Nie wiem jak dla was, ale dla mnie najlepszy jak dotąd odcinek w tym sezonie :)
- Relacja Quinn i Tiny i to jak pomogły Becky, cieszy mnie, że nie zrobili z nich jakiś psiapsiólek, tylko dobre znajome, które chcą pomóc Jackson.
- Byłem pod wrażeniem postawy Darrela (tak to sie chyba pisze) i miał racje, że Quinn, Tina, Sue i Roz martwią się tylko o siebie, że to one będą czuły się niekomforotowo,
- Małe momenety Quick. Wiem, że ich historia zakończyła się w "New Directions", ale ciesze się, że Dianna i Mark dają nam urocze sceny w tle :)
- Brittana. Chyba nigdy im tak nie shippowałem jak dziś. Były bardzo urocze i strasznie mi się razem podobały.
- Fajnie, że Artie i Mercedes zostali wspomnieni, choć wg mnie mogliby tam wciąż być,
- Dziwna reakcja Kurta. Przecież nie od dziś wiadomo, że Brittana jest dużo bardziej dojrzała od Klaine'a.
- Słowa Santany do Kurta. Należało mu się.
- Podobała mi się gra aktorska Dot. Podobała mi się jej historia i reakcja Sama i Sue.
- Scena Kurta i Brittany byłą chyba jedną z lepszych w tym odcinku.
- Piosenki na wielki PLUS. Uwielbiam duet Brittany i Quinn/Tiny. Reszta również świetna.
- Aa i jeszcze podobała mi się scena Becky z Quinn, Santaną, Tiną i Brittany <3
- największy plus dla mnie to piosenki bardzo podobało mi się " So Far Away" głosy Tiny i Quinn świetnie ze sobą brzmiały, i takie piosenki pasują do Quinn, następnie duet Santany i Brittany " Hand in my Pocket/ I feel the earth move" no i oczywiście " You learn/ You have got a Friend" taka piosenka na jaką czekałam, żeby pokazać że są dla siebie ważni i są przyjaciółmi tylko brakowało mi Mercedes i Artiego w tym...
- rozmowa Tiny i Quinn z Becky na plus
- oświadczyny Santany Smile
- również lubię taką Sue jak w tym odcinku
- równowaga w tym odcinku- chodzi o to że nie było za dużo Rachel i dało sie to znieść i każdy był w równym stopniu ważny
- również podobało mi się jak Santana pocisnęła Kurta
Nie rozumiem Kurta, on chyba jest zazdrosny o to że inni są szczęśliwi, niezły przyjaciel, zamiast cieszyć się szczęściem Santany i Brittany to swoje żale przelewa teraz że mu z Blainem nie wyszło
Jedna rzecz która mi się zbytnio nie podobała, to przerwanie wykonania piosenki " Just Far away" serio? jedyny duet Tiny i Quinn, być może ostatnia piosenka jaką usłyszymy w wykonaniu Quinn i oni przerywają taki fajny duet? mogliby dociągnąć do końca.. Trochę mnie to wkurzyło bo taka Rachel czy Sam śpiewają od groma piosenek i zawsze kończą swoje występy, a taki jedyny duet który się nie powtórzy musieli przerwać, już Becky mogła po końcówce wybiec, serio RyanI hate you!
Zastanawia mnie jedna rzecz: czy to było pożegnanie z Quinn i Puckiem? bo jeśli tak to nie wiem co myśleć, Santana i Brittany będą miały ładne pożegnanie z Glee- wezmą ślub czyli będzie happy ending, co do reszty starej ekipy to Mercedes, Mike, Tina, Rachel, Kurt, Sam będą w innych odcinkach jeszcze więc pewnie też będą mieli jakieś sensowne zakończenia swoich wątków, a co do Q i Pucka nie wiemy nic ani czy sie zaręczą, wezmą ślub? co będą robić dalej? takie trochę potraktowanie jakby tych postaci wcale nie było, chodzi o to że fajnie by było wiedzieć chociaż co będzie z nimi dalej żeby mieli jakieś sensowne zakończenie
Quinn i Puck nie są pairingiem, na punkcie którego ludzie mieli takiego świra, jak w przypadku Brittana/Klaine/Finchel, więc twórcy chyba uznali, że nie jest istotne pokazanie, co się z nimi stanie. Nie od dzisiaj wiadomo, że Ryan i scenarzyści lecą sobie w kulki i kpią z telewidzów, więc możemy się spodziewać jeszcze wielu durnych rozwiązań w tym sezonie.
Z Kurta zrobili największego chama w serialu, nie potrafię na to inaczej patrzeć. Santana jest "bitch", ale ona ma taki charakter i jej wypowiedzi mają sens (zjazd na Kurcie był fenomenalny, Naya za ten monolog jakąś nagrodę powinna dostać), a z Kurta zrobili taką pipę, co to jest biedna i ciągle narzeka, jakie to ma ciężkie życie, i wszyscy są temu winni, tylko nie on sam.
