Nudny odcinek i jeszcze w dużej mierze oparty o Chrisie. Ten dzieciak był irytujący jeszcze jak byli w LA, a teraz to już było apogeum jego głupoty. Ja tam w jakimś stopniu rozumiem Travisa, bo to jego syn, ale niech nie zapomina że ma żonę i córkę, o które musi się troszczyć. Niech się w końcu ogarnie.
No i na sam koniec? Czemu w końcu wpuścili resztę ludzi? Bali się, że w końcu rozwalą bramę czy, że ci ludzie ściągną zombie?
Zastanowilem sie nad scena pod brama, stoi grupa, zdesperowana grupa ludzi ktorzy chca znalesc sie w bezpiecznym miejscu.
Madison dostrzega Travisa i widac ze sie jej oczy zapalily. Musimy go wpuscic. To moj maz. Ludzie pozwalaja zeby jedna osoba przeszla dp hotelu i daej stoja spokojnie. To na wyprzedazach w Medai jest wieksza determinacja. W TWD tlum zlapalby chlopa rozbita butelka przy szyi i wposcie nas albo go zabijemy... Dla mnie to nielogiczne. I troche ugladzone.
Odcinek dosyc niezly, w sumie myslalem ze Travis rozwalil wszyskich kolesi rowniez syna, ale to byloby zbyt hardcorowe. Zakonczenie odcinka kolesie z pickupa, czyzby mlode wilki zechca zostac szefami hotelu albo Travis powie yo a gdzie moj syn? i zacznie sie jatka?