Co tu dużo pisać, Rzeźnik z Salwadoru, Sombra Negra, Daniel Salazar kradnie ten serial. Bałem się, że skończy jak Eugene i stanie kolejnym Toudim albo Klakierem, ale w finale pokazał moc. Salazar jak mało kto ma papiery na przetrwanie apokalipsy, a Dante pięknie to podsumowuje "Niech to szlag J.C. Zadarłeś zabójcą wyszkolonym przez CIA". Po żenującym spektaklu w wykonaniu Madison Clark, ten odcinek to powiew świeżości. Może nie jest jakoś wybitnie porywający, ale magnetyzm i charyzma Salazara przyciąga do ekranu.
Mieliśmy trochę odpoczynku od Clarków. Odcinek dobry, ale może nie najlepszy. Ogólnie kibicuje bardziej bohaterom z FTWD niż TWD. Z czasem coraz bardziej wolę FTWD bo serial jak narazie trzyma poziom i mam nadzieje, że tak pozostanie. Scena z trafieniem przez pioruna zombiaka epicka ;)
Ja rozumiem, że zombie, że serial to nie rzeczywistość.... ale ten piorun... Damn! Musiałem odjąć jedną gwiazdkę!
Myślę, że trafienie pioruna czy to w człowieka czy żywego trupa jest bardziej prawdopodobne, niż ukrycie się za ciałem kolegi przed hordą trupów a potem niepostrzeżone wpełznięcie pod śmietnik :-)
Dokładnie tak jak mówisz killer83_2. Zombii to też ludzie, tylko że żywe trupy, a piorun nie wybiera :)
Paweł67 dla ciebie zombii nie zasługują na trafienie piorunem ? :) w zwierzęta też pioruny nie powinny strzelać ? :)
Nie chodzi o to, że trafił akurat w zombie. Mam na myśli, że wgl trafił i to w takim momencie.
W odpowiednim momencie. Piorun ma tu symbolizować boską opatrzność i odkupienie grzechów. Salazar już w zeszłym sezonie otarł się o mistycyzm, paradoksalnie to służy temu serialowi bo daje odetchnienie od perypetii Clarków i Madison "przejmiemy farmę". Salazar i Strandt są wstanie swobodnie pociągnąć ten serial.