Oglądałem zarówno pierwszą część filmu, jak i całe 26 odcinków anime. I stwierdzam, że nie mam pojęcia o co w nim chodziło. Końcówka jest niezrozumiała, fabuła ciągnie się jak flaki z olejem. Moja ocena dla głównej części tego anime to 3/10.
Jednak postanowiłem postawić końcową ocenę 6/10. Dlaczego? Otóż dlatego, że jedyne ciekawe są tutaj erotyczne wątki poboczne. To jedyny ciekawy element tej serii. Co więcej, gdyby zamiast pseudosensacyjnego filmu twórcy postawili na stworzenie serii z gatunku hentai, to naprawdę możnaby się to przyjemnie oglądać. Zachowania bohaterów podczas tych scen są nawet ciekawe. Jednak spartolony pomysł, żasłosne zachowania bohaterów (gdy stali jak kołki zastanawiając się czy nie powinni czasem zabić potwora rozrywającego ich kompana na strzępy zastanawiałem się jakim cudem ktoś mógł wykreować coś tak żałosnego), durne wydarzenia oraz bezsensowny sadyzm sprawiają, że śmiać się chce i żygać, jak pisał Sapkowski. Cóż, gdyby odjąć wątki i sceny erotyczne "Gantz" otrzymałby o połowę oczek mniej. Jednak Kei Kishimoto ma w sobie jakiś dziwny urok, który naprawdę ratuje tą serie.