Ale wracając jeszcze do pozostałych bohaterów - wielu z nich powróciło jako guest star, więc nie możemy oczekiwać, że będą w wielu odcinkach, ale... Znalazłam parę dni temu informację, że Lea wypowiedziała się, iż połowa finałowego odcinka była nakręcona już wcześniej. Może to oznaczać, że jednak w 13 odcinku będzie nam dane chociaż na chwilę zobaczyć jeszcze Brittanę, Quinn i Pucka, Mercedes czy innych mniej ważnych (według durnych twórców) bohaterów. Bo szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie żeby mogli zakończyć Glee bez udziału wszystkich - byłoby to najbardziej bezsensowne, beszczelne i chamskie zachowanie ze strony Ryana i reszty.
1 Kurt zawsze taki był tej postaci zdarzyły się chyba wszystkie nieszczęścia tego świata śmierć matki choroby ojca ( w tym rak w wersji expres ) brak akceptacji/zrozumienia przez innych zdrada chłopaka przemoc w szkole itp itd Dopiero moim zdaniem 5 sezon był tym w którym Kurt stał się prawdziwym facetem i można było to postać polubić. Niestety jak widać wracamy do Kurta z sezonów 1-4.
2 Tylko w przypadku Mercedes czy Artiego najśmieszniejsze jest to że są oni wymieniani w gronie gwiazd regularnych a nie guest :)
Szczerze mówiąc, nie wiem, czym oni się kierują wpisując kogoś na listę regularnych albo guest. To szósty sezon, a ja nadal nie potrafię przyzwyczaić się do tego, że Glee sobie ze mnie kpi co krok :P
Co do Kurta, to w sumie masz rację. Nie mogę się wypowiadać na temat sezonu 5, bo już o wiele wcześniej przestałam oglądać Glee ze względu na zbyt dużą ilość absurdów w serialu. Ale skoro mówisz, że w 5 sezonie Kurt był spoko, to wierzę, że tak było :)
No i mimo wszystko, będę do samego końca żyła nadzieją, że zobaczę ich wszystkich w jakimś wspólnym finałowym występie na końcu 13 odcinka. Wiem wiem, nadzieja matką głupich, ale co mi pozostało :)
Odcinek bardzo przyjemny w oglądaniu no i chyba fani Brittana padli ze szczęścia ( zwłaszcza ci którzy powstrzymywali się od spoilerów )
Kurt- to jedyny minus tego odcinka mimo tego że to dopiero 3 odcinek to już bardzo mnie męczy drama Klaine. Max Alder po raz koleiny udowodnił że kompletnie nie potrafi grać geja w wersji sweet. Na szczęscie panowie dosyć szybko się pogodzą Bardzo podobała mi się rozmowa Brittany z Kurtem. Britt to naprawdę mądra laska.
Becky Jacson- Co do samego wątku mam mieszane uczucia i powiem szczerze że źle się z tym czuje jako osoba niepełnosprawna. Bo jestem rozdarty pomiędzy tym że każdy ma prawo do normalnego związku a instynktownym poczuciem że związek dorosłego zdrowego faceta i kobiety o mentalności dziecka nie jest czymś dobrym. Tina i Quinn bardzo ładnie się zachowały choć tutaj bardziej pasowałaby mi Britt. No i niezmiernie irytuje mnie to jakie R wkłada słowa w usta Lauren Potter jak nie seks to wyzwiska. Nazywanie kogoś per dziw... to przesada
Beiste- Wątek bardzo fajnie zagrany wzruszający ale kompletnie go nie kupuje. Beiste dla mnie zawsze mimo swojego wyglądu miała bardzo kobiece usposobienie, Rozumiem ważność pokazania sytuacji transseksualistów ale czy koniecznie musiała być to Beiste ?
Brittana- Mimo tego że nie shipuje tego związku to muszę przyznać że zaręczyny był najfajniejszym momentem tego odcinka ( to jak Santana zmiotła Porcelankę jest zaraz na 2 miejscu )
Ogólnie odcinek 8/10 Świetnie muzycznie ciekawe wątki odejmuje tylko te dwa punkty za nudne Klaine i brak Artiego i Mercedes
Trochę jedna rzecz w waszych opiniach mnie przeraziła: "Słowa Santany do Kurta. Należało mu się", "również podobało mi się jak Santana pocisnęła Kurta", "zjazd na Kurcie był fenomenalny, Naya za ten monolog jakąś nagrodę powinna dostać".
