No to podsumowując, ten odcinek można streścić w słowach:

"Jak robić mini serię podczas pierwszego sezonu, wykreować tam ciekawą postać, dodać ją do serialu i się jej pozbyć w jej debiutanckim serialu!"

Chodzi oczywiście o mini serię: Flight 462, dostępną na Youtube, w tym odcinku bohaterowie zatrzymują się na miejscu katastrofy owego samolotu. Szukają sobie tam bagaży, leków i innych przedmiotów. W końcu zabili pierwszego człowieka nie zmienionego w zombie. Moim zdaniem było to świetnie pokazane i ta scena zrobiła ten odcinek. Ciekawie pokazują przemianę Chrisa po śmierci jego matki.

Największą głupotą był ćpun w flakach zombie na twarzy, w TWD by go rozszarpały, tutaj nic. Horda tutaj też była malutka, oczywiście zaczęli walić do zombie z pistoletów. Gdzie tu logika w stylu: "A co jeśli ktoś nas napadnie? Z czego będziemy strzelać?" Nie, tu wsypał wszystkie naboje w zombie.

Potwierdza się też moja poprzednia myśl, ledwie zejdą na ląd, coś zaczyna się ciekawego dziać. No i znowu brawa że nie ciągną niektórych wątków jak w TWD, gdyby tam znaleźli samolot, to by ciągnęli wątek wraku przez pół sezonu ;)

Na koniec, postacie, Ćpun nadal spoko, Murzyn coś knuje, Chris i ten Stary nadal spoko, denerwuje mnie dalej Madison , Travis do niej dołączył, a Alicia? No jakby to powiedzieć, jest jej mniej to tak nie irytuje jak na początku, może poprowadzą ten wątek dobrze, oby.

To tyle, odcinek 7/10.