Zaczęłam oglądać Fringe parę tygodni temu, wspólnie z moim partnerem. I przyznam szczerze, że średnio mnie interesował. Początkowo uznawałam, że jest "jakiś tam", ale w zasadzie nie bardzo ciekawy. Ale później... później zaczęło się rozkręcać i już w okolicach siódmego odcinka pomyślałam "ŁAŁ!!!!". Aktualnie znajdujemy się w pierwszej połowie trzeciego sezonu i z ręką na sercu muszę przyznać, że wątek Peter - Walter w tym serialu to absolutne mistrzostwo świata. Jest ZABAWNY ("Patrz, Peter, to Olivia!") i WZRUSZAJĄCY, a rzadko zdarza się, by jakikolwiek serial mnie wzruszał (jakby nie patrzeć, wysysanie krwi przez wampiry, jakkolwiek fajne, wzruszające nie jest :P). A tutaj z uśmiechem na twarzy słucham walterowych rozważań na temat jedzenia, co uważam za jeden z najlepszych elementów serialu. Wielkie brawa należą się twórcom scenariusza za tak fantastyczne ukazanie relacji mogących łączyć dorosłego syna i lekko zdziecinniałego starszego pana... :)
Ja też się zgadzam... Znaczenie częściej w serialach i filmach ukazywane są relacje kobieta-mężczyzna jako dwoje kochających się ludzi, a znacznie rzadziej relacje rodzicielskie. Ten wątek jest świetnie poprowadzony i bardzo dobrze oddaje relacje ojca, który był odcięty od świata przez 17 lat, z synem, którego tak długo nie widział. Widać tą tęsknotę i przywiązanie do Petera oraz rodzącą się w Peterze miłość do Waltera ;]