Kiszka z naiwną fabułą dla dzieci. Drętwe animacje jak z tych psychotycznych wieczorynek z grafiką komputerową. Brak pomysłu na konstrukcję historii - chyba nie mogli się zdecydować czy to ma być film czy serial.
Ciężko mi uwierzyć, że za produkcję odpowiadają ludzie z oryginalnego anime...
Kadry jak z gry komputerowej sprzed 10 lat.
Postaci przypominają manekiny bez wyrazu, muzyka tandetna jak z niektórych kreskówek na RTL7.
Nie ma tu żadnych plusów np w porównaniu z tego typu produkcją Altered Carbon.
Na Netflixie wszystkie tytuły odcinków w Capslocku xD Dotrwałem do 6 i już nie mogę.
Obejrzałem całość - nic nie tracisz. Marną muzykę i grafikę z bólem, ale bym zniósł. Niestety, historia jest naiwna, dodatkowo wraz z końcem sezonu urywa się w połowie wątku co sugeruje że ten gniot dostanie drugi sezon.
muzyka w anime przeważnie jest do bani, a zamiast grafiki komputerowej też wolałbym tradycyjną technikę (z drugiej strony czołówka klasycznego SAC była właśnie w takim stylu, więc czemu nie?), ale co do fabuły to się z wami zupełnie nie zgadzam. ja się dałem całkowicie wciągnąć. super też, że głosy podkładają te same osoby, co we wcześniejszym SAC.
Nie dałem rady wytrzymać pierwszego odcinka. Głownym powodem było zastąpienie muzyki Yoko Kano jakimś badziewiem. Mam wrażenie, że ten serial ma po prostu sprzedać markę w USA. Zupełnie nie trzyma klimatu. O rozterkach filozoficznych nie piszę, bo pierwszy odcinek, to za mało, żeby o tym wspominać, ale zupełnie nie widzę niczego, co mogłoby mnie wciągnąć w dalsze oglądanie.
Są fajne ujęcia i ogolnie ładne obrazki ale te postacie się poruszają jak w jakiejś gierce sprzed 20 lat.