Bohaterka drewniana i marysuistyczna. Fabuła schematyczna - za każdym razem okazuje się, że ktoś kiedyś już prowadził śledztwo w sprawie podobnych przypadków, a Walter nad czymś podobnym pracował. Do tego pomysły rodem z najsłabszych wątków X-Files. Tyle że w X-Files była jakaś tajemnica, to co się działo wykraczało poza znaną nam rzeczywistość, kryło się za tym NADPRZYRODZONE. Za wydarzeniami we Fringe stoi banał - źli ludzie.
Niedorzeczności scenariusza w ogóle kładą mnie na łopatki, od pierwszego odcinka począwszy, kiedy agentka w nagrodę za złamanie licznych zasad z niebzykaniem własnego partnera na czele, została przyjęta do tajnej specgrupy, chociaż powinna była zostać zwolniona dyscyplinarnie. Natomiast hitem dzisiejszego odcinka są mikrofale w kapsułkach. Ktoś chętny wyjaśnić jak, do nędznej kobiety złego prowadzenia, zamyka się promieniowanie elektromagnetyczne w kapsułkach?
Oraz tragiczne wydarzenia w których ginie po kilka, kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt osób naraz, a którymi jakimś dziwnym trafem, wcale nie interesują się media. Wyobraźcie sobie, że u nas na ulicach Warszawy ktoś znajduje autobus pełen trupów. Wszystkie stacje telewizyjne,z TVN na czele, dostawałyby kociokwiku racząc nas serwisami specjalnymi i wiadomościami co pięć minut. Tym bardziej media amerykańskie, znacznie bardziej agresywne od naszych. A w dobie internetu, komórek z aparatami, tudzież temuż podobnież, wyciszyć takie coś jest prawie niemożliwe.
I toto się porównuje z X-Files? Wolne żarty.
"Fabuła schematyczna - za każdym razem okazuje się, że ktoś kiedyś już prowadził śledztwo w sprawie podobnych przypadków, a Walter nad czymś podobnym pracował." - nie za każdym razem, a jeśli już, to moim zdaniem wychodzi to serialowi na plus. Po pierwsze poznajemy ciemną stronę Waltera, po drugie poznajemy ciemną strone Massive Dynamic, po trzecie to właśnie dzięki przeszłości Waltera i babraniu się przez lata w różnych dziwnacznych eksperymentach jest przydatny FBI i może rozwikłać część tajemnic. Co do spraw ponawianych przez FBI, to nie rozumem czego tu się czepiać? Coś zdarzyło się ponownie i do tego powracają. Też na plus. Każdy odcinek oczywiście przebiega wg pewnego schamatu - nowa sprawa, interwencja oraz częściowe lub całkowite rozwiąznie sprawy. Mimo to bieg wydarzeń potrafi być bardzo zaskakujący.
"Tyle że w X-Files była jakaś tajemnica, to co się działo wykraczało poza znaną nam rzeczywistość, kryło się za tym NADPRZYRODZONE. " - to co odzieje się w Fringe też często wykracza poza znaną nam rzeczywistość. Nic więcej nie napisze, bo nie wiem na jakim etapie oglądania jesteś, więc nie będę Ci tu walić spoilerami.
"Niedorzeczności scenariusza w ogóle kładą mnie na łopatki, od pierwszego odcinka począwszy, kiedy agentka w nagrodę za złamanie licznych zasad z niebzykaniem własnego partnera na czele, została przyjęta do tajnej specgrupy, chociaż powinna była zostać zwolniona dyscyplinarnie." - yyyy, że jak?
"Oraz tragiczne wydarzenia w których ginie po kilka, kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt osób naraz, a którymi jakimś dziwnym trafem, wcale nie interesują się media. " - znów się mylisz. Oczywiście, że media informują o pewnych sprawach, którymi zajmują się wydział Fringe. Jednakże rząd pewne kwestie tuszuje, więc nie wszystko wychodzi na światło dzienne. Jak w życiu...
"toto się porównuje z X-Files? Wolne żarty." - Fringe jest moim zdaniem lepszy od "Z archiwum X". Choćby dlatego, iż DAJE ODPOWIEDZI. Stopniowo, powoli, ale jednak - nic nie jest zawieszone w próżni na długo. W "Z archwium X" wiele odcinków kończyło się wielką niewiadomą, które pozostawały niewiadomymi, i co jak co, ale to dopiero potrafiło zdenerować widza...