Ok, zgodzę się w całej rozciągłości, że przerywanie zaręczyn było nietaktowne i chamskie, nieważne jakimi pobudkami by się nie kierował. Jednakowoż puszczanie imponującej wiązanki zjeżdżającej z góry na dół wygląd (trolololo, na rozmiar zębów nie ma się wpływu) czy zachowanie/umiejętności/itp nie jest dobre. A zwłaszcza, jeśli się jest przyjaciółmi. Ok, Santana jest specyficzna, lubię ją, a takie gadki niby są w jej stylu, ale nie po tylu latach znajomości i nie w takiej formie. Rozumiem, że była wściekła, ale więcej pasji włożyła w obrażanie przyjaciela niż oświadczenie się dziewczynie. Po prostu nie widzę nic godnego podziwu w mieszaniu z błotem i dobijaniu osoby, która jest w ciężkim dołku. Kopanie leżącego i argumenty ad personam są bardzo słabe. Zwłaszcza, że mogła podjąć wysiłek rozmowy, ale to Glee, nie wnikam w dzikie motywacje scenarzystów.
Natomiast bardzo podobało mi się rozwiązanie sytuacji - przeprosiny Kurta, rozmowa z Brit (przeurocza) i drobny akcent w You Learn/You’ve Got A Friend, gdzie zasugerowali, że wszystko pomiędzy bohaterami jest ok. I dobrze.
Odcinek nawet przypadł mi do gustu, ale chyba trochę tygodniowego oczekiwania na każdy. Hm.
ale zna Santane i wie jaka jest. Mógł jej to powiedzieć na osobności i dużo spokojniej.
Poza tym nie uważam, żeby Santana i Kurt wciąż się przyjaźnili. Jednak widać, że ich drogi się rozeszły od czasu wyjazdu Santany w trase koncertową z Merc i Britt :)
Niby tak, w ogóle nie powinien wyrażać swoich wątpliwości w trakcie zaręczyn, po prostu. Niemniej Santana mogła sobie darować tak poniżającą tyradę. Cóż, jak widać oboje działali pod wpływem emocji, skoro żadne nie pomyślało o lepszej alternatywie.
Co do przyjaźni, faktycznie ciężko oceniać aktualne relacje między bohaterami, z drugiej strony sporo ich łączy, a w tym sezonie do zasłodzenia powtarzane są frazy o przyjaźni, wsparciu, blablabla. Czuję się zagubiona, gdy nagle dochodzi do takich dram. :)
Jednak nie należy zapominać, że Santana i Kurt mieli dłuższy epizod w NY i generalnie różne sytuacje, gdzie okazywali sobie wsparcie. W przypadku tych dwóch osób może ciężko mówić o podręcznikowej przyjaźni, ale na pewno dosyć bliska relacja była. W każdym razie, cieszy mnie, że na końcu zasugerowali, że między bohaterami już jest w porządku, oby jak najdłużej.
Mnie w ogóle zastanawia w jaki sposób ma wyglądać ostatni odcinek tego sezonu, bo jeśli nie będzie w nim wszystkich starych postaci to nienawidzę Ryana! Każdy powinien być w ostatnim odcinku bo to przecież definitywne pożegnanie z serialem, każdy zasługuje moim zdaniem na godne pożegnanie, nie muszą mieć nie wiadomo ile czasu w odcinku ale dla każdej pary/ osoby z 5 minut by wystarczyło aby się dowiedzieć co dalej z nimi.
A ja myśle, ze właśnie na to powinniśmy się po mało niestety przygotować. Po tak nieudanym 5 sezonie pan Ryan powinien zrobić wszystko co w jego mocy aby do samego końca stare postacie z nami zostały, a szykuje się nam zupełnie co innego. Najwidoczniej słaby 5 sezon niczego go nie nauczył. Przykre.
Chciałabym zobaczyć w ostatnim odc podobny występ naszych bohaterów do tego z krajowych na koniec 3 sezonu ;)))
Dokładnie, dlatego boję się tego ostatniego odcinka, aczkolwiek czytałam gdzieś że Lea mówiła podobno w jakimś wywiadzie że część ostatniego odcinka serialu była kręcona już wcześniej, więc jeśli to byłaby prawda to być może zobaczymy wszystkie stare postacie w tym ostatnim odcinku.
Mi się bardzo podobały odcinki 2 i 3 w tym sezonie, przypomniało mi się stare dobre Glee, piosenki też świetne, jednak mam pewne obawy że im dalej to będzie coraz gorzej w sensie stare postacie albo znikną albo będą mniej ważne, a będziemy mieć Klaine drama ( plus w tle Karofsky) no i oczywiście RACHEL i skupianie się głównie na niej i może na Samie i " cudownej" parze jaka z nich będzie... już chyba bym wolała oglądać nowych którzy wydają się całkiem ciekawymi postaciami niż Rachel..... i co dalej będzie z Willem? bo przez te 3 odcinki to za dużo go nie mieliśmy, dlatego też jestem ciekawa czy jego udział w tym sezonie będzie minimalny, w sensie że się pokaże raz na 3 odcinki na 5 minut i tyle? czy dostaniemy coś więcej.
