Pierwszy sezon Fundacji był oryginalny i intrygujący, drugi to nudna kalka pierwowzoru, niewiele wnosząca do fabuły, natomiast trójka zahacza już o groteskę:
- jeden z bohaterów nosi strój, jakby się urwał z jakiejś parady równości,
- główny villain budzi bardziej uśmiech politowania niż strach,
- genialna Gaal Dornick potrafi przewidzieć przyszłość, ale nie wie, że Demerzel jest robotem, która notabene ni z tego, ni z owego zaczyna "badać" umysł Gaal,
- sąd nad Dniem na Mycogen przypomina bardziej teatrzyk szkolny niż poważną rozprawę,
- jeden z przywódców drugiej Fundacji posługuje się językiem migowym, chociaż jako "mentalista" może porozumiewać się za pomocą myśli.
Dałbym "jedynkę", ale jednak ostatni odcinek i plot twist trochę wynagrodził katusze związane z oglądaniem tego wybitnego "dzieła" poprawności politycznej.