IMO "Fringe" to jeden z nielicznych naśladowców "Z archiwum X", który trzyma poziom. Wspomniane przez Ciebie nadprzyrodzone jest też tym co najbardziej różni oba seriale i to m.in. dzięki temu wrażenie obcowania z kalką "Z archiwum X" jest mniejsze, a tym samym sam serial ogląda się lepiej (porównaj to z "Czynnikiem PSI", który nawet sprawy miewał podobne). Poza tym "Z archiwum X" często odbiegał od SF, które tam objawiało się głównie pod postacią UFO, na rzecz horroru. "Fringe" zdaje się bardziej celować w fanów SF właśnie, często bazując na paranaukowych teoriach i próbując wszystko tłumaczyć działaniem szkodliwych czynników.
Chociaż moim zdaniem "Fringe" jest gorszy od "Z archiwum X", wciąż pozostaje serialem wartym uwagi. Póki co oddaję mu też sprawiedliwość - na razie serial jest znacznie równiejszy od archiwum, w którym poszczególne odcinki potrafiły zostawiać po sobie bardzo różne odczucia (ot choćby trylogia anasazi - świetny finał drugiego sezonu, banalne i stworzone po najmniejszej linii oporu kontynuowanie wątku w pierwszym odcinku trzeciego sezonu i dość dobre choć naiwne zwieńczenie w ostatnim odcinku trylogii).
Dla mnie klimat X-FILES jest nie do zastąpienia, choć Fringe też jest rewelacyjnym serialem (póki co jestem w trakcie drugiego sezonu)i ogląda się go z przyjemnością, choć pojawiają się denerwujące rzeczy jak np. pierwszy odcinek drugiego sezonu, kiedy to chciano zlikwidować wydział Fringe, bo nie mają efektów. A te wszystkie raporty, stwór, maszynka do otwierania przejścia między dwoma światami i inne wynalazki... Co się z tymi rzeczami dzieje? O losach niektórych dowiadujemy się pod koniec odcinka, ale o większości twórcy już nie wspominają i tutaj jest błąd, bo mając taką technikę w zasięgu ręki już dawno inne agencje by się w to wmieszały lub media. A tu cisza. To największa wg mnie niedorzeczność. Odcinki nie są po prostu dopracowywane/dokończone...
Ale przede mną jeszcze drugie tyle odcinków...
Co do schematyczności fabuły, to jakoś to mi nie przeszkadzało przy oglądaniu, bo jest to naprawdę ledwo zauważalne. Gorzej sprawa się miała z Dr.Housem, którego schematyczność mnie wprost dobijała. I nie rozumiem dlaczego narzekasz, że serialowi brakuje tajemnicy i rzeczy nadprzyrodzonych, skoro napotykamy je prawie na każdym kroku. Istnienie innych wymiarów nie jest dla Ciebie dość nadprzyrodzone? Nie wykracza to wystarczająco poza Twoją rzeczywistość? No tak, pewnie codziennie podróżujesz do alternatywnego wszechświata za pomocą baterii prysznicowej i kurka od kranu, mogłam się domyślić...
Według mnie serial jest niesamowity, postacie (poza Olivią, która mnie powoli nudzi swoją grą aktorską) niebanalne a fabuła co najmniej niecodzienna, ale jest to moje zdanie i nie zamierzam nikogo do niego przekonywać. Nie zamierzam też latać po filmwebie jak oszalała i podnosić ludziom ciśnienie swoim niesamowicie rozwiniętym na "kicz" guście filmowym oceniając serial, z którego zapewne obejrzało się tylko zwiastun.
Coś mi się wydaję że próbujesz oceniać cały serial po paru odcinkach. Z archiwum X nie oglądałem regularnie więc nie mam zamiaru nawet porównywać tych seriali. Oglądam właśnie trzeci sezon i według mnie serial cały czas nabiera barwy, fabuła nabiera sensu i kształtów, a odcinki stają się coraz bardziej ciekawe i nieschematyczne. Z tym schematem odcinków to chyba już po pierwszym sezonie skończyli. A po za tym już w drugim sezonie pojawia się tajemnicze urządzenie o nieznanym przeznaczeniu, a w trzecim wątek pierwszych ludzi. Przede wszystkim widać że serial ma jakiś pomysł i każdy sezon kończy się wątkiem o którym będzie opowiadał kolejny. A co do gry aktorów to tym bardziej nie mam zastrzeżeń bo w trzecim sezonie muszą co parę odcinków grać swoje alternatywne postacie w innej rzeczywistości i wychodzi im to całkiem nieźle. Martwi mnie i dziwi słaba oglądalność trzeciego sezonu bo według mnie jest lepszy od poprzednich. Dla mnie jest to stała pozycja w tygodniowej ramówce i polecam wybrańcom.