Większośc seriali opiera się na jakimś schemacie, ale od Fringe schematem cuchnie na kilometr.
- Każdy odcinek to osobna historia, niepowiązana z innymi, żeby można było serial oglądać od dowolnego odcinka, bez konieczności nadrabiania pominiętych sezonów. Wystarczy obejrzeć pilot, żeby wiedzieć, "jak to się wszystko zaczęło".
- Stała jest tylko ekipa głównych bohaterów i ich wzajemne relacje. Dzieki temu serial może się ciągnąc latami (sezonami).
- na początku odcinka - co oczywiste - dzieje się coś dziwnego, aby zaciekawić widza. Zagadka zostaje rozwiązana na koniec odcinka.
- najczęściej okazuje się, że Walter coś wie, bo przed laty pracował przy jakimś tajnym projekcie, więc wie więcej, niż pozostali.
- zawsze są bohaterowie "trzeciego planu", którzy po prostu robią za tło - jak Astrid - która jest w każdym odcinku, a o której widz nic nie wie i ona widzów w ogóle nie obchodzi. taka prawda. nawet nie wiemy, gdzie mieszka.
- czasami do fabuły takiego serialu wrzuca się tez kogoś w rodzaju "klasowego klauna", który wzbudza w widzu sympatię ale tez któremu cała ekipa bohaterów serialu dokucza i uważa go za głupszego/gorszego od siebie. Tutaj rolę pełni Walter, który jest jednocześnie motorem fabuły serialu. Więc ma dwojaką rolę.
- no i ten pobieżny "romans" między Peterem a Olivią, który będzie się ciągnął sezonami.
- większość odcinków zaczyna się tak, że "gdzieś w małym miasteczku w USA" jakiś facet się przewraca, dostaje konwulsji, na twarzy pojawiają mu się jakieś bąble, po czym umiera. Przechodnie patrzą na to oniemiali i mówią "Ochh...".
Teraz wchodzi czołówka.
A po czołówce jest scena na dworze przed budynkiem, ukazująca, jak samochodem na miejsce zdarzenia podjeżdża FBI a policja stanowa jest już na miejscu i zdążyła rozciągnąć żółta taśmę wokół budynku.