohen nie całkiem mi pasuje, i to jak bawią się publicznością, która uważa zakończenie za happy end, podczas gdy to w sumie smutne, że dobro nie mogło zwyciężyć będąc po prostu dobre...Musiało stać się jak drapieżnik z zagadki, czyli bez zasad moralnych.
A ja Coenów za tę przewrotność i zabawe z widzem uwielbiam, ten sniezny, mroczny klimat i anegdotki palce lizać.
Scena przed tv byla bardziej poruszająca niz scena w lab choc moze jest to tez kwestia świezosci tej pierwszej
Kwestia poruszania jest bardzo subiektywna ;-) Akurat dla mnie scena przed tv była słodka i też do mnie przemawiała, jednak w ogóle nie ma porównania do całego finałowego odcinka BB, gdzie takich scen w wersji zaawansowanej było dużo jak choćby scena w kuchni ze Skyler, "pożegnanie" Waltera z Flynnem, czy scena z Jessem i w końcu ta dłoń na pojemniku...A przewrotności też tam nie brakowało. Palce lizać właśnie. Majstersztyk. A tutaj- było tylko przyjemnie (nie licząc tej gorzkiej piguły w którą nie wierzę, że wszyscy jesteśmy zwierzętami). Ale Fargo też mi się podobało, ok, rozumiem że mamy inne odczucia co do poziomu genialności obu produkcji ;-)
Końcowej scenie w Fargo było bardzo daleko do słodkości a w BB jest wzruszające pożegnanie, fakt, niesamowite ale nie tak pokręcone jak w Fargo- tam jest ta niemoc, niepewność jutra, niewiedza co do dalszych losów braciszka, głuchoniemego czy Billa i jego Niggersa ;) A to "dobro" bohaterów wydaje sie takie naturalne, bez ozdobników.
Serial z WW jest genialny ale Fargo mnie wkręciło bardziej.
Jak chcesz;) Ja tam żadnej niepewnosci i niemocy nie zauważyłam, za to sporo schematycznosci i tanich chwytów.
Bo właśnie dlatego na końcu malvo się uśmiechał, wygrał, zmusił gusa to stania się drapieżnikiem :3 Malvo to kręciło właśnie.
Ryby z nieba to jeszcze tak w klimacie fargowskiego absurdu są spoko (mało prawdopodobne ale możliwe). Ale scena perfekcyjnej podmiany pacjenta w wykonaniu nieudacznika Lestera, ucieczki, wrobienia brata i jeszcze powrotu do szpitala będąc kompletnie niezauważonym to już było dla mnie za wiele. Ja rozumiem, że tam wszyscy przedstawiciele służb publicznych są przedstawieni jako niekompetentne półgłówki (fajnym zabiegiem było zatrudnienie duetu Kay & Peele w roli agentów FBI) no ale chyba zniknięcie rannego pacjenta na spokojnie ponad godzinę wywołałoby większą reakcję niż 1 pielęgniarka zaglądająca do kilku pomieszczeń. Serial mimo wszystko oceniłem jako bardzo dobry ale miał szansę na więcej gdyby nie takie scenariuszowe niedociągnięcia.