No i co mnie ciekawi najbardziej czy Mercedes będzie miała swoje szczęśliwe zakończenie z Samem czy ten będzie z Rachel? jeden ze scenarzystów pisał że Sam i Mercedes będą mieli swoje szczęśliwe zakończenie tylko pytanie czy razem czy osobno
W takim razie miejmy nadzieję, ze w ostatnim odcinku zobaczymy większość starych bohaterów choć ja naprawdę nie nastawiam się na wszystkich, bo boje się rozczarować :P Przed premierą 6 sezonu myślałam, że Mike również wróci i będzie z Tiną, a tu 3 odcinki za nami i nie padło o nim ani jedno słowo(chyba, ze coś przeoczyłam?). Choć mnie tak jak chyba większości bardzo podoba się 6 sezon póki co. Stęskniłam się i każdy odc do tej pory jest dopracowany, piosenki też miłe dla ucha więc nie narzekam.
W zwiastunie 6x04 możemy zobaczyć, ze będziemy najprawdopodobniej w większości oglądać Rachel, Kurta, Sue, Blaina i Willa. Mam nadzieje, że wcisną Santanę i Britt, ale na Tine, Quinn i Pucka nie ma co liczyć. Ile ma liczyć ten sezon ? 10 odcinków ?
Według mnie(pisałam to już chyba kilka razy na tym forum :P) Sam nie powinien być z Mercedes. Ja naprawdę nie wiem kto widzi między tą parą jakąkolwiek chemie, miłość, pożądanie czy malutkie uczucie. To w jednej scenie Sama i Rachel podczas robienia zdjęć kiedy on przyjeżdża do Nowego Jorku jest więcej chemii niż we wszystkich scenach Sama i Mercedes. Natomiast na ta chwilę para Sam i Rachel też byłaby naciągana. Jak dla mnie to mogłoby to wyglądać w ten sposób, że w ostatnim odc (o ile chcieliby połączyć R&S) stwierdziliby, ze wybiorą się na jakaś kolację i kino żeby zobaczyć jak się razem dogadują i po to zeby się nie spieszyć itp. Nie byłoby to sztuczne tyko normalne, że dwoje ludzi po tylu latach znajomości chce razem wyjść i zobaczyć czy z tego może być cos wiecej.
O Willu mamy wiedzieć tyle, że jest szczęśliwym mężem, ojcem i trenuje chór czyli ma wszystko to czego zawsze pragnął.
Nowi są w porządku. Nie przeszkadzają mi tak jak tamci "starzy nowi" ale może właśnie dlatego, ze nie ma ich za dużo i według mnie tak jest dobrze. Niech ostatni sezon skupi się maksymalnie na starych bohaterach i ich losach nawet na Rachel;) Jest ostatnio bardzo znośna :P
W odcinku 6x04 i 6x05 na pewno nie zobaczymy Santany i Brittany oraz Quinn i Pucka. Jeśli chodzi o B&S to wrócą w odcinku 6 i potem 8. Na chwilę obecną informacja jest taka, że 8 odcinek jest ich ostatnim i potem się nie pojawiają (ale jak już było mówione, część finału ponoć nakręcono wcześniej, więc kto wie...?). Co do Quinn to niestety informacje póki co były tylko do odcinka 3, ale nie chce mi się wierzyć, że więcej jej nie zobaczymy (TO BY BYŁA ZBRODNIA!!!). Mike na pewno powróci na odcinek 8 (był na wspólnym selfie z wesela).
Mi się bardzo podobało wykonanie piosenki " You learn/You've got a friend" moim zdaniem to byłaby świetna piosenka na zakończenie całego serialu, no bo w sumie chodzi o to że pomimo wszystkiemu co ich dzieliło i przeciwnością stali się przyjaciółmi i zawsze mogą na siebie liczyć. Świetnie by było gdyby na końcu wszyscy starzy uczniowie wykonali coś takiego a np. Will, Emma, Sue i Bestie stali by gdzieś z boku i ich obserwowali.
