Mam wrazeneie, ze scenariusz byl tworzony przez boomera, ktory odkryl wlasnie tiktoka albo przez nastolatke z wattpada. Drugi sezon jest potwornie toporny i przerysowany, a watki o zdrowiu psychicznym sa przedstawione w tak sztuczny sposob i na sile, ze trudno sie to oglada. Jestem zawiedziona, bo pierwszy sezon byl naprawde spoko
Zgadzam się w 100%. Nie wiem skąd taka wysoka ocena sezonu 2. Wątek terapii rozwleczony, zarzucanie białym bycie rasistami jest tak silne, że zaczynam to odbierać jako atak na bycie białą…
Jest różnica pomiędzy rasizmem a olewaniem przez nauczyciela swoich obowiązków. Jest różnica miedzy rasizmem a brakiem związania jednego z rodziców z daną społecznością. Wątek terapii nie jest rozwleczone, terapia to nie są dwa spotkania i elo, a pokazano tak naprawdę 3 spotkania i wspominani że na nie chodzi. Nie wszędzie zawsze będzie wszystko gnało w fabule, tu skupiono się na relacjach miedzy bohaterami i to jest świetne.
"Jest różnica miedzy rasizmem a brakiem związania jednego z rodziców z daną społecznością. " lol już bardziej nie może być oczywiste że nie pochodzisz z mieszanej rasowo rodziny.
No, niepochodzę z takiej rodziny to fakt, jeśli coś cię uraziło to przepraszam nie to było moim celem. Staram się jak mogę tłumaczyć zjawisko rasizmu ale nie zawsze rozumiem esencje problemu bo mnie on nie dotyczy.
absolutnie nic tak nie przemawia za faktem iż przedstawiony temat rasizmu w tym serialu jest absolutnie w punkt i w 100% szczery i prawdziwy, jak oburzeni biali widzowie z bólem dupy i odbiorem że są atakowani za bycie białymi xD
no bez jaj. autentycznie najlepszy miernik.
nie mogę się bardziej z tobą nie zgodzić. to, co szczerze zachwyca mnie w sezonie 2 to poruszenie tematu zdrowia psychicznego. jako toś kto zmaga się z wieloma lękami i traumą , oglądając ten serial czułam się widziana jak nigdy w życiu w kontekście reprezentacji w mediach i pod wieloma względami utożsamiałam z bohaterami. dlatego zarzuty o sztuczność i sportretowanie tego tematu "na siłę" budzi we mnie śmieszność, tak m.in.
poruszyc temat zdrowia to jedno, zrobic to w dobry sposob to drugie. Slabe produkcje lapia sie na sile tematow spolecznych, zeby w razie czego nie mozna bylo ich skrytykowac, no bo przeciez PORUSZA WAZNY TEMAT
cóż. ewidetnie oglądałyśmy dwa różne seriale. akurat portret zdrowia psychicznego w Ginny&Georgia jest jednym z najbardziej autentycznych w telewizyjnej produkcji skierowanej do młodzieży. tak upierasz się przy tym że ten serial jest słaby i nie przedstawia w "dobry sposób" tematyki zdrowia psychicznego, że definitywnie nie chcę wiedzieć które produkcje uważasz za dobre.
Dokładnie popieram Twoje wypowiedzi. Tak mocno przeżywałam ten sezon, że aż sama nie mogę w to uwierzyć. Mam tylko nadzieję, że w trzecim sezonie Marcus jednak będzie z Ginny.
Niestety drugi sezon to dno i trzy metry mułu.Przerysowane i wydłużone sceny bez z.wiązku z fabułą..Szkoda prądu.
Przypomniałam sobie, dlaczego nie zamierzałam oglądać 2 sezonu… Ale liczyłam na poprawę. Można by stawiać, kto jest gorszy, Max czy Ginny. Ginny dokładnie jak w S01 zainteresowana tylko sobą i nie widzi, co złego dzieje się z najbliższymi. Ale przecież jest taka biedna. I jeszcze terapeutka, która ją w tym egocentryźmie utwierdza. Jesteś biedna i nikt na Ciebie nie zasługuje. Prawda jest taka, że powinna wiele docenić, terapeutka powinna otworzyć jej oczy na pewne rzeczy. Może gdyby dostrzegła, jak wiele osób ją kocha i o nią dba, toby poczuła się lepiej. A wątek rasizmu? Hunter wyjaśnił ładnie w pierwszym sezonie, gdy powiedział, że on też nie jest biały, ale przecież, jeśli jesteś żółty, to czarnego nie zrozumiesz. Pomijając, że Ginny nawet czarna nie jest. I ta lekcja angielskiego. Gdybym miała okazję przedstawić lekcję w obronie swoich wartości albo żeby uświadomić coś innym, tobym się nie wahała. Ale dla Ginny to kolejny przejaw rasizmu. I czy ktoś zauważył, że Max wybaczyła przyjaciółkom, gdy została sama? Przedstawiono to jako coś normalnego. I wmawianie wszystkim, że Max jest zabawna. Nie jest.
I jeszcze feminizm wszedł za mocno, skoro zamiast pracownica padło pracowniczka. Nie wymyślajmy na siłę nowych określeń, skoro już jakieś istnieją.