Poziom żenady w tym odcinku przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Scena gdzie jednostka specjalna z Detektywem Joe West'em jest atakowana przez Generała Wade Eiling'a jest dramatyczna. Policjanci padają, jak muchy jeden po drugim, ostaje się tylko Joe West i co dalej? Kuriozum - Joe krzyczy słowa, które pamiętam do dzisiaj (ponad tydzień) - "Don't make me do this!" - looooool wszyscy padli on sam został i krzyczy do przestępcy, żeby nie zmuszał go do strzelenia. Co się dzieje dalej - Joe czeka tak długo, aż ten przestępca jest metr od niego - looooool - dawno by zmieniał 8 magazynek, a nie krzyczał coś do przestępcy. Rozumiem jeszcze gdyby wiedział, że to generał - ale dupa nie miał prawa tego wiedzieć, bo później się to wyjaśniło.
Ogólnie gra detektywa Joe w tym odcinku, jego błaganie o litość - płacz - strzelanie głupich min przekracza wszelkie pojęcie.
Ten odcinek jest ogólnie bogaty w dramatyczne dialogi pełne patosu, co dodaje kiczowatości.
Bez wchodzenia w dalsze aspekty, serial sam w sobie dupy nie urywa, ale oglądało mi się go w miarę spoko do tego feralnego odcinka. Jeżeli kolejny będzie równie gówniany, to w dupie mam takie beznadziejne produkcje...