Widzę, że jesteś fanką Kurta, więc prawdopodobnie nie do końca jesteś obiektywna wobec jego postaci. Ja naprawdę bardzo lubię Santanę za jej chamskie odzywki. Generalnie Glee bywa słodkie do porzygania i postaci takie jak Santana czy Sue są miłą odmianą ze swoimi "zjazdami". A Kurtowi naprawdę się należało. Użala się nad sobą - frajer, miernota życiowa, bo tak go w tym momencie można tylko nazwać (niestety - wina scenarzystów, że robią z niego coś takiego). Wszystkich, WSZYSTKICH porównuje do swojego nieudolnego związku z Blainem i patrzy na innych przez pryzmat swojego durnego zachowania. Jest kompletnie niedojrzały i naprawdę bawi mnie myśl, że za parę odcinków zobaczymy również jego ślub. A Santana? Cóż, jakbym była na jej miejscu i ktoś przerwałby mi moje zaręczyny w taki sposób, to dałabym komuś takiemu w twarz i to konkretnie - tak, żeby na całe życie zapamiętał. Więc monolog Santany nie był niczym nadzwyczajnym i bardzo się cieszę, że dali coś takiego w odcinku, bo przynajmniej przez chwilę było ostro, a nie sielankowo :)
Oczywiście, spodziewałam się posądzania o brak obiektywizmu, o co raczej ciężko w każdym przypadku, bo każdy ocenia podług siebie i własnych sympatii. Pewnie, jestem subiektywna, ale przyznałam rację, że wypalanie w środku oświadczyn z własnymi problemami i wątpliwościami było złe i nietaktowne. I tak, nie podobało mi się takie zachowanie.
Jasne, to jak postacie są rozpisane, zależy od narko-inwencji scenarzystów. To, że są często niespójne i działają nielogicznie, to też ich zasługa. Natomiast nieco więcej empatii - wiem, że osoby po zerwaniu z czasem mogą stać się nieznośne, ale nazywanie kogoś frajerem i miernotą życiową, abstrahując od tego, że postacie są fikcyjne, jest słabe. Według mnie cała ta wiązanka była przegięciem - przypominam, że mimo wszystko mamy do czynienia z (pozornie) dojrzałymi ludźmi, a nie uczniakami z liceum. Można takie sprawy rozwiązywać nieco doroślej. Może już nie będę ciągnąć tematu. Dobrze, że starają się przerwać "sielskość", ale mogliby wprowadzać innego typu dramy. :)
Co, do ślubu, dla mnie zupełny bezsens, jestem ciekawa, jak to chcą rozwiązać i jak uzasadnić - czekam ze złośliwą niecierpliwością, co też nieprawdopodobnego zaserwują. :)
Jasne jasne, ja rozumiem wszystkie Twoje argumenty :) Tylko że trzymając się pewnej charakterologii bohaterów, to zachowanie Santany było dla niej typowe (i jej postać na przestrzeni sezonów ukazywana była jako taka b**ch, która ukrywa swoją prawdziwą, bardziej delikatną osobowość), natomiast z Kurtem scenarzyści robią jedną z największych zbrodni w tym serialu - ma takie wahania zachowań, sposobu bycia, że ja osobiście po prostu nie jestem w stanie go polubić. To wina scenarzystów, pozostańmy przy tym :D
Co zaś się jeszcze tyczy samej wiązanki, to tutaj też zrzuciłabym winę na twórców. Mamy ostatni, pożegnalny sezon, który składa się jedynie z 13 odcinków. Ryan i reszta prawdopodobnie próbują teraz uszczęśliwić wszystkich - fanów Rachel, Samcedes, Samchel, Sue, Brittana, Klaine (i przeciwników Klaine), miłośników suczowatej natury Santany (Snix, czy jak tam się ona nazywała? :P) itd. itd. Przez to cały serial może wydawać się jeszcze bardziej nielogiczny i absurdalny w tym sezonie, ale chyba po prostu bym się z tym pogodziła - nie należy się doszukiwać sensu w wydarzeniach, bo one muszą tam być wciśnięte (nawet na siłę) i ostatecznie i tak zakończą wszystko w dobry sposób.
Bo gdydy próbowali zachować sens i wiarygodność, to np. w życiu nie wpadliby na pomysł, że Santana przekona Kurta i Blaine'a żeby dołączyli do niej i Brittany, i zrobili wspólny ślub. Kto wie, jaka jest Santana, ten wie, że nie chciałaby dzielić swojego najważniejszego dnia z nikim innym ;) Ale, że mamy tylko 13 odcinków, to trzeba to było jakoś upchnąć ;D I aż się boję, jaki będzie tego rezultat, ale pal licho - niech biorą te śluby :)
A co by Ciebie uszczęśliwiło? Podziel się z nami Twym sekretem, wesprzemy Cię <3 ;)
No, tutaj można mieć nadzieję, że będzie ok, bo jest w stałej obsadzie i - miejmy nadzieję - Ryan jego historii nie spiep... :)
Które np.? W tym momencie wrzucili do pierwszych odcinków większość bohaterów, którzy teraz znikną i tak naprawdę nie wiadomo, kogo z nich jeszcze zobaczymy w serialu. Ryan nawet w ostatnim sezonie przyprawia widzów o nieustające ataki serca :P
Co do ślubów. Ostatnio weszłam na twittera i patrzę, że jest "wojna" pomiędzy fanami Brittany i Klaine. Teraz jeszcze dwa śluby w jednym odcinku. Ja osobiście mam nadzieję na przewagę Santany i Brittany na ekranie, nie Kurta i Blaine. Wydaje mi się, że po tym dojdzie do powiększenia sporu, co jest śmieszne. Jak to rozwiążą? Sama jestem bardzo ciekawa.
