Pozostawia widzów z pytaniami, wątpliwościami i całkiem rozbieżnymi refleksjami, a najlepsze jest to, że każdy może mieć rację. Warto rozmawiać o tym, kim był Lorne Malvo, ale nie ma sensu się spierać i kłócić, bo jego postać została skonstruowana tak, że jest tym, kim każdy z nas chce go widzieć...
Twórcy zadbali o to, by film można było odebrać zarówno na płaszczyźnie realistycznej, jak i metaforycznej, ale najlepiej zrobić sobie z nich mix, wówczas wszystko, co się wydawało nielogiczne lub niedokończone, znajduje wyjaśnienie. To jest film nie tylko do obejrzenia, ale i zinterpretowania, a każdy może to zrobić po swojemu. Wiadomo, że niektórzy serialomaniacy wolą przejrzyste historie i nie są przygotowani na komplikacje w postaci interpretacji, dlatego film może im się nie podobać, to zrozumiałe i nic w tym złego.
Dla mnie jedną z najbardziej symbolicznych scen jest przypowieść o rękawiczce, którą Molly opowiada Lesterowi. Lester jej nie rozumie, statystyczny widz także, dopiero potem do niego dociera, że oto czyste zło wysłuchało przypowieści o czystym dobru, którego nie jest w stanie pojąć...
Zasłużone Złote Globy dla serialu i B.B. Thorntona. Szkoda, że nie przyznaje się Oscarów :)