O dziewczyno, to jest regularna wojna pełna nienawiści i obrzucania siebie błotem! Koszmar jakiś. Tym bardziej przeraża mnie wizja połączonych ślubów, bo to będzie jak bomba z opóźnionym zapłonem. Też miałam nadzieję na to, że skupią się na Santanie i Brittany, ale niestety widać wyraźnie tendencje do wciskania wszędzie na siłę Klaine'a, więc mimo że jest to uroczystość organizowana ze względu na B&S, to Klaine wciśnie się tam i prawdopodobnie i tak będzie na pierwszym planie, za co Ryana i scenarzystów szczerze nienawidzę :P
O kurczę. Nie myślałam, że jest tak źle. Zamiast wspierać się, trzymać razem, dwa fandomy shipujące pary homoseksualne tak walczą. Nigdy nie byłam fanką Klaine, aczkolwiek mieli swoje piękne chwile. Ale też nieźle się wkurzę, jeżeli zrobią tak, jak mówisz. No bo, ile można ich oglądać? Brittana, z tego co się orientuję, miała cztery duety? A Kurt z Blainem? Nie jestem w stanie tego zliczyć. Ten ślub powinien być świętem Santany i Britt. Niech lepiej tego nie schrzanią.
Amen, siostro :) Ma być pięknie, uroczo, miło, słodko, jak najmniej Klaine'a (choć i tak będzie go dużo, bo będzie "przekonywanie ich do tego żeby dołączyli do B&S) no i na koniec domagam się pocałunku by Brittana, bo podczas oświadczyn tego nie było i to skandal :P
Dokładnie! I w tym momencie, mogłabym Tobie przybić taką porządną high-five, jak B&S w ich znakomitym duecie.
Szkoda, że nie ma tutaj opcji "lubię to"!
Hipotetyczny high-five na odległość :D
Odcinek zdecydowanie na plus. Moje OTP, Brittana, coś pięknego. Bardzo podobał mi się ich duet, wokalnie, jak i wizualnie. Oświadczyny Santany, moim zdaniem, urocze, szczere, prawdziwe. Takie jak powinny być. Reakcja Rachel, Quinn, Tiny bardzo ładna. Kurt zachował się chamsko i niestosownie. Nie można porównywać tych dwóch związków, Brittana i Klaine. Inna historia, inne emocje, uczucia. Dziewczyny przyjaźniły się od zawsze, to też zmienia postać rzeczy. Poza tym, patrzenie na oświadczyny Santany przez pryzmat własnych doświadczeń, w czym głównie błędów i głupoty Kurta, nie było właściwe.
Kolejna rzecz, monolog Santany. To jest to, co mi się w niej podoba. To jest właśnie Santana z początku serialu i przez cały czas jego trwania. I to, co powiedziała, było dla niej naturalne. Zdziwiłabym się, gdyby tego nie zrobiła. Zawsze miała taki charakter. Nie wyobrażam sobie, żeby miała podejść do Kurta i skończyć rozmowę w sposób, jaki ją rozpoczęła.
Rozmowa Brittany z Kurtem, jeden z lepszych momentów odcinka. Bardzo ładnie odniosła się w stosunku do niego i doradziła. Dowartościowała, mimo jego wcześniejszego zachowania. Złota dziewczyna, jak to się mówi.
Całe sprzeczanie się Rachel z Kurtem, odnośnie tematyki tygodnia w Glee.. Całkiem przyjemnie się oglądało. Przez pierwsze 3 sezony nie lubiłam Rachel, jednak teraz, kiedy wydoroślała, jest całkiem okej.
Wątek z Becky mógł być. Podobało mi się, że Quinn i Tina dostały coś "swojego", choć mogło to być coś lepszego. Mogli pokazać jakiś moment Quinn z Puckiem. Ale wtedy nie mieliby co zrobić z Tiną. Chyba to zaważyło. Obie dziewczyny, z resztą. nigdy nie dostały żadnej ciekawej historii. A szkoda.
Beiste i Sam. Do tego się nie odniosę, gdyż mnie to nie interesuje.
Fajnie, że w tym odcinku "nowi" byli na drugim planie. Dostali jedną piosenkę, która bardzo mi się podobała.
No i teraz ostatnia piosenka. Wspaniały moment. Znowu mamy Brittanę, Kurtanę, Rachel i Kurta, mały momencik Quinn i Pucka. Przyjazna, "rodzinna" atmosfera, jak to bywało w poprzednich sezonach.
Podsumowując. Odcinek dobry, póki co najlepszy, oby tak dalej. Chociaż z niecierpliwością czekam już na odcinek 6, wiadomo z jakich powodów.
Podpisuję się rękami i nogami pod tą wypowiedzią :) Ktoś mnie tutaj naprawdę rozumie.
ja nie kupuję totalnie wątku Beiste, sorry, ale totalnie naciągane i na siłę upchnięte, żeby jeszcze było więcej odsłon LGBT ;/ wątek trenerki był oryginalny i bardzo wzruszający, zwłaszcza, gdy ona chciała, żeby ludzie dostrzegli w niej kobietę, mimo że nikt w niej tej kobiety nie widział, a teraz nagle Ryan wyskakuje z wątkiem, że ona zawsze się czuła mężczyzną i tak naprawdę to jest gejem zamkniętym w ciele kobiety, no błagam... to jest tak chore, że nawet ja tego nie przełknę... żałosne i tyle (żeby była jasność, nie mam nic przeciwko takim osobom, po prostu nie u niej jako postaci, bo w tym momencie staje się kompletnie niewiarygodna)
zresztą to co napiszę, może kogoś wkurzy, ale uważam, że Glee jest naprawdę już słabe i najwyraźniej z niego wyrosłam, albo po prostu poziom tego serialu tak drastycznie spadł w porównaniu z pierwszymi sezonami
i tylko jeszcze dodam, że Klaine stało się tak pierdząco-słodzące, że jak tylko ich widzę razem, to rzygam tęczą... no wybaczcie, ale tej pary nie da się już znieść... Ryan ich wątki traktuje jak autobiograficzne, czy jak?!
Ryan bardzo lubi związek Klaine. Cholera wie, z czego to wynika. Jednocześnie bardzo nie lubi związku Brittana. Też cholera wie, z czego to wynika :P Przestałam tego gościa ogarniać dawno temu.
I zgadzam się z tym, co napisałaś. Glee upadło na samo dno, a ostatni sezon tylko to potwierdza. Chcą za dużo "słodyczy do porzygania" wrzucić na koniec żeby uszczęśliwić wszystkich możliwych fanów. A tak się nie da. Glee przez to zrobiło się parodią samego siebie.
Czekam tylko na odcinek ze ślubem Brittany. I ewentualne pojawienie się jeszcze Quinn. Reszta mnie nie interesuje. Za dużo przez te wszystkie lata musiałam patrzeć na Rachel i Kurta. Wystarczy.
,,Ryan bardzo lubi związek Klaine. Cholera wie, z czego to wynika. Jednocześnie bardzo nie lubi związku Brittana" Skąd takie rewelacje ?
Obserwacje z twittera. W wyjatkowo chamski sposób potrafił odpowiadać fanom Brittana. Inna sprawa, że wśród fanów Brittana są psychopaci, którzy nie odróżniają fikcji od rzeczywistości... ale to też nie jest argument, bo wśród fanów Klaine jest tak samo. Nie tak dawno ktoś z nich napisał, że życzy mi śmierci, bo gdzieś napisałam, że wolę pairing Brittana od Klaine o.O
Ale jakiś tutejszy czy zagraniczny fan ? :D No ci amerykańscy są rzeczywiście porąbani pamiętam jak Kevin opowiadał jakie wiadomości dostawał gdy Artie był z Britt. Głowy nie dam i nie będę się spierał ale dla mnie byłoby to co najmniej dziwne gdyby scenarzysta nie lubił jakiegoś tworzonego przez siebie związku. tym bardziej że funduje im teraz ślub ;) A to właśnie Klaine ma teraz wieczne problemy....
ale ile to już problemów miało Klaine? Zresztą Kurt jest głupi jak but... zamiast powiedzieć Blainowi, że chce zaczekać ze ślubem, to z nim zerwał, a teraz się snuje i wyżywa na wszystkich, bo Blaine jest z Karovskym, do którego szczerze mówiąc bardziej pasuje ;p Zgadzam się w 100% z Santaną, choć fakt, powiedziała to bardzo brutalnie ;p
Nie nie. Z polskimi fanami jeszcze nie miałam styczności... na szczęście :)
Klaine ma wieczne problemy, ale i tak zajmuje z 80% czasu na ekranie, czyli wszystko w normie, prawda? :P A Brittana dostała happy end, żeby fani się wreszcie, że tak powiem, odpiep... Z tego, co wiem, Ryan nigdy nie był za parą Brittana, od początku miał to być tylko kolejny głupi żart ze strony Glee, ale społeczności lesbijskie i biseksualne bardzo polubiły tą dwójkę, a potem jeszcze Naya dorzuciła swoje trzy grosze informując twórców, że nie powinni sobie żartować z czegoś, co dla wielu ludzi jest naprawdę ważne. W ten oto sposób otrzymaliśmy związek Brittana, który jest, ale na ekranie prawie go nie ma, bo go nie chcą pokazywać. Może to i dobrze - jakby było ich za dużo, to na pewno scenarzyści zrobiliby coś idiotycznego, żeby ten związek stał się równie absurdalny jak niektóre inne xD A tak, żyją sobie szczęśliwie i niech tak zostanie :P O ile się dobrze orientuję, osobami, które najbardziej wspierają związek Brittana są Brad Falchuk i Michael Hitchcock.
O Kevinie nie słyszałam. Ale ostatnio np. był cyrk, bo Naya w tv powiedziała głupi żart na temat tego, że niby biali myją się częściej niż czarni. Wyszła z tego burza na pół Ameryki (nie ogarniam tych ludzi totalnie). I parę dni temu Amber z Kevinem w swojej audycji radiowej wypowiadali się na ten temat, i bronili Rivery. Ale oczywiście mnóstwo osób nie ogarnęło tego faktu i psychofani zaczęli im grozić, bo ośmielili się obrazić Nayę.
Powiem Ci szczerze, że samo obserwowanie tych wszystkich "wiernych fanów" dostarcza mi niezapomnianych emocji ;)
Kurczę no ja właśnie też widziałem te tweety a że nie jarzę angielskiego to nie wiedziałem o co chodzi także dzięki :D Ale to oni jej bronili a fani zaczeli ich atakować xD Co do polskich fanów Klaine to ja tutaj miałem styczność z jedną taką Anulką bodajże
Ja powiem tak, mi się podobał bardzo odcinek 2 i 3 w tym sezonie, może dlatego że były tam moje ukochane: Unholy Trinity i śpiewały i nawet mojej Quinn pozwolono zaśpiewać i był Puck, Artie, Mercedes( szkoda tylko że nie było Mika) i moim zdaniem ostatni sezon powinien być taki jak te odcinki skupiać się na oryginalnych postaciach. Niestety z tego co widzę po dalszych spoilerach- nowi uczniowie są fajni, spodobali mi się ale jak widać nie dostaną jakiejś większej roli w tym sezonie, natomiast znów będziemy mieć Klaine drama i Rachel Berry show/drama... już w następnym odcinku? wszyscy będą się nad biedną pokrzywdzoną przez los Rachel użalać bo tatusiowie się rozstali i sprzedają jej dom... no ileż można?! znów Rachel. Rachel, Rachel.... już 5 sezon mieliśmy praktycznie o niej i Klaine a teraz powtórka z rozrywki? a Klaine pewnie się będzie kłócić i będziemy znosić naburmuszonego, niezadowolonego z życia Kurta ...
A jeszcze pytanie odnośnie odcinka 4 czy Sue w tym swoim schowku miała też zdjęcia swoich cheeriosek( Q S i B) czy tylko Willa, Rachel i reszty? i czy na tym kole gdzie była laleczka Rachel z siekierą w głowie, były też imiona cheeriosek? czy Sue uwzięła się tylko na Willa i resztę, a je zostawiła w spokoju?
Wiem że miała zdjęcie Bartie ze studniówki bo chyba jest taki stils na którym Sam je trzyma. Wydaje mi się że Sue miała tam foto całego Glee club ;)
Widziałam zdjęcie na którym widać że jest tam Artie, Mercedes, Rachel, Will, Sam, Figgins, Beiste i Unholy Trinity jako jedność. Chodzi mi o takie zdjęcia na tablicy, gdzie miała zdjęcia każdego osobno jakby i wszystkie informacje tyczące się danych osób ze strzałeczkami , ale nie miała tam fot Pucka, Finna i Mika
i Kevinowi obrywało się za Brittanę i Chordowie obrywało się za Brittanę. Niestety, ale fandomy Klaine'a i Brittany są naprawdę porąbane (nie wszyscy oczywiście)
Tyle, że różnica pomiędzy Brittaną i Klainem jest taka, że Naya i Heather chemię mają i to dużą, a Chris i Darren nie mają jej za grosz.
Dokładnie, jakoś w 2 sezonie jeszcze mi Klaine nie przeszkadzało bo to początki ale im dalej tym mnie zaczynali bardziej irytować i może mi się oberwie teraz ale nigdy nie rozumiałam czemu większośc ludzi tak "szaleje" za tą parą? i mają tylu fanów, Dla mnie ten związek był nudny i tylko wieczne kłótnie i niezadowolenie, inne związki, wątki były o wiele ciekawsze w Glee( no może poza Finchel które też mi zbrzydło z czasem, mianowicie w 3 sezonie)